Trzewia
-
Ruszył dalszym rynkiem, szukając kowala, który za razem nie wygląda na zbyt wyszukanego lalusia, jak i nie przypomina żebraka handlującego złomem. Tacy wyśrodkowani są najlepsi, zawsze najbardziej się starają.
-
Odnalazłeś takiego bez trudu, postawnego Upadłego, który uderzał młotem kowalskim o kawał żelastwa na kowadle, który może być w przyszłości mieczem.
-
- Czuwaj. Potrzebujemy długiej włóczni i małej tarczy do parowania dla tej panienki. Odporne na ogień i w chuj wysokie temperatury, więc najlepiej coś na pograniczu żeliwa i stali. Onyks czy obsydian będą jeszcze lepsze. - Zagaił składając przy okazji coś jak propozycja zamówienia.
-
- Nie wyglądasz na kogoś z odpowiednio grubą sakwą. - odparł kowal, nie przerywając pracy.
-
- A ty nie wyglądasz na kogoś z odpowiednio wielkim mózgiem, by przetworzyć to co powiedziałem, ale czasem zmysły mogą mylić, więc zaniechałem. - Odgryzł się.
-
//To jest ten moment, w którym rzucam kością. Później dostaniesz odpis, adekwatny do tego, co wypadło.//
-
// Im niżej, tym lepiej, jak zgaduję.
-
//Mogło być gorzej. A im niżej, tym gorzej, jeszcze trochę i straciłbyś postać.//
Denerwowanie jakiegokolwiek kowala przy pracy to ryzykowny sport, a zwłaszcza jeśli jest to Upadły o iście ognistym temperamencie. Obrażenie go mogło poskutkować tylko jednym, celną ripostą, a że widać po nim, iż słowem nie wywijał tak zręcznie jak kowalskim młotem, to odłożył kawał żelastwa, nad którym pracował, do misy z wodą, aby wystygł, a potem zamachnął się nim w Twoją stronę, wyraźnie wkurwiony bezpodstawną obelgą. Gdybyś miał na sobie zbroję, a nie podróżną szatę, to może jeszcze coś by dało, a tak młot trafił Cię prosto w lewy bark, gruchocząc kości, co doprowadziło do niesamowitego bólu, który sprawił demonicznemu kowalowi olbrzymią przyjemność. Nie chciał chyba zadawać kolejnego ciosu, a tym bardziej Cię zabić, mimo że niemalże wiłeś się na klęczkach z bólu, a nawet gdyby, pozostali Upadli otoczyli Cię na wypadek takiego zamiaru. Wokół kuźni zebrała się też spora grupa Demonów i Upadłych, ciekawa jak rozwinie się sytuacja, choć teraz nie mogłeś zrobić za wiele, nie w tym stanie. -
Przyłożył drugą rękę do miejsca trafienia i obmacał je. Sprawdził czy nie ma złamania i otwartej rany. Jeśli taka wystąpiła, użył magii, by ją wypalić. Był wkurwiony, wkurwiony jak chuj, ale najpierw trzeba zadbać o siebie, potem o zemstę. Jaki był jego stan, nie licząc bólu?
-
Oczywiście, że miałeś złamane kości (nawet napisałem coś o gruchotaniu w poprzednim poście), czego się spodziewałeś? Na szczęście połamane kości nie przebiły skóry, więc złamanie było zamknięte, choć nie wiesz, czy wystąpiły inne szkody wewnątrz, pod skórą. Poza cholernym bólem, który utrudniał nawet myślenie, kolejnymi falami promieniując na całe ciało, nie byłeś w stanie poruszać ręką, zwisała ona luźno wokół tułowia, będąc bezużyteczną.
-
Czy mógł z pomocą demonologii demona, który podporządkowałby się mu i uleczył, znając jedynie podstawy?
-
//Jaki czasownik miał być pomiędzy słowami “demonologii” i “demona”?//
-
// przyzwać
-
Problematycznym było to, że jeśli nawet istniały Demony potrafiące leczyć, to Ty nie znałeś żadnego takiego, a jeśli nie wiedziało się nic o rodzaju Demona, który chce się przyzwać i kontrolować, to lepiej nie próbować, żeby jakiś potwór w rodzaju Czarta nie skorzystał z okazji i wślizgnął się tak z Piekła tutaj, przy okazji zabijając pechowego Demonologa.
-
Dobra, kurwa. Liczyć, że zwyczajna szyna da radę. Chwycił miecz, który był przypięty do jego pasa zdrową ręką. - Wiesz co? Mogłeś odejść ze zranioną dumą. Teraz odejdziesz bez jebanej głowy. - Stwierdził stając w pozycji bojowej.
-
//Demony nie potrafią leczyć, ale możesz poszukać medyka gdzieś w okolicy, Upadłego, który znał fach przed przemianą i tylko nauczył się anatomii i przypadłości nowych pacjentów. Także daję Ci jeszcze szansę, jak nie skorzystasz, to kontynuujemy.//
-
Machnął ręką na mężczyznę, spluwając mu pod nogi. Przyjdzie tu po arenie. Ruszył dalej rynkiem, szukając namiotu medyka.
-
Musisz też zdawać sobie sprawę, że choć społeczeństwo Demonów i Upadłych różni się od tego ludzkiego, którego byłeś w końcu kiedyś członkiem, obrażanie każdego z byle powodu nie jest dobrym pomysłem, a zabijanie ot tak również może pociągnąć za sobą konsekwencje, całe Trzewia są czymś na kształt gigantycznego folwarku, jakiego niegdyś widywałeś na ziemiach Zakonu Gryfa, a więc zbyt intratnym biznesem, żeby ktoś się w niego mieszał w tak brutalny sposób.
Znalezienie medyka przyszło o wiele łatwiej, niż kowala. Pewnie opatruje on głównie gladiatorów, czasem niewolników, ale wątpliwe, żeby miał coś przeciwko poskładaniu Twojej rany. Nie żeby odmowy zabraniała mu etyka, zapewne takiej nie miał, zwyczajnie kilka złotych monet więcej to coś, czym pogardzi niewielu.
//A tak poza tym, to Twoi Upadli wciąż za Tobą łażą, możesz wysłać ich po ten sprzęt, na jakieś przeszpiegi po karczmach czy coś, jakoś sobie poradzą bez Twojej pomocy.// -
- Witaj. Pozszywasz mnie? Zapłacę. - Rzekł krótko i treściwie.
-
- Pozszywać pozszywam, ale nie licz, że jeszcze dziś będziesz miał tę rękę tak sprawną, jak do tej pory.