Donia
-
— Brzmi ciekawie. Mam nadzieję, że magiczny obraz nie przeszkodził ci w czymś specjalnie ważnym.
-
- Nie, na całe szczęście dopiero co zamkneliśmy ostatnią wystawę, a następna dopiero za miesiąc. Jednak wolałbym wrócić, zanim moje zniknięcie stanie się zauważalne.
-
— Z tego co mi wiadomo, twój ojciec wrócił nie tak długo po swoim zniknięciu. Ale może chciał mieć trochę spokoju z Kamą?
-
- To też możliwe. - odpowiedział - Czemu w zasadzie mnie odwiedziłaś?
-
— Wszystkich tak odwiedzam. Niektórym pomagam, ale z tego co widzę, ty jakoś sobie radzisz.
-
- Jak na razie. Korzystam głównie z wiedzy ojca, ale wiem że prędzej czy później nie będą wystarczyć.
-
— Oj, za dobrze by było. To właśnie taki urok Krainy. Żeby się zgubić i się trochę tym nacieszyć.
-
- Chyba nie jestem typem osoby która się cieszy z bycia zagubioną…
-
Kizuka odetchnęła.
— Zresztą, przecież nie jesteś sam. Ludzie sobie pomagają. Zazwyczaj. -
- To prawda. Imponuje mi jak dużo bezinteresownej pomocy otrzymałem, odkąd tu przybyłem. Bardzo miło tutaj macie.
-
— Ogółem bardzo mi zależy, by było to przyjemne miejsce, więc zazwyczaj ludzie się ostrzegają, gdzie są miejsca w których to piękne założenie nie wypaliło.
-
- A są takie miejsca? -
-
— Pewnie. Jestem cudotwórcą, ale nie aż tak, by zmienić wszystkich ludzi.
-
- W takim razie dzięki za ostrzeżenie. Postaram się trzymać tych bezpieczniejszych regionów.
-
Zasalutowała mu i znów padła w zboże. LJ obudził się.
-
Otworzył oczy i powoli zszedł z łóżka. Przeciągnął się i pokręcił szyją. Ziewnął i poszedł do łazienki by wziąć prysznic i się ogarnąć.
-
Był dość wczesny poranek. Spokój, cisza, woda działała orzeźwiająco.
-
Wyszedł spod prysznica, wytarł się i wrócił do sypialni. Potem założył ubranie i udał się hotelowego lobby.
-
Kiarze chyba się przysnęło za biurkiem recepcji. Siedziała z opuszczoną głową i cichutko pochrapywała.
-
Obudzenie jej byłoby z pewnością niegrzeczne. Miał kilka pytań, ale pogada z kimś innym. Wyszedł z hotelu.