Logo

    Wieloświat

    • Zarejestruj się
    • Zaloguj się
    • Szukaj
    • Kategorie
    • Ostatnie
    • Użytkownicy
    • Grupy

    Krwawe Wybrzeże

    Elarid
    2
    104
    1655
    Załaduj więcej postów
    • Najpierw najstarsze
    • Najpierw najnowsze
    • Najwięcej głosów
    Odpowiedz
    • Odpowiedz, zakładając nowy temat
    Zaloguj się, aby odpowiedzieć
    Ten temat został usunięty. Mogą go zobaczyć tylko użytkownicy upoważnieni do zarządzania tematami.
    • Kubeł1001
      Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

      - Ich lider… Jest intrygujący. Nie jest starym i dziwacznym szamanem ani żądnym krwi barbarzyńcą, tak jak nasi poprzedni znajomi. - odparł Styric, składając dłonie za plecami i kontynuując przechadzkę po obozie. - Na pewno będzie dużo bardziej skłonny do współpracy, ale trudniejszy w manipulowaniu. Nie jest głupi ani prymitywny, widział i przeżył wiele. Trzyma jak psa bestię, której jego współplemieńcy boją się bardziej, niż dorosłych Mamutów. Ma za niewolnicę Orczycę, które rzadko ulegają przedstawicielom ras, które uznają za słabsze, a za takich posądzają prawie wszystkich. Jego topór miał wyryte na ostrzu krasnoludzkie inskrypcje… Kimkolwiek jest, Sibbor będzie najciekawszym Nordem, jakiego poznałem. I być może najużyteczniejszym dla nasze sprawy.

      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
      • theslowestfootintheeast
        theslowestfootintheeast Soviet Dust ostatnio edytowany przez

        – Najważniejsze jest to, aby udało się nawiązać współpracę między nami a Sibborem i jego ludźmi. Być może Nordowie pomogą nam, jeśli będziemy chcieli wyplenić Paladynów Srebrnej Dłoni. Możliwe, że nawet pozyskamy nowych rekrutów.

        One wszystkie nie żyły! Ostatni strzał ustawił akcent na tych wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego. Zdjąłem palec ze spusta… i wtedy było po wszystkim.

        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
        • Kubeł1001
          Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

          //*Krzyżowców Argentu.//
          - Uważasz, że któryś z nich by się nadawał? - zapytał Zamar, a powątpiewanie z lekką nutą rozbawienia usłyszałby nawet średnio rozgarnięty Ork.

          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
          • theslowestfootintheeast
            theslowestfootintheeast Soviet Dust ostatnio edytowany przez

            // W tym przypadku akurat chodziło mi o Paladynów, a nie Krzyżowców Argentu. //
            – Jeśli uda się część z nich zmanipulować, by przyłączyli się do nas, to możliwe, że znajdziemy jakiś pożytek z nich.

            One wszystkie nie żyły! Ostatni strzał ustawił akcent na tych wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego. Zdjąłem palec ze spusta… i wtedy było po wszystkim.

            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
            • Kubeł1001
              Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

              //No dobra, w tym kontekście ma to jak najbardziej sens.//
              - Nie o to mi chodzi. - mruknął. - Każdemu z nich możemy dać zaklętą broń i zbroję, niektórych nawet nauczyć Magii Mroku. Chodzi mi o to, czy z żądnych krwi dzikusów i barbarzyńców zdołamy przemienić ich w kogoś więcej, niż w tych samych dzikusów i barbarzyńców, ale lepiej uzbrojonych.

              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
              • theslowestfootintheeast
                theslowestfootintheeast Soviet Dust ostatnio edytowany przez

                Reinhardt westchnął w odpowiedzi na słowa Styrica. Im dłużej o tym myślał, tym bardziej wydawało mu się, że Nordowie rzeczywiście nie przydadzą się jako nowi rekruci Mrocznych Paladynów. Mogliby być pożyteczni jako wojownicy Vomocha, choć i tak najpewniej byliby lepiej uzbrojonymi barbarzyńcami.
                – Możliwe, że masz rację. Jeśli nie Nordowie, to kto miałby zasilić szeregi Mrocznych Paladynów? Myślisz, że są tutaj jacyś kultyści bądź amatorzy Magii Zła, którzy nienawidzą zarówno Krzyżowców Argentu, jak i Paladynów Srebrnej Dłoni?

                One wszystkie nie żyły! Ostatni strzał ustawił akcent na tych wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego. Zdjąłem palec ze spusta… i wtedy było po wszystkim.

                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                • Kubeł1001
                  Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

                  - Magia patrzy łaskawie na szlachetnie urodzonych i chłopskich synów, na wojowników i na kupców, na uczonych i barbarzyńców… Owszem, mogą tu być tacy, którzy mają potencjał. Wątpię, aby o tym wiedzieli a tym bardziej potrafili się nim posłużyć tak, aby nie zabić przypadkiem siebie lub kogoś. Dołączmy do nich przy ognisku, na opowieściach, o których mówił Wulig. Zapewne zbierze ich się tam wielu, mogę wysondować ich Magią Mroku i sprawdzić, czy któryś nadawałby się na potencjalnego ucznia. A teraz muszę iść i pomedytować, zaczęło mnie to wszystko nużyć.
                  //Możemy uznać, że Nordowie pokazali wam kwatery, czyli jakieś zwykłe namioty, w których możecie odpocząć. Jeśli nie chcesz już z nikim gadać ani nic robić to możesz zabić tam czas i przewijamy do opowieści przy ognisku.//

                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                  • theslowestfootintheeast
                    theslowestfootintheeast Soviet Dust ostatnio edytowany przez

                    – Wyśmienicie. Zajmij się czymś, a ja dołączę do Ciebie przy ognisku. - odpowiedział, po czym zasalutował na pożegnanie i postanowił obejść obóz Nordów w celu zwiedzenia całego obozu, a także znalezienia swoich kwater na tę noc.
                    // Jestem gotów przejść dalej, taki ogólnikowy post napisałem. Z góry przepraszam za nieaktywność, ale mnie naszedł mocno leń. W przyszłym tygodniu postaram się odpisać w Oskad. Chyba. //

                    One wszystkie nie żyły! Ostatni strzał ustawił akcent na tych wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego. Zdjąłem palec ze spusta… i wtedy było po wszystkim.

