Trzewia
-
- Flankuj młoda! - Rozkazał. Korzystając dalej z impetu poprzedniego uderzenia, obrócił się wokół własnej osi, robiąc coś ala piruet, starając się ciąć wroga za sobą mieczem, jednocześnie obracając się i przygotowując sztylet do parowania wrogich ciosów toporem.
-
- Flankuj młoda! - Rozkazał. Korzystając dalej z impetu poprzedniego uderzenia, obrócił się wokół własnej osi, robiąc coś ala piruet, starając się ciąć wroga za sobą mieczem, jednocześnie obracając się i przygotowując sztylet do parowania wrogich ciosów toporem.
-
- Flankuj młoda! - Rozkazał. Korzystając dalej z impetu poprzedniego uderzenia, obrócił się wokół własnej osi, robiąc coś ala piruet, starając się ciąć wroga za sobą mieczem, jednocześnie obracając się i przygotowując sztylet do parowania wrogich ciosów toporem.
-
//To żeś się rozpisał.//
Żeby się udało, musiałbyś mieć albo dłuższe łapy, albo dłuższy miecz, osiem metrów to jednak trochę poza Twoim zasięgiem. Nie ma co się jednak martwić, Demon ruszył w Twoim kierunku, nie przystając machać bronią, a Twoja podopieczna ruszyła w celu zajęcia lepszej pozycji, tak jak jej kazałeś. Gdy dzieliło Cię od niego jakieś trzy metry, znów wybił się w górę, choć teraz tylko na jakieś siedem metrów, aby spaść w dół, z toporami gotowymi do zadania ciosu. -
Kurwa, szkoda, że nie ma włóczni. Odskoczył do tyłu, tak by być poza zasięgiem ciosu z upadku. Chciał wyczuć moment i w momencie, kiedy wróg przyjmie na siebie impet upadku, powinien na chwilę stracić stabilność i będzie musiał wyzwolić topory z ziemi. Chciał wyczuć ten moment i zaszarżować na wroga, znowu tnąc na ukos.
-
I ten cios nie dosięgnął Demona, ale osiągnąłeś nim coś, co niemalże czyniło go już martwym: Wykonując unik przed Twoim atakiem, pozostawił wbite w ziemię topory, więc teraz był sam, bezbronny, przeciwko Tobie i Leari.
-
- Dawaj! - Krzyknął do młodej doskakując z ciosem do przeciwnika. Tym razem od lewego dołu do prawej góry. Nawet jak uniknie to nadzieje się na broń młodej.
-
I tak też się stało, ostrze włóczni przebiło się przez jego klatkę piersiową, a on upadł na kolana. Jeśli jeszcze nie zginął, to już tylko kwestia czasu.
-
Postarał się zdekapitować go. Widział już wojowników, którzy nawet z wyprutymi flakami przyparci do ściany byli w stanie walczyć. Jeśli udało się zdekapitować demona, uniósł czerep do góry pokazując go widowni na każdej z trybun i rzucił go na najbliższą. Przedstawienie musi trwać. - Młoda, teraz idziemy walczyć z małpą. Trzymaj ją się na odległość i unikaj jej ciosów, paruj tylko jak nie możesz unikać. Nawet przyjęty na tarczę cios tego bydlaka może ci strzaskać kości. Celuj w ścięgna, kolana i ogólne łącznia, unieruchomienie to połowa sukcesu. A teraz przygotuj się do walki, odciągniemy trochę potworka. - Dał jej szybkie wytyczne, odłożył na chwilę krótki miecz do pochwy. Chwycił jeden z toporów demona, wyważył go w dłoni, przycelował, poczekał na moment, aż bestia przestanie być w zwarciu z jego podkomendnym i rzucił z całej siły w potwora, chcąc po prostu trafić, lokacja była drugorzędna. Chwycił drugi topór, znowu celując. - Te, małpia morda! Może ze mną się sprawdzisz, co? - Krzyknął chcąc ściągnąć wroga na siebie.
