Port [Złotobrzeg]
-
Rabuś kątem oka dostrzegł nadchodzący atak i wykonał odskok w bok. Przy okazji przez przypadek wypalił ze swojego pistoletu, a kula trafiła żółwioludzkiego rzeźnika zabijając go na miejscu. Oddalony o trzy metry meżczyzna wycelował dwulufowym pistoletem skałkowym w Nilka i pociągnąl za spust.
-
Nilk
Czym prędzej wykonał unik w prawą stronę i, jeśli mu się to udało, zdecydował się na podcięcie nóg przeciwnikowi. -
Nilkowi udało się uniknąć strzału i to ledwo a ledwo, kula prawie go drasnęła w prawy bark. Można zatem mówić o dużym szczęściu, co równie kiepskich umiejętnościach strzeleckich. Niestety podcięcie nóg zamaskowanemu mężczyźnie nie udało się, kiedy ten odskoczył w bok. Odrzucił widocznie zły swój pistolet i chwycił za nóż, po czym wykonał z nim szarżę na pozycję drakonoida.
-
Nilk
Przyjął postawę obronną, ustawiając odpowiednio klingę swego miecza, aby zablokować cios przeciwnika. Jeśli mu się to udało zdecydował się na chamski ruch - kopnął Murzyna w splot słoneczny. -
Krzesimyśl Piszczak
Krzesimyśla ubudził dźwięk ludzi. O wiele głośniejszy. Fale, które towarzyszyły mu z Pogrobia ucichły, przed hałasem żywej cywilizacji. Krzesimyśl rozruszył swe ramiona i spojrzał w stronę Dzidzi.
-- Nareszcie wyjdziemy z tej cholernej łajby, kochana. – Zbliżył się do psa i pogłaskał bo łbie.
-- Do nogi kochana, idziemy po wódkę i szynkę. Lub po coś innego, ale na pewno szynkę dostaniesz. -
Nilk
Udało się nie tylko obronić przed ciosem zadanym nożem, co było tak mistrzowskie, że Nilk wytrącił przeciwnikowi nóż z ręki, ale też drakonoid obezwładnił zabójcę.
Czarnoskóry zbir po otrzymaniu kopnięcia w splot słoneczny padł bezradnie na ziemię pozbawiony swojego oręża, a po ściskającym się z bólu łatwo można było dojść do wniosku, że dla niego walka się skończyła.Krzesimyśl Piszczak
Pies wiernie wyszedł za Krzesimyślem z łajby, a widokom podróżników pokazał się port w pełnej klasie. Gdzieś w oddali pracujący ludzie przy rozładunku skrzyń, wszyscy zabiegani jak mrówki i zmierzający tysiącami dróg w odmiennych kierunkach. Jeżeli chodzi o wódkę i szynkę to szyldy widoczne z oddali powinny łatwo naprowadzić pana Piszczaka do celu. -
Chociaż sama Czarna Brama robiła niemałe wrażenie, to dopiero po wpłynięciu do właściwego portu Haggard zrozumiał, gdzie się znalazł. Jako nordyjski łupieżca i najemnik widział wiele, ale nigdy nie miał okazji patrzeć na tak wielką ilość statków i okrętów zgromadzonych w jednym miejscu. Ba, wątpił nawet, czy gdyby zebrać do kupy mieszkańców wszystkich osad, które odwiedził lub splądrował, to byłoby ich więcej, niż w samym tylko porcie, o reszcie miasta nie wspominając. Oczekując, aż drakkar dobije do brzegu, zebrał swój ekwipunek i ruszył ku Wuligowi.
- Robi wrażenie. - mruknął. - Masz już jakichś kupców na nasze towary i niewolników? Albo kogoś, komu przydałaby się nasze ostrza? -
Krzesimyśl Piszczak
Krzesimyśla oko złapała jeden zacny szyld, bardzo wydawał mu się kolorowy. Zdecydował zatem załatwić tam sobię szynkę, wódkę i może coś jeszcze.
-- Oby tylko z psami wpuszczali. – powiedział pod nosem. -
Hadrot wstała, podpierając się o burtę drakkaru, ciekawsko przyglądała się portowi do którego właśnie przybijała z swoją kompaniją. Tyle łodzi, a przede wszystkim tylu ludzi! Dawno nie odwiedzała tak ludnego miejsca. Jej oczy błysnęły na widok tego wszystkiego.
Zebrała swoje bagaże pod pachę, gotowa do wyskoczenia na molo gdy tylko przybiją do niego.
-
Wulig spojrzał na Haggarda neutralnym spojrzeniem.
- Wiesz co mówią o Złotobrzegu? Że to miasto okazji. Jedyne miejsce gdzie za nekromancje i bycie wampirem nie palą na stosie. - powiedział rzeczowo i kontynuował. - Łupy sprzedamy na piranim targu, podobnie jak niewolników. - wskazał dłonią na załogę, która wyładowywała powoli ładunek zacumowanego drakkara. Statek nordów wizualnie wyglądał na drobny przy tych wszystkich galeonach handlowych czy też wojskowych.