                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                    • Kubeł1001
                      Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

                      //Spoko. Miło cię znowu widzieć, bo w międzyczasie obmyśliłem fabułę dla obu twoich postaci Elarid mocno do przodu.//
                      Choć po tych rewelacjach, które zobaczyłeś w otoczeniu dowodzącego tą armią Norda, mógłbyś spodziewać się wielu rzeczy, jakie zastaniesz w obozie, tak nie odkryłeś nic szczególnie interesującego. Dopiero po drodze do twojej kwatery zrobiło się ciekawiej, bo minąłeś się z dwiema kobietami, co raczej nie było typowe dla nordyjskich obozów, chyba że były one brankami lub niewolnicami. Te tutaj jednak w ogóle na takie nie wyglądały. Jedna z nich bez wątpienia pochodziła z mroźnej ojczyzny barbarzyńców, miała typowe dla nich cechy wyglądu, jak błękitne oczy i blond włosy do ramion. Jej ciało, równie powabne co zahartowane treningami i walką, ozdabiały różne, dziwne tatuaże, wykonane przy pomocy niebieskiej, białej i czerwonej farby. Mogłeś się temu dokładnie przyjrzeć, bo miała na sobie bardzo skąpy strój, a zarzucona na plecy peleryna z niedźwiedzia niewiele pomagała w okryciu jej ciała. Mijając cię, spojrzała na ciebie wrogo, kładąc dłonie na rękojeściach dwóch długich, zakrzywionych noży, ale nie wyciągnęła ich zza paska. Druga z kolei pochodzić musiała z Verden. Ubrana była w typowo męski strój, a więc zwykłe buty, spodnie, pas i tunikę, na którą miała narzucą przeszywanicę i krótką kolczugę. Pod pachą niosła hełm z nosalem, a w pochwach przy pasie miała sztylet, jednoręczny miecz i nóż. Ona z kolei przyglądała ci się z zaciekawieniem, ale nic poza tym. Po tym spotkaniu dotarłeś do kwatery, która mieściła się tuż obok tej zajmowanej przez Zamara. Nordowie nie mieli czasu i miejsca na wygody, nie gdy byli na wojnie, więc trafił ci się zwykły namiot, a na nim posłanie ze skór. Niewiele, ale bywało gorzej. Reszta dnia minęła ci raczej spokojnie, po kilku godzinach zajrzał do ciebie Styric, który już ruszył w kierunku ogniska Nordów, ty też powinieneś się wybrać. Zwłaszcza, że minęło sporo czasu od twojego ostatniego posiłku, a drogę do ogniska niezawodnie wskazywał ci zapach smażonego mięsa.

                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                      • theslowestfootintheeast
                        theslowestfootintheeast Soviet Dust ostatnio edytowany przez

                        Mało dziwnym dla Reinhardta było to, że spotkał w obozie Nordkę - w końcu Nordowie słynęli z męstwa, a koncept kobiety-wojowniczki nie był czymś kuriozalnym. Co było kuriozalne to fakt, że w obozie znajdowała się kobieta, najpewniej z Verden, która nie była niewolnicą Nordów, a prawdopodobnie walczyła po ich stronie. Co więcej, owa kobieta przyglądała się wcześniej Mrocznemu Paladynowi z zaciekawieniem. Czy wynikało to z samego faktu, że Reinhardt był Mrocznym Paladynem bądź wojownikiem na usługach demona? A może miało to związek z sygnetem rodu van Kruger, który nosił na jednej z rękawic?

                        Cokolwiek by to nie było, na owe pytanie Reinhardt odpowie sobie później, a także być może pozna się bliżej z tą kobietą. Wiedziony zapachem smażonego mięsa, Mroczny Paladyn ruszył w stronę ogniska, aby spotkać się z Nordami i wysłuchać ich historii.

                        One wszystkie nie żyły! Ostatni strzał ustawił akcent na tych wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego. Zdjąłem palec ze spusta… i wtedy było po wszystkim.

                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                        • Kubeł1001
                          Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

                          //Bardziej chodzi o to, że na wyprawy wyruszają mężczyźni i tylko oni, bo ktoś musi zostać w wiosce, polować, bronić domu, zajmować się dziećmi i tak dalej. I właśnie taka rola przypada kobietom, gdy ich mężowie, bracia i ojcowie są na wojnie. Czyli w zasadzie muszą robić to, co do tej pory, plus obowiązki mężczyzn. O to mi w tamtym poście chodziło.//
                          Ognisko było naprawdę spore, wokół niego ustawiono drewniane ławy, na których mógłby zmieścić się tuzin ludzi, teraz jednak panował tu niewielki tłok, przy ogniu siedzieli tylko Zamar, Wulig i kilku innych Nordów. Większość otaczała któreś z kilkunastu innych ognisk, mniejszych, ale zaopatrzonych w rożny, nad którymi smażyło się mięso.

                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                          • theslowestfootintheeast
                            theslowestfootintheeast Soviet Dust ostatnio edytowany przez

                            Podszedł bliżej do ogniska, a następnie usiadł obok Styrica, jeśli było obok niego jakieś wolne miejsce.
                            – Cóż… Skoro jesteśmy tutaj z moim towarzyszem, chcielibyśmy usłyszeć o historii Waszego plemienia. - odrzekł, spoglądając na Wuliga.

                            One wszystkie nie żyły! Ostatni strzał ustawił akcent na tych wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego. Zdjąłem palec ze spusta… i wtedy było po wszystkim.

