Mars
-
Mars to jedna z najstarszych kolonii ludzkości i niegdyś był także największą i najbogatszą z nich. Przed Upadkiem udało się częściowo sterraformowac Marsa i do dziś są po nim rozsypane kopuły z zamkniętymi w nich ekosystemami. Problem w tym, że większość z nich należy do watażków próbującymi podbić całość planety, uznającymi jedynie władzę tego kto kontroluje Olympus Mont. Obecnie na tronie zasiada watażka zwany Artemem Czerwonym, lecz plotki mówią że owa konfederacja syndykalistów szykuje się do obalenia go w imię Świętej Rewolucji.
-
Dzień był całkiem przyjemny. Słońce ledwo przebijało się przez żółtawe chmury marsjańskiego nieba, przez co promieniowanie było tylko trochę gorsze od tego do którego Flint był przyzwyczajony pod kopułą. Temperatura była nieco powyżej zera, ale pancerz jaki nosił dobrze izolował ciepło. Obozowisko przez które kroczył było zabezpieczone automatycznymi karabinami magnetycznymi, co nie pomogłoby wprawdzie przeciwko bombardowaniu ale powinno wystarczyć na odparcie ataku piechoty, lub inwazji lokalnych mutantów, co na Marsie oznaczało względne bezpieczeństwo. Nastrój psuło jedynie nastawienie Maruderów którzy prowadzili Flinta przez obóz, nieskłonnych do rozmowy z nim i traktujących go bardziej jak jeńca niż nowego towarzysza broni. Nie wiedział za bardzo czym zasłużył sobie na nieufność, ale może taki był zwyczaj tej kompani, gdyż wszyscy w obozie zdawali się dość nerwowi i ponurzy.
-
Szukał wzrokiem jakichś kobiet. Nawet w najpodlejszych kompaniach się jakaś zdarzała. Nazwa Maruderzy nie wskazywała na nic dobrego, brzmiało to tak, jakby miał być członkiem jakiegoś Szwadronu Śmierci czy Kompanii Karnej. Cóż, odstresował się, zaciągając się dymem. - Panowie, bucha? - Zaproponował swojej eskorcie. - Smutno palić samemu. - Obserwował też umundurowanie i symbole jednostki. Mógł się po nich domyśleć czym będzie się zajmował?
-
Kobiety jak najbardziej były, ale niekoniecznie w roli rekreacyjnej - kilkoro z nich nosiło proste kombinezony, więcej mundury. A propo tego umundurowania, Flint nie był w stanie wiele na jego podstawie stwierdzić - albo hierarchia w tej jednostce była naprawdę skomplikowana, albo każdy nosił jaki to mundur miał pod ręką - ale formy jego eskorty jak i wielu obecnych żołnierzy trochę mu mówiły. Obecność maruderów sugerowała że ta dywizja nie zajmowała się infiltracją, a artyleryjska czy pancerna to ona ewidentnie nie była. Raczej ekipa szturmowa, taka co posyła się na front kiedy chce się dobić przeciwnika.
“Nie w pracy,” Jeden z Maruderów odpowiedział z nutką pogardy w głosie. “Zresztą już prawie jesteśmy. Namiot szefa jest za rogiem.”
-
Kurwa. Dobra, przynajmniej będzie można więcej łupów dla siebie zabrać. Schował waporyzator, skoro żołnierze nie byli chętni, to ich oficer pewnie tym bardziej. Jakoż powiedzieli mu, gdzie ma iść, ruszył tam, już najpewniej sam. Nie poprawiał munduru, ale zaczesał włosy ręką na bok, by wyglądać trochę poważniej. Wziął głęboki wdech, odsłonił poły namiotu i zasalutował. - Starszy Szeregowy Flint Reed-Davis melduje się na służbę! - Wykonał najlepszy salut, jaki mógł.
-
Wnętrze namiotu było dość dobrze urządzone, z metalowymi meblami i paroma urządzeniami jak przenośny kaloryfer czy natleniacz powietrza. Było to w sumie jedno z najbardziej bogato wystrojonych pomieszczeń jakie Flint widział w swoim krótkim życiu, lecz to nie obiekty zwracały jego uwagę, a sam dowodzący gdyż to raczej nim była jedyna osoba w namiocie.
Był to drakon o czerwonej łusce, forma którą dotąd Flint widział tylko w filmach. Był wyższy od Maruderów którzy wciąż stali nieco za Flyntem i dość muskularny żeby zgnieść łeb czystego gołymi rękoma. Swój pełen wzrost pokazał wstając z biurka i podchodząc krok do Flinta, jakby chciał mu się przyjrzeć bliżej.
