Dallas
-
//Przewijaj. Najwyżej pogadam sobie z kimś w między czasie.//
-
//Mogłem w sumie napisać o tym wcześniej, mój błąd, że tego nie zrobiłem, ale chodziło mi w tym zwolnieniu akcji o to, żebyś miał okazję jeszcze o coś podpytać, pogadać z kimś i tak dalej. Jeśli tak, to edytuj post i daj znać, że to zrobiłeś, żebym odpisał. Jeśli nie, to po prostu powiedz i lecimy dalej z akcją.//
-
//Przewijaj. Najwyżej pogadam z kimś, jak będzie okazja.//
-
I tak też trafiłeś do jednego samochodu z Jaksem, z którym zasiadłeś z tyłu, z przodu siedział jakiś barczysty wielkolud, a kierował blady, młody chłopak w okularkach, którego niezbyt kojarzyłeś, ale kilka razy widziałeś, jak kręcił się przy kwatermistrzu i garażach. Najwidoczniej wiedzieli już, gdzie mają się udać, bo pojazd opuścił rancho tak szybko, jak było to możliwe.
-
— Jakieś, nie wiem, umowne zasady i porady dotyczące tego zrzutu? Każdy wie, żeby nie dać się zabić, ale coś jeszcze poza tym? — pokierował pytaniem do tych na przodzie.
-
- Robimy za zwiad, mamy pojechać, sprawdzić czy coś jest na miejscu, jeśli jest, to co, a potem dać znać do rancha, żeby przysłali ciężarówki, a my siedzimy w tym czasie na dupach i pilnujemy, żeby żadne chuje się nie zleciały. - wyjaśnił kark krótko i zwięźle.
-
— Czyli ewentualne przetrzepanie dupska, spuszczenie wpierdolu i pozbycia się śmieci jest naszą działką? Fajnie.
-
- A na co liczyłeś? Jesteś nowy, nie dostaniesz lepszej fuchy aż tak szybko.
-
— Liczyłem na ognisko, pianki i kiełbaski. Wy też jesteście nowi, że jadę z wami, czy wkurwiliście kogoś?
-
- Na trzech jełopów przypada jeden doświadczony, który ma was trzymać w kupie i nie pozwolić zdechnąć za szybko. Albo żeby któremuś nie wpadło do łba czegoś ukraść. Bo o uciecze z łupami możecie zapomnieć, paliwa starczy tylko na jazdę na miejsce, powrót na rancho plus kilka kilometrów awaryjnie. Czyli daleko nie spieprzycie, a wokół jest o wiele więcej mniej przyjemnych typów niż ja.
-
— Spierdalać nie zamierzamy, bo nawet nie mamy gdzie i nie znamy dobrze okolicy. Skoro na trzech jełopów przypada jeden doświadczony, a wychodzi na to, że ty nim jesteś, to chudy też jest jełopą, ale za kółkiem, nie?
-
- Ma dłuższy staż niż wy, ale i tak to żółtodziób. Ale prowadzi konkretnie, więc jeśli teraz nie zawali, może i dostanie awans. - odparł mięśniak, na co ten siedzący za kółkiem w ogóle nie zareagował, więc albo go to nie obchodziło, albo starał się takiego zgrywać.
-
— Jak długi ma ten staż? Kilka dni, tydzień, miesiąc czy kilka miesięcy? Zastanawiam się, ile jeszcze będę jeździć na takie akcje, jeżeli z każdej wyjdę cało.
-
- Półtora miesiąca. - odparł, tym razem kierowca. - I drugie tyle murzyńskiej roboty na ranchu.
-
— Kurwa, to jeszcze się namacham siekierą przy drewnie i pewnie nie raz będę musiał postrzelać sobie do ludzi. No i do zombie, nie zapominajmy o zombie.
-
//Ja już skończyłem, także przewijamy akcję?//
-
//Przewijamy//
-
Na wyjałowionym pustkowiu widok zrzutu odcinał się dość wyraźnie, skrzyni było bowiem dużo, były spore i solidne, aby pomieścić wiele zapasów i mieć pewność, że przetrwają upadek i twarde lądowanie. Sprawę ułatwiały też spadochrony, na których je zrzucono, nie żeby były w jakichś jaskrawych kolorach, ale biel widocznie różniła się od smętnych kolorów ziemi wokół. Wasz kierowca zaparkował tuż przed skrzyniami, zostawiając pojazd na chodzie z oczywistych względów.
- Dobra, nowi: Dupa w troki, ale raz! - krzyknął do was kark i sam opuścił samochód, idąc w kierunku skrzyń. -
Wylazł z samochodu z obrzynem w dłoni, ale drzwi zostawił otwarte, bo nawet jedna sekunda może zadecydować o jego życiu. Podszedł do skrzyń i spróbował je policzyć, ale również rozejrzał się po okolicy, czy nie widać czegoś podejrzanego.
-
Póki co nic, ale jeśli w pobliżu byli jacyś bandyci, to na pewno się zlecą, to była tylko kwestia czasu. Zombie czy Mutantów to raczej nie interesowało, nie pojawią się, dopóki nie zwietrzą krwi i śmierci, chyba że coś będzie wybitnie głodne i tylko zapach ludzi im wystarczy. Skrzyń było trzydzieści, a wszystkie spore. Domyślałeś się, że zapasy jedzenia, wody, leków, ubrań, a może też broni i amunicji wystarczyłyby waszej dwójce na dobrych kilka lat lub po sprzedaniu dałyby dożywotnie wakacje w jakimś w miarę bezpiecznym, z grubsza oczyszczonym z Zombie i szumowin, mieście.