                            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                            • Kubeł1001
                              Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

                              - Zaczekajcie na innych. - powiedział tamten, wskazując na krzątających się wokół Nordów. - Prawdziwych Krwawych Orłów, którzy urodzili się i wychowali w naszym plemieniu jest tu tylko garstka, trochę ponad załoga jednego drakkara. Pozostali to ci, którzy również stracili swoje klany, zostali z nich wygnani lub sami je opuścili. Przed wymarszem na wojnę nie mieliśmy wiele czasu, aby im o wszystkim opowiedzieć, też pewnie chcą usłyszeć. A jeśli nie, to nie mają wyboru, wódz kazał, aby każdy z nich znał nasz historię tak dobrze, jak swoją własną. Ale minie trochę czasu, nim się zbiorą, więc mogę odpowiedzieć na wasze inne, bardziej konkretne pytania, jeśli jakieś macie. - wyjaśnił, a gdy skończył, tobie na myśl od razu przyszły te dwie kobiety, które spotkałeś wcześniej, ale mogłeś zapytać też o inne rzeczy: krasnoludzki topór, tygrysa, Orczycę czy cokolwiek innego.
                              //Nieważne co wybierzesz, wszystko zostanie opisane w ten czy inny sposób w kolejnych postach, więc weź to, co cię najbardziej interesuje na tę chwilę. I umówmy się, że wybierz tylko jeden z tych tematów, reszta będzie później, w ramach historii.//

                              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                              • theslowestfootintheeast
                                theslowestfootintheeast Soviet Dust ostatnio edytowany przez

                                – Powiedz mi, Wuligu… Jak często kobiety walczą w takich wyprawach wojennych, jak Wasza? - zapytał, opierając się jedną ręką o swój miecz dwuręczny. - Zadaję to pytanie, gdyż idąc do swych kwater, spotkałem dwie kobiety niebędące niewolnicami. Pierwsza z nich bez wątpienia musiała pochodzić z Karak’Akes, patrząc na to, że miała typową urodę dla Nordów. Miała ciało pokryte tatuażami, a jej strój był dość skąpy, przy czym charakterystyczna była peleryna z niedźwiedzia. Druga zaś jest… co najmniej intrygująca. Spodziewałem się tego, że kobiety z Verden będą brane przez Nordów jako niewolnice, ale nie widziałem takiej, która walczyłaby po stronie najeźdźców. Na jej ekwipunek składały się przeszywanica, kolczuga, hełm z nosalem, sztylet, jednoręki miecz i nóż, a odziana była w typowo męski strój dla ludzi z Verden. Wiesz coś może o nich?

                                One wszystkie nie żyły! Ostatni strzał ustawił akcent na tych wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego. Zdjąłem palec ze spusta… i wtedy było po wszystkim.

                                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                                • Kubeł1001
                                  Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

                                  Uśmiechnął się, gdy tylko usłyszał pytanie, a gdy skończyłeś swój wywód, pokiwał głową.
                                  - Tak, to nietypowe dla naszej rasy. Kobiety Nordów są silne, dumne i waleczne, dużo groźniejsze niż słabi mieszkańcy Verden. Ale nasze klany to nie tylko wojownicy: to też kobiety, dzieci i starcy. Gdy my wyruszamy na wyprawę, to one muszą bronić reszty klanu przed wrogami i dzikimi bestiami, polować, zajmować się domowym ogniskiem. Bez nich nasze dzieci i starcy pomarliby, nim wrócilibyśmy z wyprawy. Dlatego tradycyjnie mężowe, bracia czy ojcowie obdarowują swoje żony, córki i siostry po powrocie, przypada im zawsze piąta część łupu. Kobiety walczą z nami ramię w ramię tylko wtedy, gdy nie mają innych obowiązków i zobowiązań. Nilsfna to jedna z nich. Nie ma rodziny, którą powinna się opiekować, bo jest kapłanką Tempusa. To ona czyni wróżby, aby poznać wynik bitew, to ona zagrzewa naszych wojowników do walki wieściami od Tempusa, ona wreszcie składa mu najwięcej ofiar. Najznamienitsi i najwaleczniejsi jeńcy trafiają się właśnie jej, aby ku chwale Tempusa złożyła ich w ofierze: ścięła lub powiesiła, jak nakazuje tradycja. Przyłączyła się do nas kilka lat temu, gdy nasza wojenna sława rozniosła się po całym Karak’Akes. Twierdzi, że jest jedynie oblubienicą Tempusa, ale wszyscy wiemy, że nocami ogrzewa łoże naszego wodza… Pamiętaj tylko, aby przy niej o tym nie wspominać, bo wpadnie w furię, a w walce jest groźniejsza niż wielu zebranych tu zbrojnych. No i zawsze może rzucić na ciebie klątwę, a choć nie jesteś jednym z nas, to gniew Tempusa i tak by cię dopadł. Drugą kobietą jest Lilren. Pochodzi z Verden, z jednej z nadmorskich osad. Jeśli myślisz, że ten najazd, jaki podjął Jarahan, jest nieskoordynowaną wyprawą łupieżczą, to jesteś w błędzie. Nasi zwiadowcy, często podający się za kupców, podróżników lub najemników, przemierzali Verden lądem i pływali wzdłuż jego wybrzeży. Sibbor wziął część z naszych wojowników, wraz z zaciągiem zbrojnych z Jarahan, po czym popłynął drakkarem na zwiad. Niestety, po drodze dopadł go sztorm. Tempus nie był im łaskawy, roztrzaskał okręt, a z całej załogi uratował się tylko nasz wódz. Wyłowili go rybacy z pobliskiej osady, a sołtys przyjął go do siebie, leczył i się nim opiekował. W zamian za pomoc, obronił on ich przed atakiem bandytów, a tak przynajmniej myślał. Ci jednak okazali się ludźmi miejscowego feudała, który używał bandyckich metod, aby wysiedlić krnąbrnych chłopów z tej osady i sprowadzić w ich miejsce nowych osadników. Nie wiem czemu, verdeńska polityka i społeczeństwo wciąż mnie zadziwiają i są mi obce. Tak czy siak, Sibbor obiecał im pomóc, w zamian za łódź, zapasy i informacje o okolicy. Sołtys osady się zgodził, wręczył mu wszystko wraz z mapą całej prowincji Cesarstwa, ale postawił dodatkowe warunki: chciał śmierci poborcy podatków, który dawał się we znaki chłopom bardziej niż szlachcic oraz uratowania jego córki, Lilren. Pewnego razu, podczas objeżdżania włości, szlachcic ją zobaczył i wziął na swój dwór jako służkę, a traktował ją gorzej niż niewolnicę i dziwkę. Sibbor zgodził się i po dwóch tygodniach obserwowania swoich celów, zamordował poborcę na polowaniu, gdy był jedynie z niewielką eskortą. Tak butny, dumny i okrutny wcześniej, jak żalili się chłopi, gdy jego ludzie ginęli jeden po drugim wokół niego zupełnie stracił rezon i zamiast walczyć, chciał przekupić naszego wodza, za co ten ściął mu głowę toporem i odesłał ją do dworu szlachcica z wiadomością. Miał w niej oczekiwać go w konkretnym miejscu i porze. A gdy ten ruszył na umówione spotkanie ze zbrojną świtą, chcąc pomścić zniewagę i zabić Sibbora, ten przemykał właśnie do jego dworu przy pomocy Lilren. Po zabiciu nielicznych strażników, jacy tam zostali, zabrał nieco bogactw z jego skarbca oraz dziewczynę i tej samej nocy odpłyną ofiarowaną przez chłopów łodzią. Udali się do Gilgasz, gdzie Sibbor najął nordyjskich najemników i opłacił ich z góry skradzionymi dobrami. Zaciągnęli się na statek handlowy płynący do Dekapolis, ale po wręczeniu kapitanowi małego mieszka ze złotem, zatrzymali się w tamtej wiosce. Sibbor zostawił tam najemników, aby bronili mieszkańców przed szlachcicem, dał też sołtysowi nieco złota oraz wyszytą przez Lilren chorągiew. Był na niej symbol Jarahanu. Polecił sołtysowi, aby wystawiał ją zawsze, gdy zobaczy jakikolwiek drakkar. Dzięki temu wioska nie musi obawiać się najazdów, ten symbol respektują wszyscy Nordowie, zrzeszeni w tej organizacji lub nie. Powróciwszy do Karak’Akes, zdał relację z tego, co przeżył, a od tamtej pory nasze okręty mogą zawijać do tamtej wioski bez przeszkód. Dzięki obstawie najemników, szlachcic nie może im nic zrobić, a dzięki handlowi z naszymi wojownikami i kupcami, osada się bogaci, dziś jest już małym miasteczkiem, tylko w teorii podlegającym tamtemu szlachcicowi. Chłopi zaś pomagają nam na wszelkie sposoby, zaopatrują nas, a także dostarczają informacji ze swojej okolicy i całego Cesarstwa. Lilren zaś została przy naszym wodzu. Imponuje jej nasze życie i obyczaje, nie mogła też zostać w wiosce, więc uczymy ją wszystkiego, co sami umiemy, a ona miała już okazję wykazać się odwagą i sprytem podczas naszych podróży i walk.

