Atlas
-
“Zagrożeniach?” Głos androida przejawiał zaskoczenie, ale brak brwi sprawił że nie wyglądało ono zbyt przekonywająco. Ależ proszę, nawet ci piraci skorzy do opuszczenia Przestrzeni Zewnętrznej nie mają jak zasadzić się na szlaku handlowym z potężnym Imperium na każdym krańcu. Jedynym przystankiem po drodze jest Chiron, lecz jego mieszkańcy raczej nie są zainteresowani łupieniem podróżnych. Waszym największym problemem będzie przejście przez kontrolę graniczną, ale jeśli jesteście w stanie pozorować za zwykłych kupców powinno się to udać."
-
Podrapał się po brodzie i zamyślił na chwilę.
- Proszę zrozumieć, prawie zawsze misja zapowiada się ciekawie i przyjemnie, jak teraz, a kończy się pościgiem, ostrzelaniem mojego statku czy abordażem, więc wolałem się upewnić. Skoro tak się sprawy mają, to tak, mogę się tego podjąć. Jest jednak pewien warunek: Gdy dostarczycie na lądowisko, gdzie zostawiłem statek, swój towar, macie też mi dać coś, co będzie udawało główny ładunek. Zakładam, że sami najlepiej wiecie, co to ma dokładnie być, mi to obojętne, byleby było legalne, a zapotrzebowanie na to coś na tyle duże, żebym mógł to bez trudu spieniężyć na miejscu. To przede wszystkim w ramach kontroli celnej czy czegoś w tym guście. Zakupicie ten towar i mi go dostarczycie, w zamian podzielimy się zyskami z jego sprzedaży. Co do wynagrodzenia za sam szmugiel połowę płacicie mi teraz, resztę po dostarczeniu towaru, żebym mógł uzupełnić zapasy i paliwo przed odlotem. -
“Inteligentna sugestia,” Android skinął głową. “Dostarczymy wam żywność którą możecie zaprezentować jako towar i dzięki której nie zginiecie z głodu po drodze. Możecie potraktować to jako bonus. Zapłatę można podzielić czasowo, ufamy waszej uczciwości. Czy poza tym warunki są akceptowalne?”
-
- Na tyle, że jeśli rzeczywiście pójdzie gładko, to możemy rozważyć dalszą współpracę. Jak rozumiem dostanę koordynaty miejsca, do którego mam dostarczyć towar i jakiekolwiek dane, które pozwolą rozpoznać odbiorcę ładunku?
-
“Naturalnie,” Rozmówca wyciągnął z kieszeni niewielki nośnik danych i położył go na stoliku. “Takich rzeczy lepiej nie mówić jeszcze na głos, ale wszelkie niezbędne informacje znajdziecie w środku. Wgraliśmy tam nawet małą encyklopedię Diamentowego Cesarstwa, jeśli nie czujecie że wasza wiedza jest na dostatecznie wysokim poziomie.”
-
Wziął go i schował do kieszeni płaszcza.
- Skoro tak, to, jeśli to nie problem, prosiłbym o zaliczkę i będziemy się zbierać. Wyruszymy tak szybko jak będzie to możliwe. -
“Zostanie wam przekazana wraz z towarem, z rana nadchodzącego dnia,” Zapewnił android. “Szerokiej drogi, panie Aldon.”
-
Skinął mu głową i wstał, wyprowadzając swoich kompanów z pokoju, a potem z hotelu. Od razu ruszył w kierunku lądowiska, na którym spoczął okręt.
- Co myślicie? - zagadnął ich, gdy już oddalili się od budynku i mogli w miarę swobodnie prowadzić konwersację. -
“Myślę że można było utargować większą zapłatę,” Mruknął Thraug zanim Młody miał okazję cokolwiek powiedzieć. “Większość zaliczki pójdzie na paliwo. Wypada wykombinować co by tu przy okazji przewieść, jeśli ma się nam to naprawdę opłacić.”
