Colder
-
- Bardzo dobrze. Spokojnie, oby tak dalej. - powtarzał. Spróbował się jeszcze trochę zbliżyć. Rzeka raczej miała jakiś płytki brzeg, ale wolał tego nie sprawdzać, ani tym bardziej nie naruszać warstwy lodu.
-
Dziewczynka doczołgała się do brzegu i zakryła twarz ramionami.
— N-nastraszył mnie pan.
Dalej leżała w rozgrzebanym śniegu. -
- A ty mnie. Nie powinnaś tam chodzić po zamarźniętych rzekach. Lód może być strasznie zdradliwy, wiesz? - mówił spokojnie, żeby niepotrzebnie nie męczyć dziewczynki.
- Gdzie są twoi rodzice? -
— W hotelu. Jak zawsze.
Podniosła się z ziemi i otrzepała.
— Nie mają czasu ze mną wychodzić. A w tym śniegu zaczyna mi się coraz bardziej nudzić. -
- Lepiej do nich wróćmy, ok? Jak masz na imię?
-
— Invaerne. Ale wszyscy mówią mi Inva.
Strzepała śnieg z włosów, które były niemal tego samego odcienia niż on. Zaśmiała się, jakby zapominając o tym, że mogła wpaść do wody.
— To chodźmy, psze pana.
Złapała LJa śmiało za rękę. -
- Ja jestem L.J, miło mi. Chodźmy. - powiedział i ruszył w stronę hotelu
-
Pomalutku poszli mostem i dotarli do hotelu. LJ nie widział nigdzie Likho. Zauważył za to zaniepokojonego elfa, który szedł w ich stronę.
-
- Zgaduje że pan jest ojcem. - zagadał do elfa kiedy ten się do nich zbliżył - Musi pan bardziej jej pilnować. Znalazłem ją jak chodziła po lodzie na rzece…
-
— Inva! Jak mogłaś!
Wziął ją na ręce i mocno przytulił. Pokręcił zmartwiony głową.
— Dziękuję za pomoc. Może da Pan się zaprosić w podzięce na obiad? Właśnie skończyłem go robić i dopiero zauważyłem, że córka postanowiła pójść gdzie indziej. -
Chciałby może kulturalnie odmówić, ale zabronił mu tego jego żołądek, który przypomniał mu że nic dzisiaj nie zjadł
- Jeśli to nie problem oczywiście. Będę zaszczycony. Jestem L.J.
Wyciągnął dłoń. -
Elf odstawił małą na ziemię i uścisnął rękę LJa.
— Jestem Cedric. Chodźmy.
Następnie wskazał ręką kierunek, w którym właśnie pobiegła dziewczynka. -
Również ruszył w tamtym kierunku, ma się rozumieć dopiero za swoim gospodarzem.
-
Zaprowadzili go wspólnie do jadalni, fdzue Cedric wskazał mu miejsce. Inva wzięła się za noszenie talerzy, podśpiewując jakąś piosenkę. Parę minut później do jadalni wszedł Likho.
— O, zguba się znalazła. -
- Jaka zguba, na spacerze byłem. I to dobrze, bo udało mi się uratować tego urwisa przed zimną kąpielą. - wskazał na Invę
-
— To ci małe kaczątko, tak ci spieszno do wody? — zwrócił się do Invy, zanim zasiadł przy stole. — Jednak się przełamałeś?
-
- W sensie? - zapytał, nie wiedząc o co leszemu chodzi
-
Likho zaśmiał się cicho. Cedric przyniósł garnek z parującą barszczem. Poza Invą do stołu dosiadł się chłopaczek w jej wieku. A później pojawiła się Zella. Uśmiechnęła się.
— Ty musisz być LJ, tak? -
W sumie to nie wiedział jak wygląda Zella, poza tym że jest rudą elfką. A to dość ogólny opis.
- W rzeczy samej, tak. Z kim mam przyjemność? -
W sumie racja, jednak dziewczyna dość szybko rozwiała wątpliwości.
— Jestem Zella. Bodajże znałam twojego ojca, gdy parę lat temu tu wpadł.