                                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                                  • theslowestfootintheeast
                                    theslowestfootintheeast Soviet Dust ostatnio edytowany przez

                                    Również pokiwał głową, kiedy Wulig zakończył swój wywód. Choć kwestia klątwy nie wywołała na nim większego wrażenia, patrząc na to, że zawarł pakt z Demonem, to nie zamierzał narażać się na gniew bóstwa tylko dlatego, że obraziło się jego kapłankę. Tym bardziej, że miał ambicje wykazania się przed swoim patronem. Być może kiedyś zostałby wynagrodzony nawet przemianą w Demona…
                                    – Doprawdy interesujące. Tym bardziej nie spodziewałem się tego, że Nordowie handlują z kimś z Verden. Spodziewałem się raczej tego, że plemiona Nordów będą handlowały między sobą, a ludy spoza Karak’Akes będą jedynie ofiarami najazdów nordyckich.

                                    One wszystkie nie żyły! Ostatni strzał ustawił akcent na tych wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego. Zdjąłem palec ze spusta… i wtedy było po wszystkim.

                                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                                    • Kubeł1001
                                      Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

                                      - Może i jesteś lepszym wojownikiem niż większość Verdeńczyków, ale twoje myślenie w niczym się różni: jesteśmy najeźdźcami, ale jesteśmy też wojownikami, podróżnikami, odkrywcami i handlarzami. Nasza ojczyzna ciągle nas uczy i doświadcza. Nie możemy imać się tylko jednego zajęcia, bo byśmy tam nie przeżyli. Jeden i ten sam Nord jest łowcą, który wyruszy w tundrę polować, rzeźnikiem, który oprawi zwierzynę, kupcem, który wyruszy ją sprzedać, a gdy nadarzy się okazja, to równie dobrze może też stać się najemnikiem, gdy ktoś zaoferuje mu złoto za ochronę podczas podróży, lub piratem czy łupieżcą, który zdobędzie dodatkowe zyski najazdem i toporem, a nie handlem i sakiewką. Wy musicie się jeszcze wiele nauczyć, żeby nam dorównać.

                                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                                      • theslowestfootintheeast
                                        theslowestfootintheeast Soviet Dust ostatnio edytowany przez

                                        – Być może. Oby nasza współpraca przebiegła pomyślnie.
                                        // Nie mam w zasadzie nic do dodania w tej rozmowie, także jeśli nie ma z tym problemu, to moglibyśmy przewinąć dalej. //

                                        One wszystkie nie żyły! Ostatni strzał ustawił akcent na tych wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego. Zdjąłem palec ze spusta… i wtedy było po wszystkim.

                                        1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                                        • Kubeł1001
                                          Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

