Polska Środkowa - Pustkowia
-
- Kobieto, trochę spokoju. To o moje i moich ludzi życie tu chodzi, nie twoje. Jak dalej będziesz tak hiperaktywna to nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Facet wyjął z kieszeni zmięty papieros i zapalił.
- Zaoferowałbym, ale to mój ostatni, a rurek z kremem w szufladzie nie mam.
Przez chwilę ciągnął zmiętego papierosa, ale nagle wyprostował się na fotelu i odłożył nadal palący się papieros na popielniczkę, otwierając szuflady
- No i już wpadłem na to do czego możesz się nam przydać. Gardno niedawno podpisało umowę z Pyrzycami. Zbierają osady po tej stronie Odry którym Imperium odmawia protekcji, ale bandyci w magazynie Logistycznym przejęli nasze linie komunikacyjne, a my nie mamy ludzi których możemy wysłać do Pyrzyc żeby dotarli wystarczająco szybko i nie podnieśli alarmu w obozie bandytów. Liczę na to że jesteś tak dobroduszna jak głupia i krótkowzroczna, i pomożesz Henrykowi dostać się do Pyrzyc i dostarczyć ten list. W końcu masz auto, nie?
Mówiąc to, wyciągnął z biurka białą kopertę, i położył na stole.
-Oczywiście, możesz teraz po prostu odejść. Ale mówię ci, że pomoc nam przełoży się na to, że dobrze na ciebie spojrzą w Pyrzycach. A tam mają zaskakująco bogaty rynek jak na niezależną powojenną osadę. Nie pomijając tego, że nawet nie znając naszego losu będziesz mogła spać spokojnie wiedząc że zrobiłaś wszystko co mogłaś. -
Umysł jadącego swoim stalowym rumakiem Augustyna zajęty był równie ponurymi myślami jak otaczająca go wokół postapokaliptyczna rzeczywistość. Przecież kusza była wcelowana idealnie w jego głowę, to byłby perfekcyjny strzał, a żaden dźwięk czy zapach nie zdradzał jego obecności. A mimo to rogacz jakimś cudem ruszył biegiem z miejsca dokładnie w tym momencie, gdy palec Pana Twardowskiego nacisnął spust. Cóż, zdarzają się i takie rzeczy. Gorzej, że stracił kilka godzin na tropieniu przeklętego zwierza tylko po to, aby odnaleźć jego na wpół pożarte truchło i kilku Nieumarłych, którym porozcinał czaszki dla komfortu psychicznego po tych wszystkich frustrujących niepowodzeniach.
Suszone żarcie na kolację. Znowu. Świetnieeeee. - pomyślał, rozglądając się za miejscem do rozszabrowania lub rozstawienia obozowiska, jednocześnie uważając na ślady ludzkiego bytowania: kojarzył te okolice i wiedział, że łatwo natknąć się tu na bandytów lub osady ocalałych. -
Monika przeniosła swój wzrok na położoną na biurku kopertę, lustrując ją niepewnym spojrzeniem. Z jednej strony nie potrzebowała rynku, nie miała z sobą też czegokolwiek co mogłaby przechandlować. Choć na pewno dokupienie zapasów na dalszą drogę i uzupełnienie paliwa nie wyszłoby jej na złe…
Do tego pomyślała o ostatnich słowach mera. Kiedy jeszcze w swej “rodzinnej” wiosce usiłowała prowadzić szkołę, robiła to po to, aby sprawić by otaczająca ją rzeczywistość mogła stawać się choć trochę lepsza. Nie wiedziała czy intencje mera są czyste… jednak jak niewiele potwierdzało tą teorię, tak nic nie przemawiało za tym, aby tak nie było.
Odetchnęła, uspokajając myśli.
— Powiedzmy, że będę głupia i krótkowzroczna i zgodzę się na to. Jednak obawiam się… — Potarła dłonią podbródek, namyślając się. — Szajka na pewno zauważy wyjeżdżający samochód. Usłyszą go. -
Radio
-Jeśli będziesz jechać główną bramą, tak. Ale oni nie wiedzą jeszcze że wycięliśmy opadającą sekcję palisady po drugiej stronie Gardna.
