Colder
-
Zella uśmiechnęła się lekko, jakby wiedziała, o czym LJ myślał. Do picia był kompot, ale Cedric zaproponował, że skoro dzieciaki już poszły, to mogą też się napić piwa.
-
L.J. zgodził się na tę propozycję. Miejscowe trunki jak na razie go nie zawodziły.
-
Smakowało całkiem nieźle. Cedric zajął się rozmową z Likho o lesie, Zella upiła nieco więcej piwa.
— O swoim ojcu już mówiłeś, ale teraz chciałabym się dowiedzieć czegoś o tobie. Bo jak na razie wiem tyle, że dałeś się podpuścić staremu Roscoe. -
- Co tu dużo gadać. Jestem asystentem kustosza w galerii sztuki w Miami. Kiedy robiłem inwentaryzacje w magazynie znalazłem dziwny obraz no i cóż, reszty możesz się domyśleć.
-
— Brzmi nieźle, to chyba odpowiedzialna robota. Ja nawiązałam współpracę z Jeffem i odbydwoje rozwinęliśmy nasze hotele.
-
- Czyli prowadzicie coś w rodzaju sieci hoteli?
-
— Ta, całe dwa. Ale może się rozkręcimy.
-
- Zabawnie musi być zakładanie firmy w świecie w którym nie ma pieniędzy.
-
— Wiesz, koniec końców trzeba mieć pracę. W ten sposób system ma prawo działać.
-
- Chyba nigdy nie przestanę się temu dziwić…
//Zaktualizuj mi status postaci, proszę
-
//zrobione
— Jokerzy o tym nie wiedzą na początku, ale są pewne warunki, by to działało. Pewne zasady. Nie ma co tłumaczyć tego komuś, kto nie zamierza zostać.
-
- No dobrze. Z resztą i tak nigdy nie byłem dobry z ekonomii, więc pewnie i w tym bym się nie połapał. - zachichotał pod nosem
-
— A jak wrażenia w Krainie? Duch ojca za tobą łazi czy nie?
-
- Odrobinę. Ale odkąd zszedłem ze ścieżki którą on szedł trochę mniej to czuć. A Kraina jak na razie ciągle mnie zachwyca.
-
— Dobre i to. Ale uważaj na siebie, jeśli zamierzasz udać się w góry. Tam może być niewesoło.
-
- Co przez to rozumiesz?
-
— No wiesz, góry stały się mniej bezpieczne. Trzeba na siebie uważać.
-
- Będę, dzięki za ostrzeżenie.
-
— Chyba to by było na tyle. Twój kolega już wziął ode mnie kartę dla ciebie.
-
- Jest w mieście jeszcze ktoś kto ma kartę?