-
- Z androidami ciężko się targować, kiedyś próbowałem. Tym gorzej, jeśli ma obstawę mięśniaków. Tak czy siak, po to wytargowałem zaliczkę. Zanim odlecimy musimy załatwić naprawdę drona, paliwo i powinniśmy dowiedzieć się, co rzeczywiście można tu przemycić z Cesarstwa.
-
“Ja się z tym blaszakiem nie bawię,” Powiedział Thraug, wyprzedzając grupę. “Poszukam czegoś w miarę taniego co się będzie dało dobrze sprzedać. Będę na statku za parę godzin.”
Po chwili Zavir i Młody zostali sami w uliczce. “Ten android znał twoje nazwisko,” Odezwał się ten drugi. “Musiał zrobić przegląd naszej historii. Powinno nas to niepokoić?”
-
- Póki co wolę o tym myśleć tak, że ktoś, dla kogo już pracowałem, polecił mnie temu typowi albo wyciągnął to z jakichś rejestrów służb celnych, policji czy czegoś w tym guście. Ale na pewno o to zapytam, jeśli nie będzie mieć pod ręką tylu uzbrojonych kiziorów. Towar dostarczą nam rano, wylecimy najwcześniej popołudniu następnego dnia, więc proponuję iść się napić i rzucić okiem na kawałek galaktyki. A, właśnie: Kolejna mądra rada kolegi po fachu - ciesz się życiem, bo dziś wszystko jest pięknie i cukierkowo, jutro dryfujesz nago w próżni.
-
“Um, rozumiem. Ale czy chcemy zająć się Szperaczem przed czy po piciu?”
-
- Myślę, że zajmiemy się tym jutro z rana. - odparł i rozejrzał się za najbliższym barem, przynajmniej w miarę porządnym.
-
Barów było sporo, jak przystało na znaczące centrum turystyczne, i wszystkie prezentowały się nawet ładnie. Największym problemem było znalezienie takiego z przystępnymi cenami, ale w końcu znalazł się pub oferujący proste trunki.
-
I tam też skierował swoje kroki, z przyzwyczajania jedną dłoń trzymając w pobliżu kieszeni z kredytami, a drugą nieopodal kabury z pistoletem.
-
Broń raczej nie była potrzebna, gdyż nikt inny takowej nie nosił. Kabura Zavira, a może jego postura, przyciągały tylko nerwowe spojrzenia.
“Rozumiem, że nie tracenie czujności nawet w takich miejscach jest normalne?” Zapytał Młody siadając przy barze. “Czy może nie znam za dobrze tego miejsca? Mnie się wydaje dość bezpieczne.”
-
- Tak, tak. - mruknął, zajmując miejsce obok i gestem przywołał barmana. - Wszystko ładnie, wszystko pięknie, a w miarę jak impreza się rozkręci wystarczy jedno słowo i zacznie się burda. Teraz jesteśmy w cywilizowanym miejscu, więc w grę wchodzi co najwyżej bijatyka, ale częściej bywam w spelunach, które mają ściany osmalone od strzałów. Dlatego spluwa na widoku przydaje się nawet wtedy, gdy nie zamierzasz jej użyć. A poza tym zawsze znajdzie się jakiś nachlany frajer, który będzie chciał opowiedzieć historię swojego życia, diler próbujący wcisnąć ci jakieś prochy i tak dalej. A takich widok broni w kaburze potrafi skutecznie zmotywować do odejścia i przemyślenia swojego życia.
W miarę wywodu rzeczywiście spuścił z tonu, żeby ludzie się nieco uspokoili, co wyraził odsuwając dłoń od kabury, ale wciąż uważał na kredyty. -
“Rozumiem,” Młody krótko odpowiedział, po czym swoją uwagę zwrócił na barmana, który podszedł ostrożnie do dwójki przemytników i zapytał o ich zamówienie.
-
Po chwili namysłu zamówił jakieś piwo, czyli w sam raz, żeby się napić, ale się nie upić. No i starał się wybrać coś, co nie uchodzi za szczyny, bo tego pewnie nie brakowało.