Na to wyciągnął mapę, z paroma oznaczeniami. Pokazywała okolice Gardna, zasięg palisady, patrole, znane pozycje bandytów… Coś bardzo wartościowego. Pokazywała też, na południu miasta, z dala od zabarykadowanych starych dróżek małe przejście. Musiałaby do niego dojechać terenem, a potem znowu zajęłoby jej chwilę powrót na drogę. Mer za to wyciągnął z kieszeni długopis, i zaczął używać go jak wskaźnika.
- Musisz bezpośrednio przeciąć starą szosę i jechać przez pole, najlepiej jak najdłużej. Kieruj się w stronę dróżki do Chwarstnicy. Ostatnio była opuszczona, ale wiesz jak to bywa, może jakieś małe płotki czy coś. Henryk ci pomoże jeśli dojdzie do czegoś poważnego, bo jedzie z tobą jeśli bierzesz list. Rozłączycie się raczej w Pyrzycach, ale do tego czasu chcę być pewien że list dostanie się tam gdzie musi. Ty zapewniasz auto, a Henryk broni listu swoim życiem.Kuba
Polska, na szczęście, była gęsto zaludniona. Znaleźć jakąś pustą wiochę która kiedyś miała nazwę nie jest ciężko, ale oznacza to też że nie jest ciężko znaleźć kogoś lub coś co chce zabić intruza. Obecnie jednak, Augustyn znajdował się co prawda niedaleko Wisły, ale nie mógł znaleźć żadnej większej wioski. Minął kościół, ale opowieści o walących się dachach, hordach Szczurów Cliftona zamieszkujących w podziemiach, oraz, rzadkich ale niebezpiecznych, Kontrolerach, odpychają wielu od spania w kościołach. Plus oznacza to, że pomimo faktu iż las się zagęścił przez lata, gdzieś w okolicy muszą być inne domy. -
Monika powoli pokiwała głową po krótkim zastanowieniu nad słowami mera.
-- Rozumiem. Plan wygląda na dosyć prosty, ale… – Tutaj wskazała palcem na mapie punkt, w którym miała przebyć pole samochodem. – …Tutaj widzę możliwy problem. Nie jest to zarzut do Pana, ale proszę zrozumieć - Polonezowi daleko od terenówki. Jeżeli utkniemy podczas przejazdu przez pole, te zbiry będą nas miały jak na dłoni. -
-A masz lepszy? Bo już ci powiem, że każde wyjście jest monitorowane, poza tym o którym nie wiedzą. Jeśli chcesz od wyjścia kierować się prosto na drogę… No, nie będę tego zaradzał, bo jednak chcę aby list się dostał tam gdzie powinien.
Na to, mer Gardna wstał i przeszedł się chwilę po biurze
-Chyba że… Co prawda straciliśmy wszystkie improwizowane pojazdy, ale nadal możemy pracować nad samochodami. Moglibyśmy podnieść ci zawieszenie w polonezie i wymienić koła na terenowe. Wtedy spokojnie przebrniesz pole, no i będziesz mogła omijać zablokowane drogi terenem. Opóźnienie jednego lub dwóch dni nie będzie oznaczać za dużo jeśli zapewni to bezpieczeństwo listu. -
— To właściwie… dobry pomysł. — Przyznała po chwili pomysłu.
Jeżeli nie było w tym żadnego haczyka, mogłaby znacznie ulepszyć swój samochód przed dalszą podróżą dzięki pomysłowi mera. To brzmiało jak dobry interes w dobrej cenie - za darmo.
— Dobra, zgodzę się na to.
-
Nie ograniczał się do spania pod dachem, namiot pod gołym niebem też mógłby się nadać, dlatego poza dalszą jazdą i rozglądaniem się za oznakami życia jakichkolwiek ludzi, szukał też miejsca na biwak, przede wszystkim takiego, w którym mógłby ukryć się przed wścibskim wzrokiem ewentualnych innych podróżujących drogą.
