Pustynia Śmierci
-
- Wróć do głównej sali i poczekaj przy barze, przyślę ci kogoś i z nim omówisz resztę.
-
— Git.
Zrobił to, co mu powiedziała, czyli wrócił do głównej sali i poczekał przed barem, ale przedtem odebrał swoją broń od ochroniarzy. -
Oddali ci ją bez zbędnych ceregieli, nic też przy niej nie grzebali, krótko mówiąc wróciła do ciebie w takim samym stanie, w jakim ją oddałeś. Sam lokal nie zmienił się wiele od twojego ostatniego pobytu sprzed kilkunastu minut.
- I jak? - zagadnął cię barman, który akurat mógł pozwolić sobie na pogawędki, nie mając żadnych klientów, którym musiałby dać drinka. -
— Wychodzi na to, że czarnuch został dobrowolnie zagoniony do roboty. — oparł się rękoma o blat kontuaru. — Potrzebowała kogoś do walki na arenie oraz kogoś, kto by chwytał potwory. Wziąłem się za to drugie, bo mam większe doświadczenie ze zgniłym i zmutowanym kurestwem niż z ludźmi na ringu.
-
- Może teraz, później zacznie się zabawa. Nie ma z nią łatwo. - odparł barman i po chwili zabrał się za wyjaśnienia: - Każdy, kto bierze od niej robotę, musi się wykazać. Czyli nie ma bezpiecznego podpierdalania jaj dla jakiś małych pokurczy przez cały czas, w końcu będzie ci kazała załatwić coś większego i groźniejszego, i tak w kółko. Zajebista dupa, ale podobno ma dziwne pomysły, szuka sobie męża wśród myśliwych i da dupy temu, który jej najbardziej zaimponuje. Nie wiem jaki jest najtrudniejszy bydlak do upolowania dla niej, ale wiem, że żaden, kto próbował, nigdy nie wrócił z takich łowów. No, ale nie łam się, tobie życzę powodzenia, tak jak wszystkim innym.
-
— Niezła przynęta dla ludzi, którzy myślą tylko o ruchaniu. Zgłosi się kilku śmiałków ze sterczącym kutasem w spodniach, przyprowadzą kilka bestii, a i tak pewnie przy którymś razie umrą. Cały czas żyłem poza bezpiecznymi murami, więc sobie jakoś poradzę. Na wiele rzeczy się napatrzyłem, pływałem w szambie po szyję i piłem wodę z kałuży, więc mało co już na mnie zrobi wrażenie.
-
Pokiwał głową, odchodząc, aby nalać piwa dla jednego z klientów. Do ciebie tymczasem podszedł jakiś Meksykanin. Miał na sobie wojskowe buty, bojówki, koszulkę z krótkim rękawem, kamizelkę taktyczną, okulary przeciwsłoneczne i opaskę na czole, wszystko w czerni. W ustach miał wykałaczkę. Uzbrojony był w rewolwer w kaburze przy pasie, pistolet w kaburze na udzie, kilka noży rozwieszonych na kamizelce, granat odłamkowy i oparty o ramię obrzyn.
- Mów mi Raul. - mruknął, wypluwając wykałaczkę na ziemię. - Na jakiś czas będziemy pracować razem. -
— Josh. — przedstawił mu się. — Przysłała cię Jenny? Ta, ona musiała.
-
- No, bystry jesteś. Nieźle jak na początek. - prychnął. - Masz ty jakieś pojęcie w co się w ogóle wpakowałeś?
-
— A powinienem?
-
- Zależy. Może jak nie wiesz, nieprzyjemnie się zdziwisz. Albo zdechniesz na pierwszej misji. Ale jakbyś wiedział, to pewnie byś nie wziął tej roboty albo wziąłbyś ją, bo jesteś zawodowcem.
-
— Prędzej czarnuchem, który nie potrafi znaleźć sobie normalnej roboty i bierze fuchę od białasów. Masz jakieś miejsce, w którym polujesz albo do którego najczęściej jeździsz?
-
- Jest takie jedno, mówimy na to Żerowisko. Nic wielkiego się tam nie złapie, ale to dobre miejsce dla tych, co zaczynają, żeby ogarnęli fuchę. Ci, co wracają, mogą już wybrać się sami albo w grupie na jakieś prawdziwe łowy.
-
— Czego można się tam spodziewać oprócz zwykłych zombie, świeżaków, bo te na pewno jakieś tam będą, i martwych psów?
-
- Różne zmutowane zwierzaki, choć nie wszystkie. Nie ma tam tych najgroźniejszych, w rodzaju dojebanych skorpionów, dzięki temu ludzie się czegoś tam uczą, bo część z nich jest w stanie przeżyć i wykorzystać zdobytą wiedzę w praktyce.
-
— Kiedy chcesz ruszać?
-
- Im szybciej tym lepiej, nie? A ty chociaż jesteś gotowy?
-
— Jeżeli będzie to trwać kilka dni, to potrzebuję kupić trochę wody. Jedzenie i broń mam.
-
- Dostaniesz tu wszystko, po tej legalnej i nielegalnej stronie. Byle szybko. Będę czekał pod bramą. - odparł i odszedł, udając się zapewne na powierzchnię.
-
Woda pewnie będzie tańsza po tej legalnej stronie, ale chuja tam wie, najwyżej straci, jeżeli kupi po tej nielegalnej. Poszukał więc kogoś, kto zajmuje się sprzedażą wody i kupił od niego dwulitrową butelkę //po prostu napisz ile za to zapłacił//, a po zakupie udał się pod bramę, gdzie miał czekać Raul.