Trzewia
-
- Leari, jaką zdolność do walki ci wtłoczono podczas przemiany? Szabla? Rapier? - Spytał dziewczynę idąc na rynek. Rozglądał się za czymś ciekawym.
-
- Magia. - odparła nieco niepewnie. - Mój pan nie uznawał za konieczne, abym potrafiła władać jakąśkolwiek bronią, chciał abym skupiła się na rozwijaniu mojego talentu.
Na targu zobaczyłeś jakiegoś dwugłowego Demona targującego się o cenę krasnoludzkiego niewolnika. Było to dość ciekawe, trzeba przyznać. -
Stanął obok jednym uchem przysłuchując się tej dyskusji. - No to mamy problem, młoda. Na arenie magii im mniej tym lepiej, a magia ognia większego wrażenia na nich nie zrobi. Dobra, dostaniesz długą włócznię. Mówi się, że chłop z bronią drzewcową jest w stanie zabić generała. Twoim głównym zadaniem będzie unikanie walki i trzymanie przeciwnika na odległość, chyba, że umiesz coś co pozwoliłoby ci na efektywną walkę. - Skwitował przysłuchując się jednocześnie targowi. Szukał wzrokiem stoiska z amuletami czy miksturami. Co prawda, większość alchemików zginęła po podbojach demonów, ale część zmieniła się w Upadłych i zachowała fach.
-
Wspomaganie się w ten sposób nie było zakazane, ale najwidoczniej dbano tutaj o sam biznes areny: Gdyby pierwszy z brzegu niewolnik, który ledwo co potrafi machać toporem, nafaszerowałby się nagle miksturami i innymi alchemicznymi nowinkami, a potem zabiłby niekorzystającego z tych udogodnień czempiona kochającego publikę… Dlatego bardziej preferowano tu sprzedaż takich wzmacniających mikstur i nie tylko dla tych, którzy są nieco starsi stażem na arenie, bo w nich opłacało się inwestować, więc jako nowicjusz nie masz większych szans na znalezienie odpowiedniego stoiska czy sklepu, a potem na zakupienie odpowiednich produktów. No i zawsze może być też tak, że zwyczajnie nie sprzedają tu niczego takiego.
Upadła pokiwała jedynie głową, wolała w tej kwestii zdać się na Ciebie, jeśli miało jej to ułatwić przeżycie.
Targowanie się nie było zbyt zażarte, Demon, płacąc jedynie czterdzieści sztuk złota, odebrał niewolnika i udał się w swoją stronę. -
Ruszył dalszym rynkiem, szukając kowala, który za razem nie wygląda na zbyt wyszukanego lalusia, jak i nie przypomina żebraka handlującego złomem. Tacy wyśrodkowani są najlepsi, zawsze najbardziej się starają.
-
Odnalazłeś takiego bez trudu, postawnego Upadłego, który uderzał młotem kowalskim o kawał żelastwa na kowadle, który może być w przyszłości mieczem.
-
- Czuwaj. Potrzebujemy długiej włóczni i małej tarczy do parowania dla tej panienki. Odporne na ogień i w chuj wysokie temperatury, więc najlepiej coś na pograniczu żeliwa i stali. Onyks czy obsydian będą jeszcze lepsze. - Zagaił składając przy okazji coś jak propozycja zamówienia.
-
- Nie wyglądasz na kogoś z odpowiednio grubą sakwą. - odparł kowal, nie przerywając pracy.
-
- A ty nie wyglądasz na kogoś z odpowiednio wielkim mózgiem, by przetworzyć to co powiedziałem, ale czasem zmysły mogą mylić, więc zaniechałem. - Odgryzł się.
-
//To jest ten moment, w którym rzucam kością. Później dostaniesz odpis, adekwatny do tego, co wypadło.//
-
// Im niżej, tym lepiej, jak zgaduję.
-
//Mogło być gorzej. A im niżej, tym gorzej, jeszcze trochę i straciłbyś postać.//
Denerwowanie jakiegokolwiek kowala przy pracy to ryzykowny sport, a zwłaszcza jeśli jest to Upadły o iście ognistym temperamencie. Obrażenie go mogło poskutkować tylko jednym, celną ripostą, a że widać po nim, iż słowem nie wywijał tak zręcznie jak kowalskim młotem, to odłożył kawał żelastwa, nad którym pracował, do misy z wodą, aby wystygł, a potem zamachnął się nim w Twoją stronę, wyraźnie wkurwiony bezpodstawną obelgą. Gdybyś miał na sobie zbroję, a nie podróżną szatę, to może jeszcze coś by dało, a tak młot trafił Cię prosto w lewy bark, gruchocząc kości, co doprowadziło do niesamowitego bólu, który sprawił demonicznemu kowalowi olbrzymią przyjemność. Nie chciał chyba zadawać kolejnego ciosu, a tym bardziej Cię zabić, mimo że niemalże wiłeś się na klęczkach z bólu, a nawet gdyby, pozostali Upadli otoczyli Cię na wypadek takiego zamiaru. Wokół kuźni zebrała się też spora grupa Demonów i Upadłych, ciekawa jak rozwinie się sytuacja, choć teraz nie mogłeś zrobić za wiele, nie w tym stanie. -
Przyłożył drugą rękę do miejsca trafienia i obmacał je. Sprawdził czy nie ma złamania i otwartej rany. Jeśli taka wystąpiła, użył magii, by ją wypalić. Był wkurwiony, wkurwiony jak chuj, ale najpierw trzeba zadbać o siebie, potem o zemstę. Jaki był jego stan, nie licząc bólu?
-
Oczywiście, że miałeś złamane kości (nawet napisałem coś o gruchotaniu w poprzednim poście), czego się spodziewałeś? Na szczęście połamane kości nie przebiły skóry, więc złamanie było zamknięte, choć nie wiesz, czy wystąpiły inne szkody wewnątrz, pod skórą. Poza cholernym bólem, który utrudniał nawet myślenie, kolejnymi falami promieniując na całe ciało, nie byłeś w stanie poruszać ręką, zwisała ona luźno wokół tułowia, będąc bezużyteczną.
-
Czy mógł z pomocą demonologii demona, który podporządkowałby się mu i uleczył, znając jedynie podstawy?
-
//Jaki czasownik miał być pomiędzy słowami “demonologii” i “demona”?//
-
// przyzwać
-
Problematycznym było to, że jeśli nawet istniały Demony potrafiące leczyć, to Ty nie znałeś żadnego takiego, a jeśli nie wiedziało się nic o rodzaju Demona, który chce się przyzwać i kontrolować, to lepiej nie próbować, żeby jakiś potwór w rodzaju Czarta nie skorzystał z okazji i wślizgnął się tak z Piekła tutaj, przy okazji zabijając pechowego Demonologa.
-
Dobra, kurwa. Liczyć, że zwyczajna szyna da radę. Chwycił miecz, który był przypięty do jego pasa zdrową ręką. - Wiesz co? Mogłeś odejść ze zranioną dumą. Teraz odejdziesz bez jebanej głowy. - Stwierdził stając w pozycji bojowej.
-
//Demony nie potrafią leczyć, ale możesz poszukać medyka gdzieś w okolicy, Upadłego, który znał fach przed przemianą i tylko nauczył się anatomii i przypadłości nowych pacjentów. Także daję Ci jeszcze szansę, jak nie skorzystasz, to kontynuujemy.//