Zamek Nelag
-
Położony w Mrocznym Królestwie, nazwany tak na cześć Egrotha Nelaga, pierwszego Wielkie Mistrza Zakonu Mrocznych Paladynów, jest główną (i póki co jedyną większą) siedzibą tych złowrogich zakonników. Chociaż Mroczni Paladyni są uważani, według jednych słusznie, według innych nie, za kompletne przeciwieństwo Paladynów Srebrnej Dłoni, tak niektórych rzeczy nie dało się lub zwyczajnie nie chciano zmienić. Podobne jest szkolenie, identyczna zaś hierarchia, tytuły, stopnie czy nawet taktyka. Niewiele zmieniło się również budownictwo, więc gdyby odjąć wyjałowione, pozbawione życia ziemie Mrocznego Królestwa, ciemne chmury na niebie, które od czasu do czasu przecinają fioletowe błyskawice, przerażające szczyty górskie na zachodzie, sterczące niczym kły drapieżnej bestii i ogólną aurę mroku oraz przygnębienia można by odnieść wrażenie, że jest się gdzieś w Złotych Włościach.
Zamek jest potężną twierdzą. Nie może równać się z tymi, jakie mają Rycerze Śmierci czy Pakt Trzech, ale i tak stanowi imponujący widok oraz doskonały punkt obronny. Umiejscowiony na sztucznie usypanym wzgórzu, rękoma setek niewolników Mrocznych Paladynów, góruje nad okolicą, zazwyczaj płaską i monotonną. Solidne fundamenty stanowią oparcie dla linii grubych murów z blankami, które przetykają wieże i baszty. Uzupełnia to sucha fosa, most zwodzony, stalowa brama i spuszczana na nią krata. Za murami znajdują się stajnie, kuchnie, jadalnie, zbrojownie, kuźnie, pracownie alchemiczne, biblioteki, sale treningowe oraz kwatery Paladynów. W obronnym kasztelu na środku dziedzińca mieszka zaś sam Wielki Mistrz oraz inni najważniejsi dostojnicy zakonu, mają oni tu też swoją salę narad, gdzie debatują nad losami organizacji. U podnóża kopca wzniesiono zaś osadę, część z niej zamieszkują wolne istoty, przedstawiciele wielu ras, część z nich żyła w Mrocznym Królestwie wcześniej, inni przybyli tu z różnych rejonów Elarid, wszyscy zaś przyrzekli wierność Paladynom. W razie potrzeby są powoływani pod broń, a w czasie pokoju służą za kowali, płatnerzy, cieśli, bednarzy i innych rzemieślników. Zamieszkują jednak ledwie jedną trzecią osady, resztę stanowią niewolnicy, pilnowani przez garstkę Paladynów i nadzorców spośród wolnych mieszkańców. Ci pochodzą z zakupów i wypraw wojennych, niektórzy są też podarkami. Tak czy siak, mieszkają w o wiele gorszych warunkach, większość dni spędzając w pobliskim paśmie górskim, gdzie wydobywają dla Paladynów kamień, granit oraz rudy miedzi, srebra i żelaza, tak na ich własny użytek, jak i na handel, są oni bowiem zależni od dostaw żywności z zewnątrz, nie mając warunków do uprawy roślin czy hodowli zwierząt na miejscu. Stąd uważa się, że najlepszym sposobem na zdobycie tego zamku jest złamanie obrońców głodem. Osadę otacza dodatkowa linia murów z blankami, wieżami i basztami, wyposażona w suchą fosę i wzmocnioną bramę, umocnienia te jednak służą przede wszystkim wykrwawieniu atakujących i opóźnieniu szturmu na właściwą fortecę, ochrona życia wolnych i niewolnych mieszkańców osady jest raczej mniej priorytetowa. -
Reinhardt przebywał w swojej komnacie i obserwował przez okno krajobraz otaczający siedzibę Mrocznych Paladynów. Zwykle tak robił w oczekiwaniu na to, aż nie przybędzie jakiś przedstawiciel Mrocznych Paladynów, który poinformuje go o tym, że kapitula zakonna ma dla niego jakieś zadanie.
