Londyn
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Antek: 
 Okno to niezbyt prawdopodobny wybór tej bandy zdechlaków, skoro mogą tu wejść drzwiami, jak na cywilizowane Zombie przystało.
 Vader:
 Kilku parsknęło śmiechem, ale zauważyłeś, że jest Was już o dwóch mniej, niż wcześniej. Niestety, Bandyci nie zmarnowali tych kilku okazji podczas strzelaniny.
 Kucu:
 Za kontuarem znalazłem flanelową koszulę poplamioną zaschniętą krwią, będzie w sam raz, zwłaszcza jeśli polejesz ją jeszcze alkoholem, choć to może już pochodzić pod zwykłe marnotrawstwo porządnego trunku.
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Antek: 
 Coś tam było widać, między innymi właśnie Zombie, których doliczyłeś się czterdziestu sześciu sztuk, choć liczba ta spadała o dwa lub trzy po każdym celnym strzale ze strzelby mężczyzny, acz w takich warunkach każdy strzał był celny, bowiem w taką hordę zwyczajnie nie można było nie trafić.
 Vader:
 Tam trafiłeś na pierwszą niespodziankę, czyli system kamer oraz innych czujników wraz z bardziej bojowym zabezpieczeniem w postaci dwóch strażników uzbrojonych w dubeltówki, którzy zostali postawieni w gotowość bojową przez wymianę ognia na górze.
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Vader: 
 Niezbyt, trochę Was dużo, korytarz ciasny, a do tego wszyscy pchają się w dół, byleby nie dostać podczas strzelaniny na górze.
 Antek:
 Trafiłeś bezbłędnie, kładąc trupem cztery Zombie. Cztery? Cóż, jeden przeżył pierwszy postrzał więc należało poprawić. Jednakże Zombie wciąż było wiele, przez co Twój altruistyczny gest niewiele zmienił.
- 
- 
- 
 StinkyWhiskey StinkyWhiskeyPodobno trunku było tu w brud, więc pewnie wszystkiego i tak by nie uniósł ze sobą. Otworzył jakąś whiskey i najpierw wziął łyka na ból pleców spowodowany upadkiem przez to cholerstwo. Następnie rozerwał koszulę w pół, jedną połową obwiązał nogę od stołu, a drugą wsadził do nowej butelki z alkoholem. Oczywiście oba kawałki koszuli zamoczył w alkoholu. Teraz z pochodnią w jednej ręce i mołotowem w drugiej stanął w progu zaglądając do środka. 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Antak: 
 Działania Twoje i mężczyzny sprawiły, że liczba Szwendaczy zmalała do przynajmniej kilkunastu osobników.
 Vader:
 Ano, faktycznie, ponieważ zabiłeś obu bez większych trudności.
 //Strzelanina jest na górze, przy wejściu do więzienia, nie tutaj. Znaczy tutaj w sumie też przed chwilą była. Kurde, wiesz o co chodzi, okej?//
 Kucu:
 Potwór nie miał zamiaru znowu zaatakować, a przynajmniej takie sprawiał wrażenie, choć na pewno tam był, kto inny by tak charczał i warczał?
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Antek: 
 //No i słusznie.//
 Wspólnie, choć raczej nieumyślnie, wyeliminowaliście wszystkie Zombie, nieliczne ocalałe dały sobie spokój i odeszły.
 Vader:
 Powoli zaczęło się tam robić dość tłoczno, ale wykonali rozkaz.
 Kucu:
 Dostrzegłeś potwora w kącie kuchni, nieopodal szafek, za którymi najpewniej leżała jedna z jego ofiar, której nogi jedynie widziałeś. Jednakże dostrzegłeś więcej leżących sylwetek, najpewniej osuszony z ostatniej kropli krwi przez Wampira w przeciągu kilu… No właśnie. Dni? Tygodni? Miesięcy? Ciężko stwierdzić, ale czy było Ci to naprawdę potrzebne?
- 
- 
 

 
 