Warszawa
-
-
-
-
-
-
Pewnie miałby jeszcze jakieś obiekcje, ale było widać po nim, że w ten sposób zaprzeczałby sam sobie, więc w końcu się zgodził.
- Przygotuj wszystko. Wiesz, jakieś ostatnie poprawki, paliwo i tak dalej. Ja pójdę po kluczyki, są gdzieś w domu. -
Tak więc też począł i poczekał aż Robert wróci.
-
Nie zajęło mu to wiele, więc mieliście auto gotowe do jazdy, gorzej tylko z paliwem, którego było łącznie pięć litrów, więc możecie pozwolić sobie tylko na krótką przejażdżkę, bo jeśli ma Wam ujść na sucho, nie powinniście zużyć go za wiele bez powodu.
- Twój pomysł, Ty prowadzisz. - powiedział Robert, rzucając Ci kluczyki i siadając na miejsce pasażera. - A jak nas złapią, to Tobie oberwie się bardziej niż mi. -
Przejażdżka dookoła osady nikomu nie zaszkodzi, a przy okazji przetestuje samochód. Uruchomił silnik, wyjechał z garażu i pojechał w kierunku bramy.
-
Strażnicy uznali, że zapewne masz już pozwolenie na jakiś wypad, skoro wyjechałeś z warsztatu gotowym samochodem, więc bez żadnych pytań otworzyli bramę i pozwolili Wam wyjechać.
-
– Pewnie ci z góry się wściekną… – pomyślał sobie.
Wcisnął pedał gazu i potrzymał go na chwilę na wysokich obrotach, aby sprawdzić czy tłumik nie jebnie, gdy ktoś będzie spieprzać tym samochodem. -
Jak na razie wszystko wskazywało, że wykonałeś kawał dobrej roboty, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zrobić sobie krótką przejażdżkę po okolicy.
-
Zrobił rundkę wokół osady i potem wrócił do niej przez bramę.
-
//Nie umiesz się bawić.//
Udało się, tłumik i samochód chodziły bardziej niż sprawnie, więc pewnie nawet nie oberwie Ci się za próbną jazdę, o ile komuś będzie się chciało tym zająć. -
– Jak przyjdzie Zygmunt, to pojadę z nim poszukać jakiś wraków lub części do tego drugiego. Chcesz jechać? – zapytał i zaparkował samochód przed warsztatem.
-
- Wolę nie. Dostałem się tu przez moje umiejętności, ale sam tego chciałem, bo tutaj mam gdzie mieszkać, co jeść i nie muszę bać się Bandytów czy Zombie, które czają się na zewnątrz. Z tej prostej przyczyny z reguły nie wychodzę, jeśli nie muszę. Poradzicie sobie chyba beze mnie, a pewnie znajdziesz innych chojraków, którzy się tam z Tobą wybiorą, uzbrojonych i wyćwiczonych w walce, nie to co ja.
-
– Jeszcze byś skończył jak tamci i sam bym się użerał z tym wszystkim. Chce ci się dalej dzisiaj pracować czy fajrant?
-
- Zależy czym byśmy się zajęli. W sumie dziś nie zrobiliśmy za wiele, lepiej byłoby zająć się jeszcze czymś, żeby nas nie pogonili.
-
– Ty nie zrobiłeś za wiele. – wysiadł z samochodu z uśmiechem na ustach. – Zjem coś, napiję się i zobaczy się, co jeszcze można zrobić. – jak powiedział, tak zrobił.
-
Wzruszył ramionami i został w warsztacie, a Ty po około pół godzinie, zaspokoiwszy już głód i pragnienie, wróciłeś do niego.