Nawiedzony Zamek rodu Von Berlgior
-
Znowu pokiwał głową, ze strachu nawet nie myśląc o tym, aby zawracać ci głowę podaniem swojego właściwego imienia. Po tym jak odszedł, aby przekazać rozkazy reszcie zielonych pokurczy, nieopodal miejsca, w którym chwilę wcześniej stał, pojawiła się zjawa, patrząc na ciebie mętnym i udręczonym wzrokiem, czyli tak, jak zawsze.
-
Spojrzał na jęczałe i po zrobieniu paru kroków dla rozprostowania kości ponownie usiadł chwyciwszy w dłoń beczkę, której zawartość swoją drogą zbliżała się do zera.
- Idziemy ograbić wiochę. Idziesz z nami? - zapytał, bo przecież do głowy mu nie przyszło, że zjawa może być związana tylko wyłącznie z tym miejscem. Nie należy przecież do aż tak wybitnie inteligentnych olbrzymów.
- Przydesz się na co. Nie tylko tu jenczysz i przyciongasz ludziów ze srebrem. - powiedział, jakby zjawa była zobowiązana do pracy zarobkowej celem opłacenia wynajmu za pobyt w tym skromnym miejscu. -
Nana zawędrowała daleko od rodzimego kontynentu. Z oddali spoglądała na zniszczony zamek, który rysował się za drzewami. W towarzystwie golemów podróżowała na swoim wielbłądzie w jednostajnym i dość wolnym tempie.
Wypada znaleźć nocleg, a zamek wydaje się jedynym wyborem. Młoda alchemiczka nie czuła strachu, nawet ze swojej odległości nie widziała niczego szczególnego, a z resztą ma golemy, które w razie czego jej pomogą.
Zaczęła wędrówkę prosto pod bramę zamku.@Hekarz
-
Krodol postanowił nie czekać na odpowiedź jęczącej zjawy, więc machnął w jej kierunku dłonią zrezygnowany. Bez niej też się uda napad.
Wstał powolnie i dopiwszy ostatki z beczki, rzucił nią na grunt. Beknął głośno, co poprzedziło otarcie długiej brody z bimbru.
W dłoń chwycił swój młot kamienny i ruszył na obchós swoich ziem.
Nie spodziewał się, że po wyjściu poza bramę napotka, no właśnie. Człowiek? Ale jakiś dziwny z garbatym koniem i kamiennymi potworami.
Krodol podbiegł do człowieka i kilkanaście metrów przed nim uderzył młotem, ostrzegawczo.
- CZEGO ty tu i kto ty jest? - zapytał agresywnie.
- To moje ziemie! - ryknął i w sumie gdyby nie to, że Nana nijak wygląda na wiesniarę z pobliskich ziem to Krod już dawno by ją capnął. -
Tak trwała przyjemnie podróż do czasu wybiegnięcia giganta.
Zmieszanie na twarzy Nany było równie duże, co ten olbrzym, ale po uderzeniu młotem mimowolnie się otrząsnęła i wycofała zwierzę za golemy.
W jej skromnych muskularnie dłoniach prędko znalazła się załadowana eksplodującą mieszaniną kusza, a ona spoglądała na agresywnego rozmówcę mieszając w sobie zachwyt i przerażenie.
- Mówią na mnie Nana i jestem podróżującą alchemiczką - przedstawiła się po krótce, a potem postanowiła cel swojej wizyty wyjaśnić. Faktycznie kiepsko trafiła skoro to ziemie olbrzyma, ale może dogadają się z użyciem odpowiednich środków. - Szukam noclegu i schronienia nim wyruszę w dalszą podróż. Twój zamek to pierwsze co zobaczyłam. - oznajmiła wskazując dłonią na ruinę, która z tej odległości wyglądała znacznie gorzej niż z daleka.
- Może mogę się tu zatrzymać za odpowiednią opłatą? - zapytała i dobyła sakiewki z dwudziestoma złotymi monetami. Ma nadzieję, że to wystarczy jako zapłatę olbrzymowi. -
- Jedyne miejsce gdzie możesz przemoncować to lochy! - odpowiedział wściekłe, że znowu głupi ludzie naruszają jego ziemie.
Krodol zmierzył od stóp do głów tą całą Nanę. Jak ona śmie pytac się czy może tu się zatrzymać. Zamek Krodola to nie jest zajazd. Twarz olbrzyma zrobiła się aż czerwona.
- GOBINY! Na nią - krzyknął z całego gardła i chwycił swój kamienny młot w obie dłonie. Uderzył nim zamaszyście celując w skalnego gargulca i jednocześnie wykorzystując swój intelekt, aby połączyć owe uderzenie z magią ziemii, co powinno stworzyć falę uderzeniową, która zrani alchemiczkę albo przynajmniej zrzuci ją z “garbatego konia”. -
Kiedy chciałeś po prostu dołączyć do kogoś i mieć okazję na wspólną fabułę, ale zamiast tego on cię atakuje.
Nana spodziewała się, że olbrzym najwyżej ją przegoni. Nie zakładała tak agresywnego zachowania. Najwidoczniej musi bronić swojego życia.
Widząc wielki młot giganta wydała prosty rozkaz.
- Rozbiec się i zaatakować z obu flanek! - krzyknęła do golemów, a sama pognała pędem wielbłąda jak najdalej od uderzenia.
Może i trudno strzela się podczas jazdy, ale zasięg eksplozji powinienem zrekompensować margines błędu. Jeśli udało jej się uniknąć ataku fali uderzeniowej to wystrzeliła dwie butelki z mieszaniną eksplodującą celując w głowę giganta. -
Ten post został usunięty!
