Wschodni most
-
Klaus Il Spazzio
— Zwę się… Klaus. — Książę odparł zdawkowo, wolał unikać wymieniania swego nazwiska po zniewadze jaką niedawno otrzymał w karczmie. — I nie - nie dobijajmy jej. Jeszcze nie. — Wstrzymał porywczego szlachcica ruchem uniesionej dłoni w górę, nie zważając na to, że wciąż trzymał w niej pistolet.
— Ona może nam powiedzieć więcej na temat tego, co cisnęło waszym wozem. Bynajmniej więcej, niż sami wiemy. — To mówiąc, uklęknął i wyciągnął z swojej torby sznur, którym następnie spętał harpię. Czyniąc to, dokładnie jej się przyjrzał.
-
Klaus & Jurko
Skoro powitania i przedstawienia macie za sobą to gruby szlachcic zniecierpliwiony spoglądał jak Klaus krępuje harpię, która z twarzy wyglądała młodo, a także miała włosy i skrzydła u piór koloru rudego, reszta jak u większości harpii - szpony zamiast dłoni i nóg.
- Rzecz w tym, że nic nie widzieliśmy, jakby bestyja niewidzialna dla naszych oczu była. Po prostu coś cisnęło wozem znikąd! Swoją drogą musimy wrócić do mostu, w zrzuconym wozie są najważniejsze składniki alchemiczne. - powiedział Michał zwany Olbrzymobójcą, a znikąd głos zabrał gruby szlachcic.
- Dobra, nie ma czasu! - krzyknął Baldwin Kiełbasa i zaczął kopać harpię po głowie.
- Budź się kurwo!!! - jak można się domyślić, to harpia nie chciała się obudzić, może te kopnięcia pogarszały jej stan. -
Klaus Il Spazzio
Gdy tylko Baldwin kopnął harpię, nie minęła sekunda, a w jego tłusty tors wbił się barkiem Klaus, nie bawiąc się przy tym w żadnego rodzaju delikatność. Choć banita nie chciał skrzywdzić (jeszcze) szlachcica, to chciał, by zrozumiał przekaz, jasno i wyraźnie.
— To mój jeniec i radzę się od niej odsunąć, jeżeli nie chcecie leżeć obok niej, Panie Baldwinie. — Odparł szorstko, zdecydowanie stając pomiędzy otyłym szlachcicem i skrępowaną harpią. — I nie powtórzę tego ostrzeżenia po raz drugi.
-
Jurko
Młodzik spoglądał na spór między jego towarzyszem i Baldwinem, patrząc na dosyć niekorzystne podejście Baldwina do sprawy spętanej harpii. Jeśli ona zginie teraz z powodu działań grubego szlachetki, to być może nie dowiedzą się niczego przydatnego. Właściwie czy większość “dobrze urodzonych” musi być albo aroganckimi butami, albo idiotami w bogatych strojach? Na to pytanie musiałby znaleźć odpowiedź kiedy indziej - teraz skupił się na ważniejszej sprawie.
Odwrócił nieco głowę w kierunku Olbrzymobójcy i nerwowo spojrzał na niego.-- Cóż… Mógłbym pomóc w odzyskaniu tych składników alchemicznych. - zaczął, niemrawo drapiąc się po głowie. - Jeśli skrzynie z wozu są w wodzie, mógłbym spróbować podpłynąć do nich i je przeszukać. Dosyć dobrze pływam, nie powinno być to dla mnie bardzo problematyczne.
-
Baldwin oburzył się na słowa Klausa. Gruby szlachcic zrobił się wręcz czerwony że złości.
- Ty psie niewychowany. Żaden byle chłop rolny w zbroi i mieczykiem nie będzie mnie pouczał jak postępować z nieludźmi! - oznajmił szlachcic i uspokoił się nieco, na tyle aby przysłuchać się słowom Jurka. Olbrzymobójca i Granit mieli się odezwać nim głosu nie zabrała harpia, która odzyskała przytomność.
- [Niezrozumiale] - powiedziała związana harpia w dziwnym języku, pewność macie co do jednego, to nie jest po wspólnemu.
