Trzewia
- 
// Napisałem przecież, że pytam się typa ile kosztuje leczenie, zostawiam sobie tyle kasy, żeby mi starczyło i resztę daję im. 
- 
//Dobra, teraz już rozumiem.// 
 - Przynajmniej czterdzieści złota… No, chyba że chcesz mieć ją znów w pełni sprawną.
- 
- Dasz radę zrobić ją w miarę sprawną w 40 minut? Najwyżej będziemy biec. - 
- 
- W czterdzieści minut mogę uczynić ją nawet w pełni sprawną. Ale to będzie kosztować o wiele więcej, niż czterdzieści sztuk złota. Wiem, że nie możesz mi teraz tyle zapłacić, więc jaką miałbym gwarancję, że to zrobisz, gdy Cię uleczę i zyskasz pieniądze po wygranej na arenie? Lub odwdzięczysz mi się w inny sposób? 
- 
- Powiem tak. Jeśli mnie uleczysz i zgodzisz się odebrać zapłatę dopiero po wygranej, zapłacę ci podwójnie. Nie możemy sobie pozwolić na przegraną, gdyż wtedy po prostu umrzemy, albo i jeszcze gorzej, ale nasza Pani obiecała nam bardzo dużo, jeśli nam się uda. Gwarancja… Moja włócznia i zbroja należy do mnie. Jeśli masz kartkę papieru, mogę spokojnie napisać tymczasowy testament. - Zaproponował. 
- 
Skinął głową i po chwili przepisałeś mu swój oręż w wypadku śmierci, a gdy upłynęło pół godziny, znów mogłeś ruszać ręką, choć daleko jej do dawnej sprawności i wciąż boli jak cholera. Ale tarczę utrzymasz, przy odrobinie szczęścia może się nawet nią zasłonisz. 
 - Nawet nie wyobrażasz sobie jak będę Wam kibicować. - powiedział Demon po zakończonym zabiegu.
- 
- Dzięki. - Odrzekł i poczekał na swoich ludzi. 
- 
Wrócili, biedniejsi o dane im złoto, ale chociaż wyposażyli Upadłą w długą włócznię, migdałową tarczę i krótki sztylet, żeby nie była całkiem bezbronna, choć nie masz wątpliwości co do tego, że i tak będziecie musieli poświęcać jej część swojej uwagi podczas walki, a wróg może to wykorzystać. Pozostali, którzy mieli dowiedzieć się czegoś o Waszych przeciwnikach też wrócili, ale chyba czekali, aż skończysz rozmowę z medykiem, chcieli pewnie omówić to w zamkniętym gronie. 
- 
- Dobra, widzimy się po walce. - Pozdrowił medyka i wyszedł przed namiot. - I co macie? - Spytał “wywiad”. 
- 
- Niewiele. - odparł ponuro jeden z wysłanych na misję Upadłych. - Wiemy tylko, że to czempioni, nigdy nie przegrali żadnej walki, ale jako drużyną tłuką innych dopiero dwa miesiące, a są na tej arenie od kilku do nawet kilkunastu miesięcy. Ciężko szukać w ich drużynie słabych punktów, nikt nam takich nie zdradził, ale widać, że najwięcej nacisku kładą na brutalną siłę, to główna broń ich drużyny, szybkością i zwinnością jedynie osłaniają i uzupełniają tę wielką małpę i Magmowca. Po ich zabiciu wszystko powinno być o wiele prostsze. 
- 
- Dobra, nie byłem do końca szczery z tobą młoda. Zasada to jak najmniej magii, a nie całkowity zakaz. Mam pewien plan, ale podzielę się nim przed startem walki. - Odrzekł po czym ruszył w kierunku areny. - Co wiemy o magmowcach, mają jakiś słaby punkt czy coś? - Spytał swoich, sam nigdy z takim bydlakiem nie walczył. 
- 
- Są tępe i brutalne, ale ten tutaj chyba czegoś się nauczył podczas pobytu na arenie. - odparł Melechis. - Jego styl walki zupełnie różni się od tego, jaki widziałem, gdy walczyłem z bandą dzikich Magmowców na Złych Ziemiach. 
- 
- To jest oczywiste. Chodzi mi raczej o to, czy jest jakiś łatwiejszy sposób na zabicie go, niż nawalanie aż nie padnie. Ma jakiś rdzeń jak golemy czy coś? - 
- 
- Można go osaczyć i zranić tak, aby uznał, że nie ma już szans na wygraną. Wtedy lawa, jak się w nim znajduje, eksploduje, a on zginie. Minusem tego planu jest to, że trzeba byłoby się ewakuować na tyle szybko, żeby nie zostać spalonym żywcem, i na tyle wolno, żeby nie przerwał całego procesu. 
- 
- A to nie lepiej zebrać ich wszystkich do kupy i zmusić Magmowca do detonacji, tak by przy tym wymordował swoich koleżków? - Zaproponował. 
- 
- Tak też można, ale to będzie chyba jeszcze trudniejsze, niż sprowokowanie go do zabicia samego siebie, bo tamci pewnie walczą u jego boku na tyle długo, aby wiedzieć, jakie zagrożenie to ze sobą niesie. 
- 
- Zawsze jest ryzyko. Jeśli uda nam się ich tam zepchnąć, wygramy. A jak nie to i tak czekają nas Trzewia. - 
- 
- Optymistycznie. - mruknął, a Wy trafiliście na arenę. Pora udać się do podziemnego wejścia, którym wejdziecie na krwawe piaski koloseum, mając nad sobą żądną krwi i przemocy publikę, a przed sobą - Waszych przeciwników. I dobrze wiedzieliście, że tylko jedna drużyna, w kompletnym lub niekoniecznie składzie, będzie mogła nie tylko zdobyć chwałę i nagrody, ale też przeżyć. 
- 
- Dobra młoda, tak wyglądają podstawowe pchnięcia. - Pokazał jej jak używać włóczni. - Bronić się możesz na dwa sposoby, parować albo blokować. Parujesz na bok, a bronisz się przyjmując siłę ciosu na siebie. Pierwsza opcja będzie raczej dla ciebie bezpieczniejsza. - Pokazał jej jak blokować i parować tarczą. - Dobra ferajna, zrobimy tak. Kerion zajmiesz się Gorylem. Melechis, Leari, zajmiecie się drugim Upadłym. Demon należy do Lartha Magmowiec na razie jest mój, potem jak wygracie swoje walki, a wygracie, innej opcji nie widzę, będziecie mi pomagać. Na frontach wielokrotnie nie zdążyłem zatrzymać się przed salwą magów ognia, jestem przyzwyczajony. - Uśmiechnął się krzywo. Weźmie na siebie największe zagrożenie. 
- 
//W drużynie przeciwnika jest trochę więcej napierdalaków. Ich też bierzesz na siebie czy o nich zapomniałeś?// 
 