-
Udało Ci się, Demon nie stawiał w ogóle żadnego oporu, jedynie rechotał upiornie pod nosem, co przerwało dopiero gładkie cięcie Twojej klingi, która oddzieliła jego głowę od ciała. Tłum na ten widok reagował różnie, jedni byli w szoku, nie wierzyli, że jeden z ich czempionów przegrał z gladiatorem, który dopiero co zawitał na arenę, innych to wyraźnie cieszyło, najwidoczniej szybko zmieniali swoich faworytów lub wiedzieli coś, czego Ty nie…
Rzut się powiódł, ale odbił się od potwora, trafiłeś akurat tam, gdzie miał na sobie pancerz. Mimo to zwróciłeś jego uwagę, a Demon obnażył wielkie kły i warknął, uderzając pięściami przednich kończyn o ziemię. Zapewne rzuciłby się na Ciebie, gdyby nie Lartah, który błędnie zinterpretował Twoją interwencję, wmieszanie się do jego walki. Wykorzystał on rozkojarzenie Demona, aby zadać mu solidny cios w szczękę i wyłamać kilka zębów. Ból i adrenalina uderzyły wielkiej małpie do łba wraz z wściekłością, ponownie odwróciła się do swojego oponenta i oddała cios, o wiele silniejszy, niż ten, który Upadły jej wymierzył, odrzucając go na kilka metrów. Ten jednak od razu wstał i rzucił się do ataku, podobnie jak jego oponent. -
- Debil… - Skomentował zachowanie Upadłego, który kiedyś był orkiem. - Laeri, masz tu topór, porąb to kończyny tego czegoś i rozrzuć je w różnych miejscach areny, coś mi w nim nie pasuje. Potem dołącz do mnie i Lartaha w walce. - Wręczył jej broń demona i wrócił do swojego wysłużonego krótkiego miecza. Ma sztylet i krótki miecz, do tego jego zbroja jest tylko punktowa, a ataki przeciwnika opierają się na sile, nie celności, więc będzie unikał. Zaszarżował na małpę chcąc ją oflakować i skoczyć jej na plecy, wbijając miecz w nieosłonięte punkty, najlepiej w kark.
-
//Jakbyś miał wątpliwości co do słuszności tego odpisu, to odsyłam do grafiki małpiszona.//
Plan był świetny. Wręcz doskonały. Spalił na panewce w chwili, gdy wskoczyłeś na wielkiego Demona, bo zdałeś sobie sprawę, że on nie ma słabych, nieopancerzonych punktów, zbroja zdawała się w niego wrastać, być niczym druga skóra, co sprawiało, że mógł się poruszać, a jednocześnie być przy tym niewrażliwy na ciosy. Jedynie jego oczy i pysk były odsłonięte, ale uderzenie w te miejsca będzie o wiele trudniejsze, zwłaszcza że małpa dawała sobie teraz radę ze swoim przeciwnikiem jedną ręką, drugą robiąc potężne zamachy w pancernej rękawicy z kastetem, chcąc strącić Cię ze swojego grzbietu. -
Dalej trzymając się bestii, starał się robić uniki przeskakując z jednego miejsca na drugie, tak by bestia nawalała sama siebie.
-
Podziałało, potwór był rzeczywiście tak głupi, na jakiego wyglądał, ale nie robił sobie w ten sposób krzywdy, zdawał się w ostatniej chwili powstrzymywać od ciosu, gdy ten miał spaść na łeb. Lartah przynajmniej radził sobie teraz dużo lepiej, dzięki Twojej dywersji zdołał zacisnąć obie łapy na szyi wielkiej małpy, a ta przestała poświęcać Ci uwagę, chcąc się uwolnić z tego morderczego uścisku, który z chwili na chwilę wyduszał z niej życie.
-
Wspiął się wyżej szukając luki w pancerzy i starając się tam wbić krótki miecz. Jak nie ma z przodu to spróbował z oczodołami.
-
Luk w pancerzu nie było wiele, ale w końcu jakąś odnalazłeś. Żeby sięgnąć jakichś ważnych organów przez warstwę grubego i szorstkiego futra, skóry, tłuszczu i mięśni musiałbyś wbić go po samą rękojeść, a może i jeszcze głębiej, ale potwór nie miał zamiaru Ci na to pozwolić: Gdy tylko poczuł ból, jaki wywołał Twój atak, puścił Upadłego i jednym ciosem strącił Cię ze swojego grzbietu, ale piasek na szczęście zamortyzował upadek. W tym czasie Lartah zdołał dojść do siebie i wznowił kotłowaninę z wielką małpą, teraz jednak zdawał się wygrywać.
-
Ponowne wspięcie się na małpę byłoby głupie. Mógł jakoś pomóc Lartahowi w walce?
-
Ponowne wspięcie się na małpę byłoby głupie. Mógł jakoś pomóc Lartahowi w walce?
-
Nie, a przynajmniej nie teraz, zwłaszcza że obaj mogę Cię nawet nie zauważyć i przypadkiem zmiażdżyć lub uszkodzić w inny trwały sposób. Tymczasem Upadła dokończyła ćwiartowanie pozbawionego wcześniej łba Demona, został więc już tylko, nie licząc małpy, ich przywódca, a choć miał przeciwko sobie aż dwóch oponentów, to nie zdawał się ani trochę zmęczony czy zepchnięty do defensywy.
-
Machnął w kierunku młodej i pokazał na dowódcę. Samemu poprawił broń w rękach, wziął kilka wdechów i zaszarżował na Upadłego, gdy ten się od niego odwrócił.