                                          Powoli wokół głównego ogniska zaczęło pojawiać się coraz więcej Nordów, niektórzy dopiero co zaczynali posiłek, inni byli już po. Wtoczono też w pobliże beczki z piwem oraz przyniesiono kufle, aby każdy mógł spróbować trunku, zapewne zrabowanego w karczmie czy gospodzie w jakiejś osadzie. Nordowie rozmawiali ze sobą, śmiali się i żartowali, ale gdy Wulig powstał i stanął na ławie, aby być lepiej widocznym, barbarzyńcy niemal natychmiast umilkli. Może byli spragnieni jego historii, a może miał on tu pozycję i związany z nią szacunek na równi z wodzem całej tej armii, Sibborem.
                                          - Jesteśmy Krwawymi Orłami. - zaczął Wulig, rozglądając się wokół i patrząc na wszystkich. - Wielu z was jest mi braćmi, z którymi walczyłem od mroźnej tundry, przez orcze stepy, po wybrzeża Verden. Ale są tu też ci, którzy sami chcieli się do nas przyłączyć, zwabieni wojenną sławą, naszą i naszego wodza. Wcześniej mieliście swoje własne klany, ale wstępując w nasze szeregi, staliście się Krwawymi Orłami, nawet jeśli zostaliście wygnani przez swoich współplemieńców, sami od nich odeszliście lub nie macie klanów. Usiądźcie więc i posłuchajcie o naszej historii. Mojej, Sibbora i tych, którzy braliśmy w niej udział. I waszej, bowiem stała się częścią waszego życia, gdy przysięgaliście na Tempusa wierność naszemu wodzowi.
                                          Po tej wypowiedzi zaczerpnął oddechu, zamyślił się na chwilę, pewnie aby uporządkować opowieść i zaczął:
                                          - Krwawe Orły był kiedyś najstraszniejszym klanem Nordów w całym Karak’Akes. Byliśmy niezrównanymi wojownikami, jeden nasz mężczyzna liczył się za trzech innych Nordów lub więcej, jedna nasza kobieta za dwóch. Hartowaliśmy swoje ciała, umysły i umiejętności w ogniu niekończących się walk. Plemiona Zielonoskórych na nasz widok ustępowały nam z drogi lub uciekały, czasem nawet za cenę dopiero co zdobytego łupu; Krasnoludy potrajały eskorty swych karawan, gdy dowiedziały się, że możemy być w pobliżu ich szlaków handlowych, a często nawet to im nie wystarczało; mieszkańcy Dekapolis zgrzytali bezsilnie zębami za murami swych miast, widząc jak ich karawany padają naszym łupem, jedna po drugiej; inni Nordowie bali się nas, nienawidzili i podziwiali jednocześnie. Mówili o nas, że jesteśmy wybrańcami Tempusa, że zasiądziemy po jego prawicy, gdy trafimy do jego sali biesiadnej po śmierci. Tak, bano się nas i nas podziwiano. Ale nie mieliśmy wielu przyjaciół, a żadnych sojuszników. I to właśnie nas zgubiło…
                                          Na chwilę znów przerwał, choć tym razem nie wydawał się zbierać myśli, a wręcz przeciwnie: dokładnie wiedział, co chce powiedzieć, ale potrzebował chwili, aby przygotować się na powtórzenie historii wydarzeń, które miały na niego tak wielki wpływ.
                                          //Zostało mi jeszcze sporo do napisania, ale nie chce mi się już tego ciągnąć, czytanie takiego bloku tekstu też może nie być przyjemne, więc w kolejnych postach pisz po prostu, że słuchał, dodaj do tego opcjonalnie jakieś uwagi postaci, przemyślenia i tak dalej, a ja będę wrzucał kolejne fragmenty opowieści.//

                                          1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                                          • theslowestfootintheeast
                                            theslowestfootintheeast Soviet Dust ostatnio edytowany przez

                                            Uważnie słuchał opowieści Wuliga, przy czym nie miał żadnych pytań na ten moment. Na pewno jego uwagę przykuła wzmianka o tym, że Krwawe Orły były uznawane za wybrańców Tempusa, a także fakt, że zgubił ich brak sojuszników. Jeśli wykorzystaliby swoją renomę wybrańców Tempusa, to mogliby znaleźć sojuszników pośród Nordów, a być może nawet zjednoczyliby większość lub wszystkie plemiona, tworząc potężne państwo Nordów w Karak’Akes.

                                            One wszystkie nie żyły! Ostatni strzał ustawił akcent na tych wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego. Zdjąłem palec ze spusta… i wtedy było po wszystkim.

                                            1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                                            • Kubeł1001
                                              Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

                                              - Pewnego dnia, do naszego obozu położonego na wysepce w widłach zamarzniętej rzeki, przybył tajemniczy nieznajomy. Do dziś nie wiemy, kim był, jak się zwał ani co robił wcześniej. A tym bardziej jak minął nasze straże i dostał się wprost do namiotu wodza. Gdyby kazał on go wtedy ściąć, nasza historia potoczyłaby się inaczej. Odszedł dzień później do Bryn‐Shander, stolicy Dekapolis, a nam wódz obwieścił, że idziemy na wojnę. Nic dziwnego, byłaby już chyba szósta w tym pamiętnym roku, ale po chwili zrozumieliśmy, że różni się od innych, które prowadziliśmy do tej pory: nasi wojownicy mieli dostać się do Bryn‐Shander, zabić burmistrza i innych miejskich urzędników, a na ich miejsce wprowadzić tego tajemniczego mężczyznę. Nie wiem, czy nasz wódz rzeczywiście uwierzył w jego obietnice, czy został opętany jakąś Magią, ale nasi wojownicy widzieli już setki pędzonych ulicami miasta jeńców, uginające się od ciężaru łupów wozy, największą ofiarę złożoną Tempusowi w całej historii… No i chwałę, przede wszystkim chwałę: Krwawe Orły dokonałyby czegoś, czego nie zrobił nigdy nikt przed nimi, ani Nord, ani Ork, ani Krasnolud, ani człowiek: zdobyliby stolicę Dekapolis. Wódz wybrał wojowników, którzy mieli wykonać to zadanie, postanowił też, że poprowadzi ich osobiście. Jego brat oraz część wojowników została w obozie. Wyruszyli, żegnani jakby już zdobyli to wielkie miasto. Coś jednak poszło nie tak. Nie wiemy dokładnie co się wydarzyło, ale po kilku dniach, zamiast naszego wodza i wojowników pojawiły się zastępy zbrojnych. Do przybycia Krzyżowców oraz zjednoczenia Nordów i przekształcenia Dekapolis w Unię Siedmiu Miast była to największa armia, jaką widziała moja mroźna ojczyzna: setki milicjantów ze wszystkich miast, wspieranych przez równie liczne zastępy najemników. Towarzyszyła im co najmniej setka Krasnoludów i dwa razy tyle Nordów, a nawet dwa plemiona Zielonoskórych. Wszyscy nasi wrogowie, zjednoczeni pod jednym sztandarem. Obóz nie był bezbronny, wojownikami i uzbrojonymi członkami plemienia dowodził brat naszego wodza. Ja, Sibbor i wielu innych byliśmy wówczas na polowaniu, chcąc zdobyć mięso na zwycięską ucztę. Jeden z wojowników wysłanych z obozu powiedział nam, co się dzieje i natychmiast pospieszyliśmy bronić naszego domu, rodzin i honoru lub zginąć, próbując. Było jednak za późno na to pierwsze, a przed drugim powstrzymał nas Sibbor, uważając, że o wiele więcej zdziałamy, jeśli nie rzucimy się teraz na miecze naszych wrogów. Wrogów, którzy zdobyli obóz po zażartej walce, splądrowali co się dało, a resztę zniszczyli i spalili. Nasi wojownicy byli bitni i dzielni, ale zbyt nieliczni, aby wygrać. Gdy klęska była faktem, brat wodza kazał uciekać. Wtedy wśród atakujących pojawili się dwaj Magowie, którzy roztopili lód na rzece otaczającej obóz. Wielu się utopiło, do płynących strzelano jak do dzikich kaczek, a tych, którzy zostali na wyspie, zmasakrowano. Przeżyła garstka, w większości wytropiona później przez konnych patrolujących okolicę, my uratowaliśmy tylko kilku. Reszta, całe plemię, została wybita do nogi. Nordowie, ludzie, Krasnoludy czy Zielonoskórzy, nikt nie brał jeńców. A gdy zabili wszystkich, Magowie ponownie skuli rzekę lodem, aby mogli się wydostać z wyspy. Później woda znów uwolniła się spod lodu, zatapiając z woli Magów wyspę i to, co zostało z naszego obozu, a armie sojuszników, trzymanych razem tylko przez wspólną nienawiść do nas, rozeszły się. Myśleli, że zniszczyli Krwawe Orły raz na zawsze, ale mylili się. Łowcy, którzy byli ze mną i z Sibborem w tundrze oraz ci nieliczni, którzy zdołali się uratować i do nas dołączyć wciąż żyli. Wciąż byliśmy Krwawymi Orłami. I jak nigdy wcześniej, pragnęliśmy zemsty na naszych wrogach.

