Donia
-
— Nie władają tutaj, tylko po drugiej stronie jeziora. I to od bardzo dawna. Tu po prostu niektórzy z nich przychodzą na… chyba na łowy.
-
- Łowy? No tak, wampiry… - zastanowił przez chwilę - A jak już wysysają człowieka, to na amen?
-
— Nie mogą, przynajmniej nie na tym terenie. Takie są zasady. Ale jakby kogoś porwały do siebie… Brr… Nie cierpię wampirów.
-
- Cóż, w życiu spotkałem tylko jednego i była raczej miła. Ale dobrze, będę uważał.
-
— Przepraszam, rozgadałam się. Coś jeszcze potzrebujesz?
-
- Na ile nocy jest wynajęty mój pokój? -
-
— Jak na razie na dwie, ale to zawsze można zmienić.
-
- Nie, myślę że tyle mi wystarczy. - zastanowił się przez chwilę - Która godzina?
-
— Jest druga.
-
- Już czternasta? Zeszło mi w tym urzędzie dłużej niż myślałem. No nic, dzięki za rozmowę. - powiedział z uśmiechem i wyszedł z hotelu, kierując się w stronę miasteczka namiotowego.
-
//:/
-
//wiedziałam, że o czymś zapomniałam
-
W cyrku ruch był już nieco większy. Pod namiotem wróżbity była kolejka, a kilkoro dzieci pchało się, żeby głaskać różne zwierzęta. Ktoś sprzedawał bilety. Za czym rozglądał się LJ?
-
Za klaunami albo klaunkami, tudzież za pokazem akrobatów. A najlepiej za dużym namiotem.
-
Znalazł największy namiot bez trudu.
-
W takim razie wszedł do niego i usiadł w jakimś dogodnym miejscu
-
No i sobie siedział. I czekał na cud.
-
Nie tyle na cud co na początek show i tym samym klaunów. I klaunice. Jak długo się nie pojawiało to rozejrzał się za wejściem na zaplecze.
-
Sam główny namiot za bardzo żadnego zaplecza nie miał, ot, widownia, scena, jakieś trapezy. W pewnym momencie do środka wszedł wróżbita.
— A ty jeszcze tutaj? -
- Stwierdziłem że może obejrzę jakiś występ zanim wyruszę w dalsza podróż.