- Ogólnie… - zaczął Wulig poważnym tonem głosu. - Jedyną opcją walki na ten moment jest Ród Reinhauf, który próbuje odzyskać twierdzę Królewską zwaną Rubinowym Miastem, a znanym też jako Karaka
Kahrak. Bez niej to komendant rządzi całą Złotą Doliną, a Ród nie ma żadnycu praw. Tak się składa, że Złota mają pod dostatkiem i ściągają kompanie najemnicze z całego świata. - poinformował Wulig i przeszedł wzrokiem na resztę załogi.Hadrot
Port zachwycał swoimi jednostkami pływającymi, ale nie tylko drewniane konstrukcje robiły wrażenie. Nieopodal zacumowany był żywy okręt. Lwy morskie, na których skorupach znajdowały się całe wysepki, w tym twierdze naszpikowane działami i artylerią oblężniczo-morską. Kiedy tylko statek zacumował reszta załogi zaczęła rozładowywać rozładunek cennego i żywego towaru.Krzesimyś & Nikll
Wraz ze swoim psim towarzyszem mężczyzna wszedł do rzeźnika, gdzie też zastał pobojowisko. Drakonoida z ostrzem w dłoni, leżącego na ziemi czarnoskórego mężczyzne w bandanie i skrecającego się z bólu, a do tego martwy sklepikarz, przedstawiciel rasy żółwioludzi. Na widok tego wszystkiego pies zaczął agresywnie szczekać. -
- Brzmi jak okazja do wielkiej bitwy. A im większa bitwa, tym większa chwała. Postaram się dowiedzieć czegoś więcej o tym wszystkim, może rzeczywiście będzie to warte naszego czasu.
-
- To ja się zajmę sprzedaniem łupów i niewolników w takim razie. - powiedział Wulig, po czym zaczął poganiać załogę. - Żwawo nie mamy całego dnia.
-
Haggard zaś rozejrzał się za Krasnoludką. Miał przeczucie, że mogłaby mu się ona przydać w poszukiwaniu informacji i znalezieniu zatrudnienia dla bandy nordyjskich najemników.
-
Hadrot od razu gdy okręt dobił do brzegu, wyskoczyła na pomost. Nie zamierzała się przykładać do rozładowywania całego ładunku jej dotychczasowych kompanów, bo ona była tutaj tylko pasażerką na gapę. A skoro już dotarła tam gdzie chciała, nie pozostało jej nic innego niż podziękować i ruszyć w swoją drogę.
— Do zaś, panowie! — Zawołała, lekko żartobliwie salutując im i odeszła w głąb portu.
//Tak, jestem świadom postu Kuby nad moim. //
-
Zobaczywszy Krasnoludkę, Haggard natychmiast ruszył za nią.
- Idziesz ze mną. - rzucił w jej stronę i dodał po chwili. - Przyda mi się twoja pomoc, a jeśli zrobisz to, czego oczekuję, dostaniesz swój udział w złocie. -
Hadrot
Przed wypadem wgłąb portu powstrzymał cię Haggard.
-
Zbladła nieco, widząc Haggarda zastępującego jej drogę.
— Widzisz, bardzo bym chciała, ale muszę pędzić w swoją stronę, haha… — Zaśmiała się nerwowo. — …Sam widzisz, ha, ha. -
Krzesimyśl & Nikll
Krzesimyśl właśnie spojrzał na Drakonida.
-- Jaszczurko, nie szukam kłopotów. – Krzesiek wziął w obie swoje łapska ciupagę.
-- Natomiast wyglądasz teraz jakbyś był kłopotami. – Krzesimyśl spojrzał jeszcze raz na martwego żółwia. Nie wyglądało to za ciekawie dla niego. Z smoczkiem nie ma wiele szans w uczciwej walce, więc pierwsza opcja to ucieczka lub ewentualna walka. Krzesimyśl zaczął rozglądać się i powolutko cofać się z tego miejsca. Do odważnych świat należy a on nie był głupio odważnym. -
- Byłabyś martwa, gdyby nie my. Gdyby nie ja. - mruknął, mierząc ją wzrokiem. - Spłać ten dług, a pozwolimy ci odejść, jeśli to tego chcesz.
-
— Ha, faktycznie… — Przeczesała niecierpliwie włosy ręką, widząc że chyba z jej planu szybkiego odłączenia się od jej przymusowej kompanii pozostaną nici. — W takim razie powiedz, co mogłabym dla Ciebie zrobić? W końcu nie ma co odkładać rzeczy na później, co?
,W końcu chciałabym mieć to jak najszybciej z głowy…" Dodała w myślach z rezygnacją.