Londyn
-
-
Kuba1001
Antek:
Wychodząc uliczką na spory plac zdałeś sobie sprawę, że uciekać możesz tylko na dół, do stacji metra, lub którąś z kolejnych uliczek w poszukiwaniu jakichś budynków, bo zostać i walczyć z taką hordą Zombie na otwartej przestrzeni jest jak własnoręczne zawiązanie stryczka na własnej szyi.
Vader:
Wzruszyli ramionami, pewnie z pierwszej ręki znali anegdotę o tym, że nie usłyszysz strzału z karabinu snajperskiego, jeśli pocisk ma trafić Ciebie. Idąc dalej, natrafiliście na to samo miejsce, którym się tu dostaliście, bez żadnego oporu ze strony Bandytów. -
-
-
Kuba1001
Antek:
Przynajmniej kilka trupów ruszyło tam za Tobą, ale widok jednego, który przewrócił się i zleciał po spadzistych schodach napełnił Twoje przepełnione strachem serce iskierką jeśli nie nadziei, to chociaż rozbawienia. Niemniej, na stacji metra nie widziałeś nic ciekawego ani żywego. Zombie też brak.
Vader:
‐ A nie lepiej po prostu stąd uciekać? ‐ zasugerował jeden z szeregowych żołnierzy, wskazując na okno, którym tu weszliście na początku akcji. -
-
-
Kuba1001
Vader:
Pierwsi żołnierze zeszli na dół. W chwili, gdy meldowali Ci, że pozostawieni tam wartownicy zniknęli, dalsze słowa zakłóciły eksplozje i krzyki, najpewniej przeklętych, bandyckich min‐samoróbek.
Antek:
Rozsądnie. Niemniej, idąc dalej nie widziałeś wyjścia, za to zobaczyłeś światełko na końcu tunelu, które się zbliżało, a wraz z nim terkot broni maszynowej i ryki Zombie oraz okrzyki, najpewniej ludzi, choć ciężko stwierdzić, co dokładnie mówią, inne odgłosy ich zagłuszają, a do tego jesteście stosunkowo daleko od siebie. -
-
-
Kuba1001
Antek:
Nie wiadomo, co uznawałeś za najgorsze, ale chyba nie ocalałych, prawda? Tak czy siak, owi ocaleli nie byli widoczni, siedzieli w środku prowizorycznie opancerzonej drezyny, która jechała po torach metra, ostrzeliwując zaciekle z broni maszynowej hordę Nieumarłych idącą za nią.
Vader:
Twój okrzyk nie wywołał żadnej reakcji pośród wrogów, ale Twoich kompanów zmotywował do walki, przez co ci natychmiast chwycili za broń i ruszyli za Tobą, gotowi rozstrzelać to, co stanie Wam na drodze. -
-
-
-
Kuba1001
Antek:
Może i warto, bo o ile większość Zombie skupiona jest na pojeździe, to kilka oderwało się od niego i ruszyło w Twoim kierunku, podobnie jak część tamtych z powierzchni, które goniły Cię wcześniej. Uciekać nie ma zbytnio gdzie, chyba że za pojazdem.
Kucu:
//Ku*wa, faktycznie… Wybacz.//
W Twoją stronę ruszyło kilkanaście Szwendaczy. Niby sporo, ale właściwie nic, jeśli wziąć pod uwagę liczebność hordy otaczającej pojazd i jego załogę. Cóż, zawsze coś, ale teraz trzeba by było pomyśleć, jak rozprawić się z tymi zdechlakami.
Vader:
Zeskoczyliście na dół, znaleźliście tam zmasakrowane ciała Waszych kompanów, ale poza nimi nikogo. Owszem, było kilku Bandytów, którzy pewnie czaili się w zasadzce na Was, ale każdy leżał martwy z dziurą w głowie bądź okolicach innego żywotnego miejsca, jak serce czy jakikolwiek inny ważny organ wewnętrzny. Pojawił się nawet jeden spóźnialski, ale nim wycelowaliście w niego swój oręż i posłaliście ku niemu kilka kilogramów ołowiu, i ten padł. Charakterystyczny dźwięk upewnił Cię, że to snajper Was osłania. Jeśli chodzi o Bandytę, to dostał w szyję, a jego głowa oderwała się od korpusu, wyleciała w górę i spadła u Twoich stóp. -
-
-
Kuba1001
Vader:
W takiej sytuacji lepiej jest uciekać jak najszybciej tą samą drogą, co wcześniej, zwłaszcza że tym razem nie jesteście sami…
Antek:
Marnowanie amunicji, tamci z pojazdu przenieśli ogień i na nich. Po jakimś czasie Zombie odpuściły, a prowizoryczny pociąg pancerny pognał dalej, nie zwracając na Ciebie większej uwagi. Mimo to możesz się raczej domyślać, gdzie pojedzie, więc czemu by nie ruszyć za nim? -
-