- Zabić kurwę. - zaproponował Baldwin. -
Jurko
-- Zajmiemy się tą sprawą później. - odrzekł do Olbrzymobójcy i Granita, ruszając w stronę Baldwina. Zabójstwo harpii jakkolwiek nie pomoże, a nawet jeśli nie mogli się porozumieć z harpią, bynajmniej nie na ten moment, to jej obecność jako więzień może być bardziej korzystna niż gdyby była martwa. Widząc reakcję Baldwina na słowa Klausa, Jurko wkroczył między nich, kładąc prawą rękę na rękojeści miecza, lecz nie wyciągając go.
-- Nie. Nie zabijemy jej. - odrzekł stanowczo, spoglądając prosto w oczy Baldwinowi. - Jeśli chcesz walczyć z moim kompanem, najpierw zmierz się ze mną. Dalej! Taki chłop rolny w zbroi i z mieczykiem, jak ja, nie powinien być dla ciebie jakimkolwiek zagrożeniem! Chyba że twoje zdolności walki szablą ograniczają się do bezmyślnych wymachów i dobijania martwych.
To mówiąc, Jurko wreszcie wyciągnął swój miecz długi, chwytając go oburącz i przyjmując postawę defensywną. Był gotów walczyć ze szlachcicem, jeśli to miało oznaczać ochronę życia jego towarzysza. Nawet, jeśli miałaby to być upokarzająca porażka, on był gotów walczyć za tych, których uważał za przyjaciół.
-
Klaus Il Spazzio
Byle chłop rolny w zbroi i z mieczykiem?
Klaus zaciągnął nozdrzami powietrze, tak jak wściekłe zwierzę, szykujące się do szarży na swoją ofiarę. Wzrok jego jedynego oka zadrżał, prędko ocenił sytuację. Szlachcic stojący na długość jego miecza przed nim. Kompanie szlachcica, na razie zdający się nie reagować. I ten podlotek, wpychający się tam gdzie nie powinien…
Klaus oparł swoją dłoń na ramieniu młodego kompana. Jurko po chwili mógł poczuć, że ciężar dłoni brodatego rycerza zamienia się w uścisk, któremu daleko było od delikatnego.
— Jurko. — Słowa, jakie wytaczały się z ust Klausa, nie przypominały jego zwykłego, szorstkiego tonu. Były chłodne, ale jednocześnie ociekały jadem, brzmiały bardziej jak syk niżeli ludzka mowa. — Odsuń się na bok. Już.
-
Jurko
Spojrzał przez chwilę na swojego kompana. Może i obydwaj chcieli nauczyć spasłego szlachetkę pokory, lecz widocznie to Klaus bardziej był chętny, a raczej bardziej nabuzowany, żeby samemu to załatwić. Młodzieniec w odpowiedzi schował swój miecz długi, by następnie obydwiema dłoniami zdjąć rękę Klausa ze swego ramienia. Gdy to uczynił, bez słowa odszedł na bok, wykonując polecenie Klausa.
Ostatnią rzeczą, jaką chce, to jeszcze bardziej nabuzowany Klaus, który walczyłby z każdym, byleby obronić swój honor. A to miałoby katastrofalne konsekwencje.
-
Klaus Il Spazzio
Poczekał do momentu, w którym chłopak odsunie się na bok. Po tym zajął jego miejsce, stając w pełni wyprostowanym. Jego wzrok świdrował tłustą, czerwoną twarz szlachcica, który ledwie przed momentem go zelżył.
Byle chłop rolny w zbroi i z mieczykiem.
Tego książę nie mógł zdzierżyć. W jednej chwili dobył swego miecza, ogromnego i pięknie zdobionego Zweihandera. Na razie nie unosił go ku górze, choć krew bijąca coraz szybciej w jego skronie wołała, aby tu i teraz rozpłatać w pół korpus tego pokracznego obżryjmordy.
— Nazwałeś mnie, Klausa z rodu Il Spazzio, pierwszego z mego pokolenia, prawowitego następcę diademu książęcego Księstwa Spazzety psem i chłopem rolnym. — Klaus wycedził przez zęby lodowatym, jednostajnym tonem. — Zaatakowałeś mego jeńca i zelżyłeś go. Tu i wobec świadków, za tą obrazę wyzywam was na pojedynek, panie Baldwinie i nie przyjmuję odmowy.