Od czasu do czasu, Reinhardt wpatrywał się także w swój amulet. Oczekiwał nie tylko rozkazów od Wielkiego Mistrza zakonu, ale również rozkazów od swojego faktycznego mistrza, jakim był Vomoch. Nie wiedział jednak tego, kto pierwszy zwróci się do niego z rozkazami. -
Odpowiedź nadeszła dość szybko, bo amulet zaczął stopniowo zwiększać swoją temperaturę oraz jarzyć się mdłym światłem. Wiedziałeś, że im dłużej będziesz zwlekać z odpowiedzią, tym gorętszy i jaśniejszy będzie. Była to jednak tylko forma przypomnienia, gorzej że z każdą chwilą opóźnienia nawiedzał cię paskudny ból głowy, który później nie chciał odpuścić przez minimum kilka dni.
-
Wziął amulet do ręki i spojrzał na wydobywające się z amuletu światło. Był zaintrygowany tym, co mógłby zlecić mu Vomoch.
– Jakie są Twe rozkazy, Mistrzu? - zapytał, spoglądając w amulet. -
- Udasz się do Verden. - odparł od razu, bez jakiegokolwiek przywitania, kurtuazji czy innego wstępu, ale to nic dziwnego, byłeś w końcu ledwie jego sługą. - Moi szpiedzy donieśli mi, że Nordowie zaatakowali państwo tych Krzyżowców Argentu, jak się nazywają. Chcę abyś przekonał się na własne oczy, jak się im wiedzie, a gdyby wyrazili taką chęć, to nawet ich wspomógł. Nie są to co prawda Paladyni, ale wyeliminowanie każdego sługi światła jest nam na rękę. Zwłaszcza, że ci barbarzyńcy cenią sobie przede wszystkim siłę, sprawność w boju i odwagę. Pokaż im to wszystko, a istnieje szansa, że dzięki temu zyskam kolejnych rekrutów do przemiany.
-
– Zrobię, co każesz. - odpowiedział krótko, zabierając swój ekwipunek. Gdy już wziął ze sobą wszystko, czego potrzebował, wyszedł ze swojej komnaty, skąd udał się do stajni, aby zabrać z niej swojego demonicznego wierzchowca.
-
Nikt nie był na tyle głupi, aby wejść w drogę Mrocznemu Paladynowi i Nadczłowiekowi, więc udało ci się zająć tym wszystkim. No, może prawie nikt.
- Wybierasz się gdzieś? - usłyszałeś za plecami, gdy szykowałeś Zmorę do drogi. Głos był ci dobrze znany, należał do jednego z najbardziej ekstrawaganckich Paladynów w Zakonie, Styrica imieniem Zamar. Wyszkolony we władaniu przynajmniej kilkoma rodzajami Magii (sam zapewniał, że był ich tuzin, nim tu przybył, ale większość Paladynów wolała ostrożniejsze szacunki) w Gildii Magów, opuścił ją, aby wykorzystać te talenty na własną korzyść, głównie jako słono opłacany najemnik i łowca głów. Do Mrocznego Królestwa przybył, gdy zrobił coś, przez co był poszukiwany w całym Verden, chociaż nie zwierzał się nikomu, co to dokładnie było, a wśród Mrocznych Paladynów do dziś trwają o to zakłady. Szukał tu nowej mocy, artefaktów i zapomnianych rytuałów, odnalazł ten zamek i wstąpił w szeregi Zakonu, opanowując Magię Mroku niewiele gorzej, niż wasz Wielki Mistrz. Od tej pory to on szkolił nowych rekrutów w posługiwaniu się tak nią, jak i innymi arkanami sztuk tajemnych, chociaż często urywał się na własne wyprawy poza zamkowe mury. Jako jeden z nielicznych Paladynów nie nosił też żadnej zbroi, jego ciało nie było do niej przystosowane, zamiast tego nakładał jedynie lekką zbroję skórzaną. Mimo to nosił przy pasie dwa długie miecze, a kolejne dwa na plecach. Jak sam wielokrotnie widziałeś, sam władał jedynie sztyletem, który nosił w osobnej pochwie, mieczami zaś sterował przy pomocy Magii i siły własnego umysłu, co stanowiło naprawdę przerażające połączenie. I bardzo skuteczne. - Może twój Mistrz zlecił ci robótkę na boku, co? - dodał, celowo mówiąc “twój”, a nie “nasz”, jakby domyślając się, że to Lord Demonów kazał ci opuścić zamek. -
Już miał w zasadzie odjeżdżać z Zamku i wyruszać do Verden, ale musiał zostać zatrzymany przez Styrica. Wszedł na Zmorę, jednak nie zdecydował się odjechać z zamku bez jakiegokolwiek słowa. Zamiast tego, Reinhardt odwrócił głowę w kierunku maga.