                                              1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                                              • theslowestfootintheeast
                                                theslowestfootintheeast Soviet Dust ostatnio edytowany przez

                                                Zemsta… To było coś, co łączyło zarówno Krwawych Orłów, jak i Mrocznych Paladynów, i dzięki temu istniała możliwość stworzenia przymierza między obiema stronami. Połączone siły Nordów i Mrocznych Paladynów miałyby szanse na pokonanie Paladynów Srebrnej Dłoni, a być może udałoby się zdobyć Dekapolis, jeśli współpraca między Krwawymi Orłami i Mrocznymi Paladynami przebiegnie pomyślnie.
                                                Nadal nie przerywał Wuligowi w prowadzeniu opowieści, uważnie jej wysłuchując. Im więcej będzie wiedzieć o swoich przyszłych sojusznikach, tym lepiej.

                                                One wszystkie nie żyły! Ostatni strzał ustawił akcent na tych wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego. Zdjąłem palec ze spusta… i wtedy było po wszystkim.

                                                1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                                                • Kubeł1001
                                                  Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

                                                  - Pragnęliśmy zemsty. - podjął wątek Wulig od momentu, w którym przerwał, gdy zamilknął na kilka chwil. - Ale nie mogliśmy jej dostać. Słabi, zdemoralizowani, rozproszeni. Wielu chciało odmówić modły do Tempusa i rzucić się na naszych wrogów od razu, zginąć w walce, dołączyć do rodzin, które już trafiły do jednej z jego wielu sali… Ale wtedy Sibbor przejął dowodzenie. Władał nami twardą ręką, nie tolerując oporu czy wątpliwości. Myślę, że wtedy właśnie tego potrzebowaliśmy. Ponad miesiąc kryliśmy się w tundrze, polowaliśmy i leczyliśmy rany, czekając, aż nagonka naszych wrogów straci nami zainteresowanie. W końcu musieli uznać, że pozbyli się nas wszystkich, może została nas garstka, która jednak jest za słaba, żeby coś zdziałać. Od tego momentu zaczęliśmy polować, ale na nieco inną zwierzynę. Wypowiedzieliśmy wojnę każdemu, jak za starych czasów. Ale skala była o wiele mniejsza. W końcu dopadliśmy jakąś karawanę, która zapakowała wozy po brzegi dobrami z Dekapolis, wracając do siebie, gdzieś w Verden. Obrabowaliśmy ich, mordując słabeuszy ku chwale Tempusa. Zostawiliśmy przy życiu kilku najemników, którzy bronili karawany, bo walczyli dzielnie i umiejętnie. Wypytaliśmy ich o wszystko, co wiedzieli o ataku na nasz obóz przed ponad miesiącem. Jeden z nich pechowo wygadał się, że był przy tym i zdobywał nasze obozowisko, więc każdy z nich zginął w rytuale krwawego orła. Ale najpierw powiedzieli nam wszystko: nie było wiadomo, kim był ten tajemniczy mężczyzna, który przybył wtedy do nas ze swoją propozycją, ale chciał przejąć władzę w Dekapolu, zaczynając od jego stolicy. Miał swoich ludzi w miejskiej straży, przekupił więcej spośród nich tuż przed tym feralnym dniem. Nocą jego ludzie poderżnęli gardła tym, którzy pilnowali bramy, i wprowadzili Krwawe Orły do środka. Ich planem było szybkie pozbycie się reszty strażników, a później miejskich władz. Do świtu to on miał być panem. Ale coś się nie udało, ktoś musiał wiedzieć o całym tym planie i wszyscy wpadli w zasadzkę. Nasi wojownicy bili się najdzielniej i walczyli do końca, kładąc trupem wielu wrogów, gdy zrozumieli, że nie mogą uciec z miasta. Żaden nie dostał się do hańbiącej niewoli. Ale część ludzi tego człowieka i on sam przeżyli i zostali wyłapani, jeden po drugim. Torturowani przed egzekucją, wyznali wszystko o nas i naszym udziale w tym wszystkim. Władze miasta zaczęły szykować pospiesznie koalicję i wyprawiły się z wielką armią przeciwko nam, a finał historii już znacie. Od tego momentu byliśmy banitami. Napadaliśmy na karawany kupców, orkowe bandy, konwoje Krasnoludów, a także na inne plemiona Nordów, choć nie na wszystkich. Dowiedzieliśmy się, którzy są naszymi wrogami, bo brali udział w bitwie o obóz. Z pozostałymi staraliśmy się mieć neutralne stosunki, aby mieć skąd czerpać informacje, z kim handlować. Powoli też rośliśmy w siłę. Wiele klanów i plemion nas nienawidziło, ale nie brakowało też pojedynczych wojowników, którym imponowała nasza sprawność w boju, uwielbienie, jakie okazywał nam Tempus za każdym razem, gdy stawaliśmy do boju. Ale wiedzieliśmy, że nie zdołamy wypełnić naszej zemsty w Dekapolis, nie od razu. Dlatego zbieraliśmy złoto, sprzedając futra, skóry i mięso oraz zrabowane innym dobra czy niewolników. Sibbor, podczas jednej z łupieskich wypraw, o mało nie zginął, gdy zaatakował go wielki tygrys, którego jednak pokonał. Wrócił ranny, ale zwycięski, z trofeum z jego kłów, a także młodym tygrysem, którego wytresował i nazwał Vergen, co w naszej mowie znaczy “Strażnik”. Przez tych Nordów, którzy nam sprzyjali, przesyłaliśmy złoto na wybrzeże, gdzie nasi szkutnicy budowali dla nas drakkar oraz szkolili załogę. Gdy posłali nam wiadomość, że brakuje im surowców, więc potrzebują więcej pieniędzy, a my nie mieliśmy żadnych, Sibbor zdecydował się na coś, czego nie dokonało wielu przed nim: obrabować krasnoludzki skarbiec.

