Dallas
-
Bardziej doświadczonym czy też zaufanym ludziom wręczono najlepszą broń. Ty mogłeś wziąć co prawda pistolet maszynowy, ale kwatermistrz zastrzegł od razu, że to samoróbka, ty zaś kojarzyłeś, że taka broń jest wadliwa, lubi zaciąć się na amen w środku wymiany ognia, a przy okazji może urwać dłonie, eksplodując bez większego powodu. Dlatego obrzyn był lepszym wyborem, choć na krótszy zasięg. Mężczyzna wręczył ci skróconą dwururkę, nabitą, oraz garść dziesięciu dodatkowych naboi. Kolumna jednak jeszcze nie ruszyła, widocznie wciąż na coś czekano, choć nie masz pojęcia na co dokładnie.
-
//Przewijaj. Najwyżej pogadam sobie z kimś w między czasie.//
-
//Mogłem w sumie napisać o tym wcześniej, mój błąd, że tego nie zrobiłem, ale chodziło mi w tym zwolnieniu akcji o to, żebyś miał okazję jeszcze o coś podpytać, pogadać z kimś i tak dalej. Jeśli tak, to edytuj post i daj znać, że to zrobiłeś, żebym odpisał. Jeśli nie, to po prostu powiedz i lecimy dalej z akcją.//
-
//Przewijaj. Najwyżej pogadam z kimś, jak będzie okazja.//
-
I tak też trafiłeś do jednego samochodu z Jaksem, z którym zasiadłeś z tyłu, z przodu siedział jakiś barczysty wielkolud, a kierował blady, młody chłopak w okularkach, którego niezbyt kojarzyłeś, ale kilka razy widziałeś, jak kręcił się przy kwatermistrzu i garażach. Najwidoczniej wiedzieli już, gdzie mają się udać, bo pojazd opuścił rancho tak szybko, jak było to możliwe.
-
— Jakieś, nie wiem, umowne zasady i porady dotyczące tego zrzutu? Każdy wie, żeby nie dać się zabić, ale coś jeszcze poza tym? — pokierował pytaniem do tych na przodzie.
-
- Robimy za zwiad, mamy pojechać, sprawdzić czy coś jest na miejscu, jeśli jest, to co, a potem dać znać do rancha, żeby przysłali ciężarówki, a my siedzimy w tym czasie na dupach i pilnujemy, żeby żadne chuje się nie zleciały. - wyjaśnił kark krótko i zwięźle.
-
— Czyli ewentualne przetrzepanie dupska, spuszczenie wpierdolu i pozbycia się śmieci jest naszą działką? Fajnie.
-
- A na co liczyłeś? Jesteś nowy, nie dostaniesz lepszej fuchy aż tak szybko.
-
— Liczyłem na ognisko, pianki i kiełbaski. Wy też jesteście nowi, że jadę z wami, czy wkurwiliście kogoś?
-
- Na trzech jełopów przypada jeden doświadczony, który ma was trzymać w kupie i nie pozwolić zdechnąć za szybko. Albo żeby któremuś nie wpadło do łba czegoś ukraść. Bo o uciecze z łupami możecie zapomnieć, paliwa starczy tylko na jazdę na miejsce, powrót na rancho plus kilka kilometrów awaryjnie. Czyli daleko nie spieprzycie, a wokół jest o wiele więcej mniej przyjemnych typów niż ja.
-
— Spierdalać nie zamierzamy, bo nawet nie mamy gdzie i nie znamy dobrze okolicy. Skoro na trzech jełopów przypada jeden doświadczony, a wychodzi na to, że ty nim jesteś, to chudy też jest jełopą, ale za kółkiem, nie?
-
- Ma dłuższy staż niż wy, ale i tak to żółtodziób. Ale prowadzi konkretnie, więc jeśli teraz nie zawali, może i dostanie awans. - odparł mięśniak, na co ten siedzący za kółkiem w ogóle nie zareagował, więc albo go to nie obchodziło, albo starał się takiego zgrywać.
-
— Jak długi ma ten staż? Kilka dni, tydzień, miesiąc czy kilka miesięcy? Zastanawiam się, ile jeszcze będę jeździć na takie akcje, jeżeli z każdej wyjdę cało.
-
- Półtora miesiąca. - odparł, tym razem kierowca. - I drugie tyle murzyńskiej roboty na ranchu.
-
— Kurwa, to jeszcze się namacham siekierą przy drewnie i pewnie nie raz będę musiał postrzelać sobie do ludzi. No i do zombie, nie zapominajmy o zombie.
-
//Ja już skończyłem, także przewijamy akcję?//
-
//Przewijamy//
-
Na wyjałowionym pustkowiu widok zrzutu odcinał się dość wyraźnie, skrzyni było bowiem dużo, były spore i solidne, aby pomieścić wiele zapasów i mieć pewność, że przetrwają upadek i twarde lądowanie. Sprawę ułatwiały też spadochrony, na których je zrzucono, nie żeby były w jakichś jaskrawych kolorach, ale biel widocznie różniła się od smętnych kolorów ziemi wokół. Wasz kierowca zaparkował tuż przed skrzyniami, zostawiając pojazd na chodzie z oczywistych względów.
- Dobra, nowi: Dupa w troki, ale raz! - krzyknął do was kark i sam opuścił samochód, idąc w kierunku skrzyń. -
Wylazł z samochodu z obrzynem w dłoni, ale drzwi zostawił otwarte, bo nawet jedna sekunda może zadecydować o jego życiu. Podszedł do skrzyń i spróbował je policzyć, ale również rozejrzał się po okolicy, czy nie widać czegoś podejrzanego.