– Jeśli bym Ci powiedział, gdzie zamierzam się udać i w jakim celu chcę to zrobić… Co byś zrobił z tą informacją? - zapytał Zamara. -
- Kto wie? - odparł, drapiąc się z zamyśleniem w podbródek. - Może przebiłbym cię moim mieczami, tu i teraz? A może doniósłbym o wszystkim mistrzowi? Albo… Wybrałbym się z tobą, gdybym miał z tego jakiekolwiek korzyści.
-
Ostatnie zdanie zaintrygowało Reinhardta. O ile poprzednie odpowiedzi były dla niego przewidywalne, tak zaciekawiło go, jaką korzyść mógłby odnieść Styric podczas “wizyty” w Argencie?
– Dobra, masz mnie. Jadę do Argentu z polecenia mojego mistrza. Tylko jakie korzyści miałbyś z tego odnieść? -
- To zależy po co tam jedziesz. Argent był niegdyś stolicą Księstwa Ludzi, nim całe ich państwo przejęli Krzyżowcy. Nienawidzą oni wszystkich ras poza ludźmi właśnie, więc nawet jako osoba uczona, a tym bardziej Mroczny Paladyn, nie miałem jak dostać się do ich archiwów. Jeśli udajesz się do miasta to chętnie ruszę z tobą, aby przyjrzeć się ich zbiorom.
-
– Będę wspierał najazdy Nordów na państwo Krzyżowców, a tych postaram się podporządkować sobie. Możemy po drodze odwiedzić miasto i dopnę wszelkich starań, aby zbiory z archiwów zostały pozostawione Tobie.
-
- Dodaj do tego ich nędznych kapłanów i oficerów, którzy mają na rękach krew moich braci, a masz moje miecze i moją Magię w tej straceńczej wyprawie.
-
– Wygląda więc na to, że wywołamy spory chaos w Argencie, Zamarze. - odparł, a następnie wyciągnął rękę w kierunku Styrica, aby ten mógł ją uścisnąć. - Stoi. Zarówno wytępimy oficerów i kapłanów Argentu, jak i zdobędziesz zbiory z ich archiwów.
-
Uścisnął ci ją i ruszył przygotować się do drogi. A może wspomnieć o tym waszemu Mistrzowi? Tak czy siak, wrócił po mniej niż kwadransie ze wszystkim, co potrzebne, dosiadł swego bojowego rumaka i był gotów do drogi.
-
Skoro Styric powrócił przygotowany do podróży, to Reinhardt czym prędzej ruszył na swoim demonicznym wierzchowcu przez bramę zamkową, kierując się w stronę granicy Mrocznego Królestwa z Nirgaldem.
-
//Zmiana tematu. Zacznę ci gdzieś w państwie Krzyżowców.//