“A tak, spodziewałem się ciebie, szeregowy,” Powiedział drakon zaskakująco normalnym głosem. “Jestem pułkownik Harkin, głównodowodzący jednostki do której masz zaszczyt dołączyć. Mam nadzieję że wybaczysz eskortę, moi ludzie mogliby się niepokoić gdybym wpuścił obcego do obozu ot tak.”
-
- Nie śmiałbym być w najmniejszym stopniu urażony. - Przyjął wyjaśnienie, dalej zachowując sztywną postawę ciała, ale rozluźniając się w duszy. Przynajmniej on nie wygląda na psychola. I to drakon, więc pewnie bogaty. A jak bogaty to i jednostka bogata. Stał przez chwilę w milczeniu. - Mam pytanie. Czemu dostąpiłem zaszczytu dołączenia tutaj? Nie posiadam doświadczenia w jednostkach szturmowych, moje szkolenie też nie zawierało zbytnio tego aspektu walk. Patrząc na moją historię, to tylko szturm w moim rodzinnym mieście może się zaliczać pod tego typu działania, ale to i tak była walka partyzancka. - Szczerze go to ciekawiło. A raczej to, jak odpowie an to pytanie jego nowy dowódca, bo sama odpowiedź znaczenia nie ma.
-
“Nie opisałbym twojej kartoteki tak mało entuzjastycznie,” Odparł Harkin, przewracając oczami. “Ale masz rację w tym sensie, że nie tylko twoje doświadczenia przyczyniło się do podjęcia decyzji o przyjęciu cię w nasze szeregi. Otóż ostatnimi czasy całe skrzydło naszej chwalebnej armii utknęło na pewnej przeszkodzie dla naszego postępu. Ustaliliśmy iż najlepszym rozwiązaniem byłoby uzupełnienie naszych szeregów o kogoś nowego, o innym nastawieniu i bez… emocjonalnego nastawienia do sprawy.”
-
Oho, czyli jedna z tych robót, gdzie albo spadnie na ciebie wina za niepowodzenie, albo dostaniesz trochę laurów, bo resztę weźmie dowódca. Cóż… Nie, żebym miał wybór. Flint milczał przez chwilę. - Mogę zabrać się do pracy od zaraz, tylko chciałbym dostać dostęp do danych na temat ów “przeszkody”. - Wyrzekł po zastanowieniu się. - No i przydział do jakiejś drużyny, spanie na podłodze nie jest najgorsze, ale prycza zawsze chociaż trochę wygodniejsza. -
-
“Oh nie martw się, zaraz przypiszemy cię do któregoś z oddziałów,” Zapewnił Flinta dowódca. “Jeśli zaś chodzi o przeszkodę, możemy przekazać ci wszelkie dane jakie mamy, lecz nie wiem na ile się to przyda. Po pierwsze dlatego że nie oczekujemy od ciebie zniszczenia ów przeszkody, po drugie gdyż nie mamy w niej bezpośredniego wglądu. Mowa tu o podziemnym bunkrze, czy może raczej fortecy, całkiem niedaleko stąd,” Harkin wskazał palcem na wyjście z namiotu, a może raczej na górę którą dało się zobaczyć z tej pozycji. “To nie jest w pełni naturalna formacja, jak się niedawno dowiedzieliśmy.”
-
- Jeśli to bunkier albo forteca, najłatwiej byłoby ją wysadzić. Problem pojawia się jednak jeśli a) chcemy przejąć ją na własność lub b) chcemy zająć zasoby się w niej znajdujące. Zgadując po tym, co pułkownik mówi, mogę zgadywać, że ma to coś do czynienia z Mrokiem albo utraconą technologią. W razie gdybyśmy chcieli zająć to miejsce, mogę poprowadzić grupę zwiadowczą, ale dowodzić musi ktoś inni. Żołnierze, świetnie wyszkoleni i karni, na pewno nie posłuchają nowej napływki, byłem w dwóch jednostkach, słyszałem o sytuacji w większości, takie sytuacje się nie zdarzają. - Mówił raczej do siebie niż do pułkownika, robiąc szybką notatkę mentalną. Pomyślał chwilę, patrząc się w przestrzeń w milczeniu. - Im szybciej wezmę się do pracy tym szybciej pójdę spać, a na wykonanej pracy i wyspanym żołnierzu Pułk zyska podwójnie, więc… Ruszyłbym już do namiotu albo do jednostki informatycznej sprawdzić informacje, by dostarczyć ów “świeży wgląd w sprawę”. O ile pułkownik pozwoli, oczywiście. -
-
“Powoli chłopcze, nie skacz tak do wniosków. Nie mamy zamiaru bawić się z mrocznymi siłami, ani z technologią której nie rozumiemy. Z tego co wiemy forteca jest po prostu mocną pozycją ze sporymi podziemnymi farmami, które zapewniłyby Armii Ludowej wyżywienie niezbędne do dalszej ekspansji. Dlatego też chcielibyśmy ją zająć w całości, a jeszcze lepiej pozostawiając farmerów przy życiu. Idealnie byłoby nakłonić ich do poddania się, ale po tym jak użyliśmy przeciwko nim broni gazowej… cóż, nieszczególnie chcą z nami rozmawiać. Możesz jak najbardziej wziąć udział w zwiadzie, lecz przy okazji wypadałoby zadzwonić im do drzwi. Przy odrobinie szczęścia nie rozpoznają cię jako jednego z nas, a wtedy może zdołasz coś od nich wyciągnąć.”
