Zamek Kierrana
-
Kiedyś była potrzeba naprawy najstarszych fortyfikacji poza murami zamku, jak fosa i wilcze doły, i wtedy je chyba wykorzystano. A że raczej nie miałeś ich powodu wyrzucać, to powinny wciąż tam gdzieś być.
-
Kierran zaczął szukać kilofów
-
Odnalazłeś je w jednym z wielu nieużywanych składzików, o których kompletnie zapomniałeś, a teraz właściwie odnalazłeś na nowo. Było ich tam około pięćdziesięciu sztuk, może nie w najlepszym stanie, ale wątpliwe, żeby rozpadły się po kilku uderzeniach w skałę.
-
Kierran wszedł na najwyższą wieżę zamku i sprawdził, czy w polu widzenia nie ma najemników, których miała przysłać Karins
-
Biorąc pod uwagę fakt, że niedawno opuściła Twój zamek i musi najpierw wrócić do swojego lokum, lub twierdzy kogoś wyżej postawionego w Kolektywie, a zapewne nie ma tej bandy degeneratów pod ręką, aby pchnąć ich od razu do Ciebie, to możesz siedzieć tak sobie na tej wieży dobrych kilka dni, może nawet tydzień, nim przybędą.
-
Bez nich nie zabezpieczy budowy, a nie ma njieczego bardziej produktywnego do roboty, przynajmniej z tego, co teraz może, więc stwierdził, że na nich poczeka
-
//Czyli mam zrobić jakiś przeskok w czasie, tak?//
-
//Tak//
-
Minął blisko tydzień, a Ty spędziłeś ten czas na całkowitym nicnierobieniu, a choć dla Wampira mijające dni, tygodnie, miesiące i lata były niczym, ze starości umrzeć raczej nie mogłeś, to jednak miałeś szczęście, że nie zawitał tu nikt z Kolektywu, bo kopalnie wciąż stoją puste, Twoje wojska nie urządziły żadnego rajdu na ludzkie osady, nie zabiliście nawet żadnego Wilkołaka dla sportu. Szczęśliwie ten marazm może przerwać kolumna odzianych w czerń piechurów, którą wypatrzyłeś, jak kieruje się do Twojego zamku, siedząc na jednej z wież.
-
-Pysznie- powiedział do siebie Kierran i poczekał, aż zawitają u bram
-
Tak też się stało i wypadałoby im te bramy otworzyć, a potem zrobić dobre pierwsze wrażenie na najemnikach. Nie, żeby było szczególnie potrzebne, przybyli tu dla Twojego złota, nie elokwencji.
-
Kierran zszedł na dół za bramę i kazał spuścić ją przed najemnikami
-
Ci wkroczyli do środka, prowadzeni przez swojego dowódcę, Andresa Czarną Opończę, zwanego niekiedy Krukiem, byłego hrabiego, który w wyniku krwawej wojny z rodzeństwem stracił swoje włości, władzę i tytuły, przez co zaczął gromadzić wokół siebie Wampiry, które podobnie skończyły, najmłodszych synów wielkich rodów, którzy nie mieli szans na dziedziczenie czy zwykłych, spragnionych krwi zwyrodnialców, gotowych służyć każdemu, jeśli ten jedynie pozwoli im mordować wrogów. Było ich łącznie około pół setki, różnorako odzianych, wyposażonych i uzbrojonych, choć z całej tej zbieraniny wyróżniał się jeden Wampir, bowiem niewielu Twoich pobratymców zakłada na siebie ciężkie zbroje i chwyta za dwuręczne miecze, większość stawia jednak na finezję, elegancję, szybkość i zwinność.
-
Kierran zwrócił się do przywódcy najemników -Witaj, Andreasie. Poleciłem Karins Cię tu przywołać z raczej wiadomych powodów. Zamierzam najechać ludzką wioskę, a żywi wojacy są dużo lepsi od martwych. Podaj mi cenę-
-
- Mój panie. - odparł ten, kłaniając Ci się w pas. - Wykonanie tego zadania będzie dla mnie i dla moich ludzi przyjemnością. Dlatego, jeśli otrzymamy część łupów i niewolników na własność, staniemy u Twego boku za skromną sumę trzech tysięcy złotników.
-
-Da się zrobić- Kierran kazał swoim nieumarłym przynieść tę sumę ze skarbca
-
W monetach była tylko jedna trzecia tej kwoty, ale posiadałeś wciąż zdobną, więc niepraktyczną na polu walki, broń, biżuterię, puchary i kamienie szlachetne, które uregulują braki w zapłacie. Zresztą, nierozsądnie jest płacić jakimkolwiek najemnikom, nim wykonają zadanie. Lepiej żeby otrzymali zaliczkę i wzięli udział w misji niż po otrzymaniu całej zapłaty uciekli, gdy zrobi się zbyt gorąco.
-
-Na początek dam wam zaliczkę w postaci jednej trzeciej kwoty, po robocie dostaniecie resztę-
-
Andres skinął głową i odebrał złoto w formie zaliczki.
- Panie, gdy już formalności mamy za sobą, opowiedz mi więcej o zadaniu, które postawiłeś przede mną i moimi wojownikami. -
Kierran pomyślał nad najbliższą wioską, ludzką bądź nie, którą mógłby najechać