-
Baldwin z uwagą wsłuchiwał się w słowa Klausa.
- Klasu z rodu II Spazzio, słyszałem o Tobie. Byle banita błąkający się po świecie nie będzie mi rzucał wyzwania. - oznajmił gruby szlachcic, a jego ręka powędrowała po szablę, jednak w tej chwili w rozmowę wtrącił się Olbrzymobójca.
- Spokój!!! - krzyknął Michał z rodu Błękitnej Róży, czego też następstwem było wbicie w ziemię włóczni pomiędzy Baldwinem, a Klausem.
- Nie będzie żadnego pojedynku, bynajmniej w tej chwili. Wstrzymaj się panie Klausie i panie Baldwinie z pojedynkiem dopóty nie dotrzemy bezpiecznie do miasta. O ile bestyja jest duża to każda para rąk się przyda, więc skończ prowokacje panie Baldwinie.
- Właśnie, nie kłócić się kurwa, chodźmy lepiej sprawdzić czy ładunek przetrwał. - powiedział Granit Żelazomioty. -
Jurko
-- Mogę wyruszyć z którymś z Was, aby sprawdzić, czy ładunek przetrwał. - odrzekł, spoglądając na Granita i Michała. - Może i rozdzielanie się jest złym pomysłem, ale im szybciej załatwimy obydwie sprawy, tym lepiej.
-
Ręka Klausa jeszcze przez dłuższy moment zaciskała się na klindze Zweihandera, świerzbiąc aby za słowa jakie wypowiedział, Baldwina rychło spotkała kara i to kara pod podłogą krwi wypływającej z obszernej, ciętej rany zadanej ręką księcia. Jednak patrząc na pozostałych, słysząc słowa Jurko, po dłuższej chwili zawahania schował miecz do pochwy.
— Niech więc tak będzie. — Odparł, przerzucając sobie związaną harpię przez ramię. — W mieście dokończymy naszą sprawę.
-
Jurko & Klaus
Gruby szlachcic nie wyglądał na zbytnio przejętego zaistniałą sytuacją konfliktu z Jurko oraz Klausem, jednak na słowa Michała zamilkł.
- Nie rozdzielajmy się. Chodźmy całą drużyną, o ile tak możemy siebie nazwać… - zaproponował Olbrzymobójca. Wtedy Granit podszedł do zniszczonego wozu, a następnie wyciągnął z niego niewielką szkatułkę, którą schował do torby przewieszonej przez ramię.
- Zgadzam się z Olbrzymobójcą… - powiedział Żelazomioty. -
Klaus Il Spazzio
Klaus kiwnął głową, w milczeniu zgadzając się na ten plan. Nie oznaczało to jednak, aby zapomniał o tym, jak Baldwin zelżył jego honor i bynajmniej zapomnieć nie zamierzał. Jednak swoją satysfakcję musiał po prostu odłożyć na później…
Niesienie harpii nie było dla niego większym problemem. Wymachiwanie słusznych rozmiarów mieczem było już bardziej męczące.
Zanim ruszyli, podszedł jeszcze do Jurko i spojrzał na chłopaka.
— Jesteś cały? — Zapytał, mierząc go wzrokiem. -
Jurko
-- Nie martw się o mnie. Nic mi nie jest. - odpowiedział powoli, chcąc uspokoić swojego towarzysza. Może i nie było z nim nic złego w tym momencie, ale kiedy nadejdzie walka z potworem, młodzik musi być gotowy na to, że jeśli będzie nieostrożny, przypłaci to życiem.
-
Klaus Il Spazzio
Klaus spojrzał na Jurko, by samemu ocenić czy chłopak mówi prawdę, jednak po chwili tylko przytaknął mu skinieniem głowy, upewnił się, że harpia jest odpowiednio usadowiona na jego ramieniu, po czym ruszył za resztą.