-
- Hmmm… Niezbyt podoba mi się prospekt wchodzenia do paszczy lwa, ale rozkazy to rozkazy. W takim wypadku w zwiad proponuję dopiero kiedy mnie odprawią, albo padnę w środku. - Był lekko cyniczny w swej wypowiedzi, ale nie na tyle, by być nieuprzejmym dla dowódcy. - Jeśli to wszystko, Pułkowniku, z chęcią przyjmę rozkaz do odmaszerowania i przydział do drużyny. - Uśmiechnął się lekko.
-
“Niech i tak będzie,” Zgodził się pułkownik. “W namiocie podpisanym 4-A znajdziesz drużynę oczekującą na zastępstwo po tym jak… cóż, przynajmniej są w stanie powiedzieć, gdzie zaczyna się pole minowe. Jutro zostaniecie posłani na misję, więc możecie wykorzystać ten dzień żeby odpocząć. Witamy w Armii i zaczynacie z rangą szeregowego. Odmaszerować!”
-
Czyli pierwszego dnia mnie zdegradowali. Świetnie. Zasalutował i wyszedł z namiotu, po czym westchnął i wyjął swoją fajkę. Zaczął kopcić, by uspokoić nerwy i ułożyć myśli. Zaczął szukać ów namiotu, przy okazji zapamiętując rozstawienie obozu. Przydałoby się wiedzieć, gdzie jest kantyna, a gdzie latryna.
-
Było się tego trochę ciężko dowiedzieć, gdyż kantyna i latryna były podobnie małe i w dość podobnym stanie. Niemniej Flint zanotował sobie pozycje co ważniejszych modułów i namiotów, a po pewnym czasie odnalazł swój. Nie dochodziły z niego żadne odgłosy, co sugerowało że jest pusty.
-
Wszedł do środka i położył się na pryczy, przy której nie znalazł żadnych śladów aktualnego zasiedlenia. Popalał sobie i rozejrzał się po namiocie, patrząc na rzeczy jego nowych towarzyszy. Po przedmiotach można poznać właściciela
-
Kiedy tylko wszedł w nozdrza uderzył go zapach dymu papierosowego do którego nawet on nie był przyzwyczajony. Był w stanie dostrzec wolną pryczę, gdyż pozostałe trzy były zajęte. Jeden Maruder który zdawał się spać, czysta kobieta paląca jakiś zwitek i czysty mężczyzna który właśnie podpalał cygaro, ale wstał ze swojej pryczy na widok przybysza.
“Hej, dostaliśmy pozwolenie na…” Zamilkł gdy zdołał się lepiej przyjrzeć Flintowi. “Zaraz, nie wyglądasz na inspektora. Jakiś nowy jesteś?”
-
- Flint. Nowy. Przydział do was dostałem. Wychodzi na to, że będziemy dzielić dole, niedole i chuj wie co jeszcze. - Przywitał się w swoim stylu i legł na pryczy. - Drużyny mają jakieś nazwy, czy jesteśmy po prostu A-4? - Rozejrzał się po sposobie umundurowania w drużynie. Było jakoś spójne, czy nawet na poziomie drużyn była dowolność?
-
Mundury były podobne, w tym sensie że miały podobny czerwonawy kolor w ramach kamuflażu i wszystkie wyglądały na podniszczone. Uszyte były na wyraźnie różne typy ciała.
“Czasem nazywają nas czwórką zwiadowczą, z trzech powodów których zapewne możesz się domyślić,” Mężczyzna odpowiedział. “I choć zapewne doli i niedoli nie będziemy dzielić długo, witamy w ekipie. Jestem Zhang, śpiąca królewna to Bob, a ta mniej ładna królewna to Aerith. Tak, pochodzimy z różnych zakątków planety, skąd wiedziałeś?”
