Donia
-
Zasalutowała mu i znów padła w zboże. LJ obudził się.
-
Otworzył oczy i powoli zszedł z łóżka. Przeciągnął się i pokręcił szyją. Ziewnął i poszedł do łazienki by wziąć prysznic i się ogarnąć.
-
Był dość wczesny poranek. Spokój, cisza, woda działała orzeźwiająco.
-
Wyszedł spod prysznica, wytarł się i wrócił do sypialni. Potem założył ubranie i udał się hotelowego lobby.
-
Kiarze chyba się przysnęło za biurkiem recepcji. Siedziała z opuszczoną głową i cichutko pochrapywała.
-
Obudzenie jej byłoby z pewnością niegrzeczne. Miał kilka pytań, ale pogada z kimś innym. Wyszedł z hotelu.
-
Na zewnątrz było jeszcze ciemnawo. Nieliczne lampy oświetlały okolicę. Było spokojnie, no, może poza miejscem, z którego LJ usłyszał dziwne odgłosy, jakby jakiegoś zwierzęcia.
-
Zaciekawiony, bardzo ostrożnie zbliżył się do miejsca z którego słychać było dźwięki, wypatrując ich źródła.
-
Dotarł do czegoś w stylu wybiegu, po którym właśnie patatajała zebra.
-
Fascynujące. Nigdy nie widział zebry z tak bliska. Podszedł nieco bliżej ogrodzenia.
-
Chyba go zauważyła. Najpierw się spłoszyła, ale w końcu z zaintrygowaniem zaczęła się do niego zbliżać.
-
Nie wiedział jak się woła zebry, więc wystawił nieco rękę do przodu, pozwalając zwierzęciu ją powąchać, kiedy już się zbliży.
-
Polizała go po ręce i lekko zarżała. Zebra wyglądała w sumie prawie jak koń. Oczy miała naprawdę podobne.
-
Zebra należała do koniowatych więc szczególnie to go nie zdziwiło. Pogłaskał zwierze po głowie.
-
Gdy był zajęty kobyłą w piżamce, usłyszał, że ktoś zmierza w jego stronę.
-
Spojrzał się w kierunku nadchodzącej osoby.
-
Był to facet, raczej młody koleś. Blond włosy, nieco niższy od LJa. Wyglądał na zamroczonego, a raczej rozespanego. Na policzku miał ślady rozmytego makijażu.
— Rzadko widuję kogoś na nogach o tej porze. Kiki chyba cię polubiła. -
- Jakoś tak wyszło że wcześnie się obudziłem i nie chciało mi się spać dalej. Bardzo ładna zebra - spojrzał się na Kiki - no chyba że to tylko koń pomalowany w paski. W takim wypadku to bardzo ładny koń.
-
— A powiem ci szczerze, nie znam się tak na zwierzętach, więc kto wie?
Podniósł wiadro, w którym miał paszę i kilka marchewek.
— Jak chcesz, możesz jej dać marchew. Najlepiej na otwartej dłoni. -
- Z chęcią. - wziął jedną z marchewek i podał ją Kiki. Oczywiście z otwartej dłoni.