Warszawa
-
– Pewnie ci z góry się wściekną… – pomyślał sobie.
Wcisnął pedał gazu i potrzymał go na chwilę na wysokich obrotach, aby sprawdzić czy tłumik nie jebnie, gdy ktoś będzie spieprzać tym samochodem. -
Jak na razie wszystko wskazywało, że wykonałeś kawał dobrej roboty, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby zrobić sobie krótką przejażdżkę po okolicy.
-
Zrobił rundkę wokół osady i potem wrócił do niej przez bramę.
-
//Nie umiesz się bawić.//
Udało się, tłumik i samochód chodziły bardziej niż sprawnie, więc pewnie nawet nie oberwie Ci się za próbną jazdę, o ile komuś będzie się chciało tym zająć. -
– Jak przyjdzie Zygmunt, to pojadę z nim poszukać jakiś wraków lub części do tego drugiego. Chcesz jechać? – zapytał i zaparkował samochód przed warsztatem.
-
- Wolę nie. Dostałem się tu przez moje umiejętności, ale sam tego chciałem, bo tutaj mam gdzie mieszkać, co jeść i nie muszę bać się Bandytów czy Zombie, które czają się na zewnątrz. Z tej prostej przyczyny z reguły nie wychodzę, jeśli nie muszę. Poradzicie sobie chyba beze mnie, a pewnie znajdziesz innych chojraków, którzy się tam z Tobą wybiorą, uzbrojonych i wyćwiczonych w walce, nie to co ja.
-
– Jeszcze byś skończył jak tamci i sam bym się użerał z tym wszystkim. Chce ci się dalej dzisiaj pracować czy fajrant?
-
- Zależy czym byśmy się zajęli. W sumie dziś nie zrobiliśmy za wiele, lepiej byłoby zająć się jeszcze czymś, żeby nas nie pogonili.
-
– Ty nie zrobiłeś za wiele. – wysiadł z samochodu z uśmiechem na ustach. – Zjem coś, napiję się i zobaczy się, co jeszcze można zrobić. – jak powiedział, tak zrobił.
-
Wzruszył ramionami i został w warsztacie, a Ty po około pół godzinie, zaspokoiwszy już głód i pragnienie, wróciłeś do niego.
-
Co mu zostało oprócz tego wybebeszanego samochodu oraz motocykla?
-
Jakieś pierdoły pokroju konserwacji części zamiennych, drobnych napraw i tym podobnych.
-
Więc się wziął za konserwację części.
-
Wyrobiłeś się ze wszystkim do popołudnia i wychodzi na to, że siłą rzeczy masz fajrant do odwołania, bo już nie masz zwyczajnie czego naprawiać.
-
– Macie tutaj jakiś prysznic albo michę z wodą, żeby się umyć? Chciałbym się umyć, bo już boję się zaglądać między jajami w obawie, że znajdę tam jakieś wszy.
-
- Higiena dobra rzecz, nie? W łazience mamy wszystko, czego potrzebujesz, chyba że wolisz publiczne natryski na skraju obozu.
-
– Wolę łazienkę.
Poszedł do łazienki, rozebrał się i zaczął się szorować pod natryskiem. -
Możliwość pozbycia się tej nagromadzonej od dawna warstwy potu, brudu i smrodu była czymś wspaniałym, nawet jeśli mydła było niewiele i nie pachniało za dobrze, a woda była minimalnie cieplejsza niż lodowata.
-
Nawet nie pamięta kiedy on się ostatnio mył, więc musi być to naprawdę wspaniałe. Gdyby mógł sobie jeszcze uprać ubrania albo przynajmniej dostać jakieś czyste… Ale to na później. Zostało mu jeszcze kupę czasu do wieczora, więc trzeba czymś się zając, żeby się nie zanudzić na śmierć. Poszedł do Roberta i zapytał go:
– Co robisz, gdy nie masz już nic do roboty w warsztacie? -
- Odkąd zostałem sam z tym bajzlem to nie miałem wiele wolnego czasu, sam rozumiesz. Ale poza tym to mam co robić, o ile są jacyś inni chętni, mamy tu stoły do gry w tenisa stołowego i bilarda, tarczę do rzutek, działający telewizor, ale da się oglądać tylko to, co jest na starych płytach DVD i radio, to już nadaje na żywo, choć czasem są przerwy w nadawaniu, musimy kiedyś skombinować lepszy odbiornik.