-
Radio
- Damy ci znać jak skończymy pracować nad polonezem. Na ten czas…
Tutaj pogrzebał w szufladzie i rzucił jej klucze, nie zważając na to czy złapie czy nie
- Sala 10 w szkole podstawowej. Masz tam łóżko i stołówkę. Teoretycznie jest to dla strażników ale niestety mamy wolne miejsce. Wyżywienie darmowe, ale porcje masz wydzielane. W budynku powiedzą ci co i jak, ja dam im znać że przyjdziesz.//Daj znać czy chcesz timeskip czy poeksplorować Gardno.
Kuba
Chwila dalszej podróży ujawniła Augustynowi opuszczony budynek leśniczówki. Może nie jest to cywilizacja, ale budynek wygląda jakby nikogo w nim nie było od czasu apokalipsy, więc może znaleźć tam coś ciekawego, a przynajmniej miejsce do spania i stabilny dach nad głową, co oszczędzi mu potrzeby rozkładania namiotu.
-
Stopniowo zwalniając, zatrzymał ostatecznie motor. Wyciągnął kuszę, zamontował lunetę i klęknął na ziemi, celując w stronę leśniczówki. Wykorzystując czterokrotne przybliżenie, jakie oferowała optyka broni, zlustrował dokładnie okolicę przez mniej więcej kwadrans, chcąc zawczasu zobaczyć jakieś niemiłe niespodzianki. Miłe też, o ile były, ale nauczony doświadczeniem życia w tym nowym świecie spodziewał się tylko tych pierwszych.
-
//Chcę eksplorować Gardno. //
Oczy Moniki błysnęły, gdy dowiedziała się, że jej tymczasowy pobyt będzie miał miejsce w szkole podstawowej, do tego takiej z prawdziwego zdarzenia - jak kiedyś. Szybko jednak iskra w jej oczach przygasła, gdy przypomniała sobie los szkoły, którą sama tworzyła. Te emocje wciąż były w niej żywe, wciąż ją dotykały…
-- Rozumiem. – Kiwnęła głową w odpowiedzi na słowa mera. – Gdzie mam zostawić kluczyki do samochodu? Zakładam, że mechanicy będą ich potrzebować.
-
Kuba
Nadmierna ostrożność jeszcze nikogo nie zabiła, ale w takich strefach gdzie o żywą duszę ciężko, równie ciężko o podstęp. Cóż, wystarczająco dobrą niespodzianką był dach nad głową, chociaż nie warto jeszcze opuszczać gardy. Mimo iż Szczury Cliftona wolą wilgotne miejsca, nie gardzą one i suchymi piwnicami podczas wyboru gniazda, nie wspominając o innych mutantach Europy Wschodniej
Radio
-Po prostu połóż je tutaj. Resztą zajmę się ja. A teraz idź zająć się czymś innym.Jeśli Monika oczekiwała prawdziwej szkoły… No cóż, słowa Mera o tym, że to budynek straży powinien był zdradzić jej wystarczająco o jej stanie. Znajdowała się ona po drugiej stronie ronda, ale jeśli skręciłaby w lewo, mogła ona zajść do kościoła, jeśli poczuje potrzebę wejścia do miejsca kultu.
-
Nie, Monika znacznie bardziej chciała znaleźć się w obrębie szkoły. Nawet jeżeli nie była w najlepszym stanie, to było to miejsce, z którym przecież choć trochę się identyfikowała. Poszła do budynku.