-
// Do tego będzie kiedyś okazja.
Nic nie sugeruję, //
-
//Dlatego najlepiej uzgodnić taką wspólną fabułę z drugim graczem zanim wpadnie się do innej postaci w odwiedziny.//
Gobliny zajęte były przygotowaniem do napadu na wieś, więc dobrą chwilę zajęło im zebranie się w miejscu bitwy. Widząc samotną kobietę, ruszyły śmiało w jej kierunku, ale typowo goblińska odwaga przeminęła, gdy zobaczyli kamienne Golemy. Jeden z nich pochwycił dwóch goblińskich łuczników, którzy wdrapali się na mury. Ich strzały nie wyrządziły mu krzywdy, a on sam pochwycił obu pokurczy i zrzucił ich ze słusznej wysokości. Jeden upadł i roztrzaskał się o ziemię, drugi cudem zdołał pochwycić nogi gargulca, ale ten po prostu złapał go i rozerwał na pół, zakrwawione szczątki odrzucając obok połamanego trupa jego kompana. Pozostałe Gobliny uznały więc zgodnie, że ich Duża Szefo sobie poradzi i wycofały się do środka zamku, nie chcąc walczyć z przeciwnikiem, którego nie mogą pokonać.
W międzyczasie gigantyczny młot znalazł swój cel, ale Golem nie był aż tak słaby, aby to go wykończyło. Co prawda siła ciosu posłała go kilkanaście metrów dalej, ale szybko się podniósł i chwiejnie, ale jednak, ruszył do dalszej walki, wzbijając się znowu w powietrze. Z kolei użycie Magii Ziemi mogłoby dać efekt, ale na przeszkodzie stanęła jej kiepska znajomość, przez co może i udało się wywołać wstrząs, ale ten nie dotarł nawet do kobiety ani jej wielbłąda.
//Tak, ominąłem to o wybuchowych butelkach, bo nie przepadam za takim pisaniem i preferuję jednak jedną czynność na post, więc skoro udało ci się uniknąć tego ataku, możesz spróbować zaatakować w ten sposób teraz.// -
Podróżował po świecie i akurat znalazł się w pobliżu
- Zabije olbrzyma niewiasto i cię uratuje!
Krzyknął do kobiety
- Zostaw go mnie! Nie zapomnij powiedzieć, że uratował cię Tyranus Lew Nirgardu!
Zaszarżował na olbrzyma konno i uderzył go w stopę buzdyganem atakiem z wyskoku -
//Ale wiecie, że mamy tu dziesiątki, jak nie ponad sto tematów, w których możecie zacząć, prawda?
Poza tym, jeśli już chcesz tu pisać, to nie przypominam sobie, żebyś wpisywał gdzieś w umiejętnościach zdolność skakania na kilka metrów w górę, lepiej zobacz sobie jakiego wzrostu jest postać Hekarza i zdaj sobie sprawę, że pewnie nie doskoczyłbyś mu nawet do uda.// -
//Ale tu się coś dzieje a w innych nic się nie dzieje//
-
//Ale tu się coś dzieje a w innych nic się nie dzieje//
-
//Wystarczy, że zaczniesz pisać i coś zacznie się dziać, a pretensje o to, że “nic się nie dzieje” możesz wyrazić na Czacie i skierować je do wszystkich, którzy mają tu postaci, ale nimi nie grają, bo ja nad nikim nie będę stać z batem i zmuszać do odpisów.
Skoro postanowiłeś tu pisać, to odpis będzie dopiero wtedy, kiedy cała trójka wykona swój ruch.// -
//a nie możesz teraz napisać że mi sie udało i ja zaatakuje ponownie?//
-
//Twoje pojawienie się Belka jest całkowicie pozbawione fabularnego sensu.//
- Gobiny! Rozposzyć się i atakować szczałami z lasu tom na garbatym koniu! - krzyknął Krod wydając plan ataku, tak jak robili to orczy wodzowie, gdy jeszcze służył w wojsku.
Olbrzym był wściekły, zaś apogeum gniewu osiągnął w momencie pojawienia się kolejnego człowieka. Tym razem na koniu, ale zupełnie zwyczajnym, nie jakimś tam garbatym. Wściekły Krodol postanowił spełnić chęć człowieka do śmierci, bo przecież trzeba być niezwykle głupim, aby szarżować na istotę mającą osiem metrów.
Schylił się i gdy ten miał wykonać natarcie na stopę, Krodol postarał się chwycić człeka w dłoń, a następnie ścisnął pięść z zamiarem zmiażdżenia mu wnętrzności i skończenia jego żywota. -
Wynik walki był na ten moment zadowalający, lecz nie wiedziała co przyniesie dalsze starcie. Na szczęście pojawił się człowiek, który w pełni wziął na siebie uwagę olbrzyma. Nana nie zaprzepaści takiej okazji, skierowała wielbłąda w las otaczający zamek, gdzie zniknęła wśród koron drzew.
- Gargulce! Za mną - krzyknęła na odchodne i uciekła na wielbłądzie, bo przecież nie należała do bohaterów, a przecież rzeczywiście wtargnęła na ziemię olbrzyma. Następnym razem będzie trzymała się bliżej szlaku niż bezdroży.//zmieniam temat
-
//zgłaszam sprzeciw do opuszczenia przez taco wątku. Przyszedłem mu pomóc a on ucieka//
-
//@Kubeł1001 napisz, że taco się nie udało