                                                  1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                                                  • theslowestfootintheeast
                                                    theslowestfootintheeast Soviet Dust ostatnio edytowany przez

                                                    Im dłużej słuchał historii Krwawych Orłów, tym bardziej widział podobieństwa między nim a Nordami - nie tylko ze względu na chęć zemsty na swoich wrogach, ale też podjęcie się ryzykownych kroków w celu przetrwania. Przy okazji, otrzymywał odpowiedzi na pytania, których wcześniej nie otrzymał, chociażby kwestię tego, dlaczego Sibbor posiada tygrysa. Prawdopodobnie więc topór, będący własnością Sibbora, pochodził z krasnoludzkiego skarbca. Lecz potwierdzenie bądź obalenie tej teorii otrzyma słuchając dalej opowieści Wuliga.

                                                    One wszystkie nie żyły! Ostatni strzał ustawił akcent na tych wszystkich wydarzeniach, które doprowadziły do tego. Zdjąłem palec ze spusta… i wtedy było po wszystkim.

                                                    1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                                                    • Kubeł1001
                                                      Kubeł1001 Elarid Mistrz Gry ostatnio edytowany przez

                                                      - Krasnoludy są chciwe. Ze znanych mi ras najbardziej. Żyją długo i przez cały ten długi żywot gromadzą złoto i inne bogactwa, których nawet nie wydają. Przypominają w tym Smoki i wiele naszych sag opisuje te skrzydlate bestie, które wylegują się na stosach krasnoludzkich kosztowności, w ich zrujnowanych twierdzach, gdy wcześniej wybiły wszystkich mieszkańców. Ale zawsze znajduje się wtedy odważny Nord, który zabija potwora i zgarnia łupy… Ale o czym to ja? Ach tak, skarbiec.
                                                      Po tych słowach Wulig przerwał na chwilę i zawołał coś do stojącego najbliżej wojownika, a ten od razu podniósł się z miejsca i gdzieś pobiegł, po krótkiej chwili wracając z kuflem pełnym piwa, który podał zastępcy Sibbora. Ten opróżnił go duszkiem, jedną ręką odrzucając kufel na bok, a wierzchem drugiej ocierając usta i brodę z piany.
                                                      - Dzięki ci, młody wojowniku. Niech Tempus zawsze prowadzi twoją rękę, a twój topór niech nigdy się nie stępi… A więc Krasnoludy: do naszej ojczyzny przybyły przed wiekami, może wcześniej, gdy ich plemię zasiedliło wszystkie góry w Verden, a nawet tych kilka w Nirgaldzie. Tak jak ci z pustyni, gdy mijały dekady i wieki, oni coraz bardziej wsiąkali w swój nowy dom, a kontakty z odległą ojczyzną i dalekim królem były coraz rzadsze, choć gdy ich państwo w Verden ich potrzebowało, wysyłali tam pieniądze, oręż i wojowników. Na ich nieszczęście, król z Verden odwdzięczał się za taką pomoc rzadko, przez co wiele ich twierdz wpadło w ręce Zielonoskórych lub zostało opuszczonych. Tak czy siak, Krasnoludy zaczęły rządzić się po swojemu. Na czele każdej twierdzy stanął Jondug, co w narzeczu, jaki stworzyli z połączenia swojej mowy, języka wspólnego i słów Nordów, w praktyce oznacza króla. Przez szacunek do swego władcy nie mówili tak sami o sobie, ale byli królami: prowadzili armie na bitwy, ściągali podatki, paktowali, ustanawiali prawa i tak dalej. I mieli najwięcej bogactw. Aby uniknąć zagrożenia ze strony Smoków lub innych najeźdźców, wielu Jondugów buduje skarbce na swoje bogactwa poza twierdzami, którymi władają, a drogi do nich są zwykle znane tylko garstce zaufanych sług i budowniczych. My mieliśmy wówczas szczęście, zmarł bowiem Jondug Białego Szczytu, jednej z krasnoludzkich twierdz, i zgodnie ze zwyczajem, miano pochować go w skarbcu z większością dóbr, których nie rozdał w swej ostatniej woli. Gdy dotarły do nas te wiadomości, nasi ludzie przez wiele tygodni, dzień i noc, czatowali przy gościńcu prowadzącym do Białego Szczytu. Wielu zaczęło się burzyć, gdy czas mijał, wierząc, że nas oszukano, że się spóźniliśmy. Ale wtedy bramy miasta otworzyły się i opuścił je wielki kondukt pogrzebowy. Biały Szczyt opustoszał, a jeden z naszych wojowników zażartował, że gdyby Krwawe Orły miały teraz tylu wojowników, co przed bitwą o obóz, moglibyśmy zdobyć całą twierdzę i splądrować ją, gdy Krasnoludy wrócą. Tak czy siak, my śledziliśmy żałobników, dzięki czemu poznaliśmy drogę do skarbca. Poza tymi bogactwami, które zmarły Jondug miał zachować dla siebie, trafiały tam też pożegnalne dary od tych, którzy chcieli pożegnać zmarłego lub przypodobać się jego zastępcy. A gdy i to