-
Zbliżając się do budynku, boleśnie jasne było jego przeznaczenie. Z tego, że kiedyś to była szkoła, pozostał tylko emblemat, wszystkie litery dawno odpadły lub zostały zdjęte. Na ich miejscu wisiała prowizoryczna flaga, najpewniej początkowo będąca po prostu flagą gminy Gryfino bez herbu, a później zyskującą wcięcie z racji na sojusz z Pyrzycami. Wszystkie okna były zabite, a część była wzmocniona workami z piaskiem i miejscami na KMy. Przed wejściem stało dwóch żołnierzy przy posterunku złożonym ze starych skrzyń, worków z piaskiem, opon, i tym podobnych śmieci które mogłyby przyjąć pocisk lub dwa. Zanim mogła wejść do szkoły, podnieśli swoje kusze (Ewidentnie amunicja nie była dobrem powszechnym w Gardnie), ale jeszcze nie celując w Monikę
-Nowa tutaj? Nie wiesz, że to baraki straży miejskiej? Dalej przed siebie, ale już! -
— Właściwie to wiem… — Odpowiedziała niepewnie, unosząc protekcyjnie ręce do góry. — Mer powiedział, że w sali numer dziesięć mogę się tymczasowo zatrzymać, podobno jest tam wolne miejsce…
-
Spędził jeszcze chwilę na obserwacji chaty z daleka, dopiero wtedy, gdy nabrał jeszcze większej pewności, że jeśli coś ma się tam czaić, to w środku, a nie na zewnątrz, ściągnął lunetę, montując w jej miejsce kolimator, bardziej przydatny w walce na bliższy dystans, jaka go mogła czekać, a także latarkę u dołu broni. Chciał to zrobić po cichu, więc poza kuszą wziął też maczetę i nóż, ale również obrzyn, który schował do kabury: jasne, że lepiej załatwić sprawę tak cicho, jak tylko się da, ale jeśli ma do wyboru umrzeć w ciszy i przeżyć, ale narobić trochę szumu, to zdecydowanie wolał drugą opcję. Ruszył w kierunku chaty, z okiem przy kolimatorze. Gdy był bliżej, odpalił też latarkę, po czym ruszył przeszukać okolice budynku, zostawiając jego wnętrze na koniec.
-
Radio
-Mer i jego głupie pomysły… Dobra wchodź, tylko załóż sobie na ramię tą opaskę, żeby inni wiedzieli, że możesz tu być.
Mówiąc to, jeden z strażników wygrzebał ze skrzyni bardzo zmachaną czerwoną opaskę na ramię, z zardzewiałą agrafką aby przypiąć ją sobie do odzieży. Drugi opuścił kuszę, usiadł i złapał za swój metalowy kubek, patrząc się spode łba na Monikę.Kuba
Zarośla i mchy zdobiły jego fundamenty, zarastając okna do piwnic. Okna piętrowe za to były zbyt wysoko żeby do nich zajrzeć, przynajmniej z bronią w rękach. Jedno z nich miało obok siebie grube zarośla po których Augustyn mógł się wspiąć i zerknąć do środka, ale kuszę musiałby odwiesić na bok. Poza tym, nie zauważył nic innego nad czym warto się zastanawiać. -
Upewniwszy się jeszcze, że skoro w chacie jest piwnica, to czy nie ma gdzieś osobnego wejścia do niej, przewiesił kuszę przez ramię i spróbował zajrzeć do środka. Nim jednak to zrobił, upewnił się, że zarośla są na tyle wytrzymałe, aby utrzymać jego wagę, nie chciał w tak debilny sposób skręcić sobie kostki.
-
— Jasne… — Odpowiedziała cicho, przyjmując opaskę.
Stwierdzenie, że Monika czuła się tutaj jak obcy i to wyjątkowo niemile widziany obcy było by sporym niedopowiedzeniem. Z minuty na minutę wzmagało się w niej poczucie tego, że chciała jak najszybciej zmyć się z Gardna. Na całe szczęście pocieszała ją myśl tego, że za niedługo będzie miała ku temu okazję, nawet jeżeli karkołomną i możliwie niezbyt bezpieczną… Znieść te kilkanaście godzin i ruszyć dalej w drogę, to sobie powtarzała.
Omijając spojrzenia żołnierzy, weszła do wnętrza budynku.
-
Kuba
Zarośla były dosyć grube i zdrewniałe, więc z wsparciem od swoich rąk spokojnie mógł im zaufać. Okno przez które próbował zajrzeć było jednak pokryte od zewnątrz grubą warstwą mułu i brudu, którą trzeba było przetrzeć.Radio
Szkoła była niewielka, ale i tak rozpisane zostało które klasy służą do czego. Monika jednak raczej nie miała wstępu ani do zbrojowni, ani do warsztatu, ani do pozycji obronnych. Jedyne punkty zainteresowania to stołówka, mieszcząca się tam gdzie powinna, na terenie starej stołówki, oraz baraki, które były w dużej części salek. Do kluczy przypięty był mały medalik z wyrytym numerem 10, jeśli zapomniałaby ona gdzie ma przebywać przez ten wieczór.