-
Po powrocie na główną ścieżkę zauważyliście przy wejściu na most lodowego trolla karłowatego, który stał jak wryty. Wygląda to tak, jakby pełnił wartę, gdyż w oddali zauważyliście coś jeszcze, kilka sylwetek humanoidalnych na środku mostu w hełmach pozorującymi wygląd szkieletów, czy inne nieumarłe stwory. Dopiero po chwili dotarło do Jurko, że już widział gdzieś ten pancerz. Nosił go jeden z elfów, które zaatakowały wioskę, ten sam, który nie wziął udziału w walce, a jedynie obserwował ją z bezpiecznej odległości schowany za rogatymi gwardzistami w postaci minotaurów.
Co się tyczy trolla to nie miał najlepszego wzroku, ale chyba was zaczynał dostrzegać między drzewami. Poza tym pewnie pochodził z ziemii rodu Von Reinhauf.
- Kto idzie? Podać hasło albo jeb i nie jeb. Wybierać!!! - krzyknął i zaczął ściskać maczugę. Dopiero po chwili harpia zaczęła krzyczeć.
- Pomocy! - krzyknęła pojmana, a troll zaczął zmierzać w waszym kierunku. -
Jurko
Widząc to, że na moście znajdują się ci, którzy wymordowali jego wioskę, sprawiało tylko to, że Jurkowi gotowała się krew w żyłach. Nie mógł jakkolwiek im pozwolić, aby uciekli, i gdyby nie to, że w stronę Jurko i jego towarzyszy szarżuje troll, najprawdopodobniej użyłby Magii Ognia przeciwko nim. Teraz jednak musiał zająć się właśnie samym trollem.
-- Zostawcie tych skurwieli w zbrojach mi, kiedy zabijemy tego trolla. - odrzekł z odczuwalnym gniewem w głosie, choć on sam starał się zachować spokój w sytuacji szarżującego trolla. Przygotował więc swój łuk, wyciągając z kołczanu dwie strzały, po czym wystrzelił w kierunku oczu trolla, jedna strzała po drugiej.
-
Klaus Il Spazzio
Jednooki banita tylko rzucił pojedyncze, wrogie spojrzenie w kierunku harpii i nie czekając, aż narobi im więcej problemów, zrzucił ją z pleców i zakneblował szmatą wyjętą zza pazuchy.
— Później z tobą porozmawiam. — Warknął tylko, pozostawiając ją zakneblowaną i związaną na trawie.
Od razu po tym dobył pistoletów. Nie zamierzał marnować swego miecza na tak tępą istotę, jaką był troll. Upewnił się, że są załadowane i wypalił w szarżującego olbrzyma, gotowy do przyjęcia go ostrzem toporków.
-
Klaus & Jurko
Strzały wystrzelone przez Jurko dosiągnęły celu, jednak tylko jedna z nich dostąpiła okazji zranienia trolla trafiając go prosto w oko. Druga odbiła się od kamienno-lodowej narośli porastającej ciało istoty. Troll zawył z bólu i wyciągnął swoją niezgrabną łapą strzałe, jednak temu cierpieniu nie była końca. Klaus zakneblował harpie i wystrzelił w trolla z obu pistoletów. Pierwsza kula odbiła się od kamienno-lodowej narośli, zaś druga spenetrowała powłokę ochronną. Troll ślepy na jedno oko i wyraźnie ranny po strzale z pistoletu rzucił się do ataku z wyskoku unosząc w górę swoją maczugę, zaś na linii jego ataku znalazł się Klaus.
Bestia nie poddawała i kontraatakowała, co się tyczy reszty druzy to Granit wypalił, lecz pociski nie przebiły celu. Olbrzymobójca natomiast próbował walki w zwarciu, lecz bestia w morderczym szale zrzuciła go z mostu prosto do rzeki, na szczęście do tej blisko brzegu, gdzie też jest płytko. Co z Baldwinem? Ten stał na samym tyle zaraz za Jurko i Klausem wymachując swoją szablą, tnąc nią powietrze oraz krzycząc.
- Bij, zabij, morduj! Kupą mości panowie! Kupą! Naprzód, nacierać!!! - kontynuował krzyki szlachcic nawet nie próbując zbliżyć się do trolla.