-
- Jak na moje wyglądacie pytka w pytkę identiko, początkowo myślałem, że spotkałem trojaczki. - Poszedł dalej w ten absurd, zwiększając moc swojego ustrojstwa, by dać sobie mocniej po płucu. - Co tam masz w tym zwitku? Syntetyczne opium czy też coś nikotynowego? - Spytał Aerith.
-
“To pierwsze, ale z wyższej półki,” Odpowiedziała Aerith, dopiero teraz zwracając na Flinta jakąkolwiek uwagę. “Całkiem niezłe. Powiedziałabym że musisz sam spróbować, ale nie dzielę się z nowymi i raczej nie będziesz miał już okazji.”
“Hej, jeszcze nie wiemy co nowy potrafi,” Zaprotestował Zhang. “Kto wie, może ma wysoką tolerancję na misje samobójcze. Co powiesz, Flint?”
-
- Przeżyłem szturm na moje miasto jako buntownik, w tym samobójczą szarżę, jako jeden z nielicznych. Tak w sumie trafiłem do armii. Potem mnie do oddziałów zaczepnych i partyzantki przydzielili, też uszedłem z życiem z nieudanej misji jako jeden z niewielu. I teraz jestem u was. Więc bardziej bym się bał o to, że znowu będę The Last Man Standing, a wolałbym tego uniknąć, bo już nasz Pułkownik zdegradował mnie do Szeregowego, bez żadnego szczególnego powodu, nie mam zamiaru wszędzie zaczynać od nowa. - Rzucił pierwszą dłuższą wypowiedź ze swojej strony. - Powiecie mi teraz czemu reszta oddziałów nie jara i podchodzi do tego jak pies do jeża? Bo widzę, że tu te zasady nie obowiązują i bardzo mi się to podoba. - Wyszczerzył się jak wilk i wypuścił wielką chmurę z ust.
-
“Nie miej tego naszemu drogiemu pułkownikowi za złe,” Aerith skomentowała ów wypowiedź. “Założyłabym się że nie przeczytał uważnie twojej kartoteki, albo zapomniał już jaki miałeś stopień. Nie zmieniał formy od jakichś stu lat, demencja dotyka nawet drakonów.”
“Nie powtarzaj lepiej takich rzeczy w publiczności, okej?” Zhang zwrócił się do Flinta. “Nie jesteśmy ponad zasadami, per se. Bardziej chodzi o to że dowództwo ma nas za bardzo gdzieś żeby zaglądać nam do namiotu, a my mami ich zbyt gdzieś żeby zachowywać się z dobrej woli. Wysyłają nas na najgorsze misje, no to my idziemy z braku lepszych opcji, ale jakoś sobie to trzeba wynagrodzić.”
-
- Czyli to dlatego chcą mnie posłać jako “szpiega” do tych pigmejów, którym gaz podłożyliście, bo może mnie nie rozpoznają… - Uśmiechnął się krzywo. - Jakieś wskazówki? Chętnie przygarnę wszystko co może mi uratować dupę. -
-
“Pierwsza rzecz; Zmień swój tok myślenia o rozkazach,” Zhang odparł z zapewne sztuczną powagą. “Nie wiem co ci konkretnie tam powiedzieli ani nie potrafię zaglądać szefostwu do mózgów, ale zapewne niewiele szczerej intencji poszło w ten rozkaz. Prędzej czują potrzebę podjęcia jakiejś próby negocjacji zanim zaczną ostatni szturm, albo boją się utraty reputacji jeśli chociaż nie zachowają pozorów. Nie jesteś tyle szpiegiem co aktorem grającym rolę szpiega. Jeśli wrócisz żywy to będzie sukces, nie ważne czy faktycznie coś zdziałałeś.”
Bob mruknął coś niewyraźnie, być może przez sen.
-
//Jakiś time skip może? Bo dwa tygodnie myślę nad tym co napisać, jak na moje to scena może się zakończyć na kiwnięciu głową Flinta i przeskoczyć do następnego dnia, już u wrót wieśniorów.
-
//Dziwnie tak robić przeskok, ale jak chcesz
Flint był dość zmęczony, więc nie rozmawiał z drużyną wiele więcej. Położył się spać na umiarkowanie wygodnej pryczy, spał przez całą marsjańską noc i to tak mocno, że jego nowi towarzysze musieli go obudzić. Mieli zaraz wyruszyć na misję, a koordynaty dobrze znali. Pozostało tylko dokonać przygotowań osobistych, jak wybranie ekwipunku i może umycie się przed wyjściem, choć podobno publiczne prysznice nie były tu w najlepszym stanie.