się skończyło, wydano ucztę pod skarbcem, która trwała trzy dni i trzy noce, my w tym czasie rozbiliśmy obóz w pobliżu i czekaliśmy. Gdy uczta zbliżała się ku końcowi, a wrota skarbca miały zostać zapieczętowane przez strażników i dworzan Jonduga, jedynych, którzy nie mogli pić podczas uczty, ja, Sibbor i kilku naszych wojowników udaliśmy się tam, podczas gdy reszta naszych skryła się w pobliżu. Mieliśmy na sobie doskonałe odzienie i zbroje, a przy pasach przednią broń. Wszystko dzięki wysłannikom Klanu Łosia, sojusznikom Krasnoludów z Białego Szczytu, których zaatakowaliśmy, gdy zmierzali na ucztę. Poza tymi wybranymi, większość Krasnoludów była niemal martwa od nadmiaru alkoholu, trzy dni i noce picia to za wiele, nawet jak na nich. Przedstawiliśmy się im jako wysłannicy z Klanu Łosia i powiedzieliśmy, że chcemy złożyć dary, głównie futra i broń. Zgodzili się, choć było już na to za późno, i wprowadzili nas do skarbca… Wiele w życiu widziałem, zwłaszcza później, gdy opuściliśmy naszą ojczyznę w poszukiwaniu łupów i chwały, ale tamten skarbiec… Po środku stał kamienny, pozłacany sarkofag, ozdobiony krasnoludzkimi symbolami, scenami z życia Jonduga i jego podobizną. U jego stóp wszystkie złożone przez biesiadników dary. A wszędzie wokół, gdzie okiem sięgnąć, piętrzyły się bogactwa: wspaniała broń i pancerze, złocone i zdobione pochwy czy pasy, futra i skóry, złoto i srebro, tak w sztabach jak i monetach, które chowano do ciężkich skrzyń, a do tego zastawa stołowa, kielichy, narzędzia i wszystko, co tylko możecie sobie wyobrazić, zrobione ze złota… Wykorzystując to, że Krasnoludy nie spodziewały się niczego, zabiliśmy tych, którzy weszli z nami do skarbca, resztą zajęli się nasi kompani, pilnując drzwi, my zaś zajęliśmy się rabowaniem. Do worków wsadzaliśmy wszystko, nawet nie patrząc, bo wiedzieliśmy, że ma to wartość większą, niż sobie wyobrażamy. Ale wtedy stało się coś, czego nie rozumiemy do dziś. Jakaś Magia, jak myślę: kamienne posągi Krasnoludów, które ozdabiały kolumny w skarbcu, dużo większe od nawet najroślejszych z was, ożyły i z kamiennymi młotami i toporami w dłoniach, ruszyli ku nam. Walka, jaka się wywiązała, wzbudziła zainteresowanie biesiadników po drugiej stronie drzwi, którzy zaczęli się budzić, a widząc wśród siebie Nordów i trupy swoich współplemieńców, natychmiast chwycili za oręż i rzucili się na naszych wojowników. Myślicie sobie, że tamci nie mieli trudnego zadania? Głupota. Pijany Krasnolud jest groźny, a gdy jest pijany i wściekły to niewiele może go zatrzymać. Nasi ustawili mur tarcz, miotając zza niego oszczepami i strzelając z łuków, desperacko starając się utrzymać, abyśmy my mogli wyjść. Ale nie było to takie łatwe, gdy kamienne potwory rzuciły się na nas. Nasza broń, choć przednia, krasnoludzka robota, nie imała się ich prawie wcale, oni zaś swym orężem, a nawet kamiennymi pięściami i stopami, masakrowali kolejnych spośród nas. Jeden z nich natarł na Sibbora, jednym ciosem młota wytrącając mu trzymany w dłoni miecz. Wódz zaczął uciekać, ale kamienny Krasnolud nie odpuszczał i w końcu przyparł go do muru. W akcie desperacji, sięgnął on po jeden z wiszących na ścianie toporów i machnął nim prosto w wyciągniętą po niego dłoń. Nie wiem czy te kamienne potwory potrafiły coś czuć, ale tamten na pewno był zdziwiony, gdy jego kamienna dłoń huknęła o ziemię. Ten topór zadziałał, choć z wyglądu nie różnił się od innych. Uzbrojony w skuteczny oręż, Sibbor zmienił kamiennych wartowników w sterty gruzu, a my unieśliśmy nasze łupy i zabitych towarzyszy, nie chcąc zostawiać ich ciał na pastwę żądnych zemsty Krasnoludów. Opuściliśmy skarbiec, gdzie nasi kompani ledwo się trzymali, ale gdy Krasnoludy zobaczyły broń w dłoniach Sibbora, natychmiast odstąpili, a my, nie zastanawiając się nawet czemu, uciekliśmy z tyloma łupami, ile zdołaliśmy unieść. Po tym staliśmy się tak znienawidzeni wśród Krasnoludów, i to nie tylko z Białego Szczytu, że unikaliśmy ich za wszelką cenę, wiedząc jak srogi może być ich gniew. Ale nie musieliśmy kryć się długo, jedynie zajęliśmy się naszymi poległymi braćmi, wyleczyliśmy nasze rany i ruszyliśmy na wybrzeże, gdzie opłaciliśmy naszych szkutników, aby skończyli drakkar, w tym czasie ucząc się od najemnej załogi wszystkiego, co potrzebne w żeglowaniu. A gdy wszystko było gotowe, podnieśliśmy żagiel i ruszyliśmy ku nowemu etapowi w życiu każdego z nas i w historii Krwawych Orłów: do Winteredge.

                                                      1 odpowiedź Ostatnia odpowiedź Odpowiedz Cytuj
                                                      • Pierwszy post
                                                        Ostatni post