Imperium
-
//Wiadomość Ci chyba ucięło.//
-
// Dokładniej, to uciąłem za mało. //
-
//No to popraw.//
-
// Cholera, poprawiałem to!//
-
// Zobacz teraz. //
-
I rzeczywiście, nie miałaś powodu, aby wątpić, bo wrócił po kilku minutach.
- Samo miasto jest raczej bezpieczne, będziemy musieli kluczyć bocznymi uliczkami. Schody zaczną się, gdy będziemy spróbowali przejść obrzeża i opuścić Imperium, bo już z daleka widziałeś kilkanaście lub więcej ognisk, wokół których tłoczą się milicjanci Hoodoo. Do tego musimy zdobyć jeszcze jakieś konie czy inny środek transportu. -
// Ciekawe czy pójdą na patent z Empire Earth. //
Jannet oznajmiła przez knebel, że wpadła na pomysł. Liczyła na to, że będzie mogła się nim podzielić z pozostałymi.
-
Dość długo musiałaś wydawać z siebie stłumione jęki i pomruki, bo knebel skutecznie uniemożliwiał Ci wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa, ale w końcu zrozumieli, o co chodzi, i Soapy pozbawił Cię znów obu szmat, abyś mogła wreszcie powiedzieć to, co chcesz im tak usilnie przekazać.
-
Od razu zajęła się przekazywaniem swojej idei:
— A gdybyśmy nie musieli się przekradać między milicjantami, tylko przewieźlibyśmy się? Macie tutaj jakichś znajomych? Pomyślcie - Dalibyśmy komuś z wozem w łapę, on ukryłby nas w środku razem z jakimś towarem i wywiózł z Imperium? Gdyby zatrzymali go milicjanci, mógłby powiedzieć, że jedzie z porannym dowozem do jakiegoś miasta. —// Ah, dobre wspomnienia, gdy wywoziłem Grigora z Stalingradu na pace ciężarówki z ziemniakami. //
-
- Potrzebowalibyśmy do tego przynajmniej dwóch wozów, które zawsze milicjanci mogliby skontrolować, a wtedy mogiła. No i nie mamy tu przyjaciół, a nawet gdyby, to każdego trzeba byłoby zmotywować garścią srebra lub nawet złota czy rewolwerem wbitym w plecy, bo nikt nie chce tutaj podpaść milicji Hoodoo, bo to niemalże równoznaczne z podpadnięciem samemu burmistrzowi.
-
— Dobra, w mojej głowie wyglądało to lepiej. Nie było tematu. —Zakończyła wątek. Bez znajomych w Imperium ten plan nie ruszy.
-
- Masz nam coś jeszcze do powiedzenia przed próbą ucieczki?
-
— Jakbyście mogli, to poluźnijcie mi trochę sznur na rękach i chyba nic poza tym. —
-
Szuler pokiwał głową i od razu się tym zajął, później zaś dwiema szmatkami zakneblował Ci z powrotem usta, choć nieco lżej niż poprzednio. W tym czasie William spakował wybraną przez Ciebie broń i amunicję do podróżnej sakwy, którą przerzucił sobie przez ramię, pewnie po to, żeby wręczyć Ci po ucieczce. Wtedy cała grupa zaczęła powoli i ostrożnie opuszczać budynek więzienia.
-
Więc i Jannet opuszczał więzienie z nimi. Cóż, spodziewała się wybyć z tego budynku po nieco dłuższym czasie, ale wcześniejszy termin jak najbardziej jej odpowiadał. Trzymała się z tyłu, by w razie czego nie zwalniać reszty swoją powolnością.
-
Szło sprawnie, dopóki nie natrafiliście na obrzeża. Tam rzeczywiście roiło się od ognisk, a wokół ognisk pełno było milicjantów. Ciężko będzie Wam przejść obok nich niezauważenie, a zostaje jeszcze kwestia zdobycia wierzchowców.
-
Tylko gdzie można by było znaleźć konie? W okolicach miasta musiały być położone jakieś pastwiska czy stadniny dla nich, ale dobrze byłoby wiedzieć, gdzie ich szukać.
Za to Jannet było żal Bimba. Jeżeli rzeczywiście tamten strzał go uśmiercił, to… Dzik był dobrym zwierzęciem. Wiernym.Co do ognisk, rzeczywiście stanowiły problem. Miała nadzieję, że nie będzie musiała robić za zakładniczkę by przejść między nimi.
-
To, że rozstawiono je tutaj akurat wtedy, gdy postanowiliście uciec, było przypadkiem, osobista milicja Hoodoo już jakiś czas trzymała wartę dniami i nocami wokół miasta, obawiając się tubylczych rajdów. Chociaż, z drugiej strony, czemu dzikusy miałyby to robić? Ubairgowie czy Amaksjanie byli odważni, silni, wojowniczy i mieli ludziom za złe ich rozwój na ziemiach należących od dawien dawna do ich przodków, ale nigdy nie porwali się jeszcze na atak na miasto, zwłaszcza tak duże jak Imperium. Czyżby naprawdę stali się tak pewni siebie i ręce urosły im na tyle, żeby sięgnąć już nie po jakąś karawanę, grupę podróżnych czy pomniejszą osadę, ale nieformalną stolicę kolonii?
Po krótkiej naradzie ustalono, że David zostanie z Tobą w jednej z bocznych uliczek, kryjąc się przed milicją, co było konieczne, skoro sama byłaś obecnie bezbronna, a reszta podzieli się na dwie grupy i spróbuje ukraść skądś konie, co też od razu wcielili w życie, znikając w mroku nocy: Clyde z Williamem i Soapy z Khalidem. -
Usiadła pod ścianą, namyślając się nad tym, co począć już po ucieczce. Jak mogłaby odszukać Patricię i Jimmiego? A może powinna od razu udać się do Liwiusza i dopiero stamtąd rozpocząć poszukiwania?
-
Druga opcja wydawała się rozsądniejsza, gdyby zsumować czas, jaki spędziłaś w więzieniu, w niewoli Stara i na poszukiwaniach Patricii, to w gospodarstwie nie było Cię kilka dni. Nie miałaś złudzeń co do tego, że pewnie tylko Liwusz okazywał szczerą troskę o Twój los, ale innych mogło to chociaż zaniepokoić i kto wie, co wydarzyło się, gdy Ciebie tam nie było? Samotne poszukiwania Stara też były problematyczne, powiedział Ci wiele o swoich planach, ale i tak nie wiesz, gdzie możesz go znaleźć, gdzie ma zamiar założyć swoją wymarzoną farmę.