Warszawa
-
- Wolę nie. Dostałem się tu przez moje umiejętności, ale sam tego chciałem, bo tutaj mam gdzie mieszkać, co jeść i nie muszę bać się Bandytów czy Zombie, które czają się na zewnątrz. Z tej prostej przyczyny z reguły nie wychodzę, jeśli nie muszę. Poradzicie sobie chyba beze mnie, a pewnie znajdziesz innych chojraków, którzy się tam z Tobą wybiorą, uzbrojonych i wyćwiczonych w walce, nie to co ja.
-
– Jeszcze byś skończył jak tamci i sam bym się użerał z tym wszystkim. Chce ci się dalej dzisiaj pracować czy fajrant?
-
- Zależy czym byśmy się zajęli. W sumie dziś nie zrobiliśmy za wiele, lepiej byłoby zająć się jeszcze czymś, żeby nas nie pogonili.
-
– Ty nie zrobiłeś za wiele. – wysiadł z samochodu z uśmiechem na ustach. – Zjem coś, napiję się i zobaczy się, co jeszcze można zrobić. – jak powiedział, tak zrobił.
-
Wzruszył ramionami i został w warsztacie, a Ty po około pół godzinie, zaspokoiwszy już głód i pragnienie, wróciłeś do niego.
-
Co mu zostało oprócz tego wybebeszanego samochodu oraz motocykla?
-
Jakieś pierdoły pokroju konserwacji części zamiennych, drobnych napraw i tym podobnych.
-
Więc się wziął za konserwację części.
-
Wyrobiłeś się ze wszystkim do popołudnia i wychodzi na to, że siłą rzeczy masz fajrant do odwołania, bo już nie masz zwyczajnie czego naprawiać.
-
– Macie tutaj jakiś prysznic albo michę z wodą, żeby się umyć? Chciałbym się umyć, bo już boję się zaglądać między jajami w obawie, że znajdę tam jakieś wszy.
-
- Higiena dobra rzecz, nie? W łazience mamy wszystko, czego potrzebujesz, chyba że wolisz publiczne natryski na skraju obozu.
-
– Wolę łazienkę.
Poszedł do łazienki, rozebrał się i zaczął się szorować pod natryskiem. -
Możliwość pozbycia się tej nagromadzonej od dawna warstwy potu, brudu i smrodu była czymś wspaniałym, nawet jeśli mydła było niewiele i nie pachniało za dobrze, a woda była minimalnie cieplejsza niż lodowata.
-
Nawet nie pamięta kiedy on się ostatnio mył, więc musi być to naprawdę wspaniałe. Gdyby mógł sobie jeszcze uprać ubrania albo przynajmniej dostać jakieś czyste… Ale to na później. Zostało mu jeszcze kupę czasu do wieczora, więc trzeba czymś się zając, żeby się nie zanudzić na śmierć. Poszedł do Roberta i zapytał go:
– Co robisz, gdy nie masz już nic do roboty w warsztacie? -
- Odkąd zostałem sam z tym bajzlem to nie miałem wiele wolnego czasu, sam rozumiesz. Ale poza tym to mam co robić, o ile są jacyś inni chętni, mamy tu stoły do gry w tenisa stołowego i bilarda, tarczę do rzutek, działający telewizor, ale da się oglądać tylko to, co jest na starych płytach DVD i radio, to już nadaje na żywo, choć czasem są przerwy w nadawaniu, musimy kiedyś skombinować lepszy odbiornik.
-
– Obejrzałbym trylogię Ojca Chrzestnego… macie go na płycie?
-
//Ależ ja Cię w tym momencie niewiarygodnie szanuję.//
- Nie wiem, może coś się znajdzie. Sam siadam tam tylko wtedy, gdy chłopaki puszczają Gwiezdne Wojny albo coś w tym guście. -
//Kiedyś książkę muszę przeczytać, ale najpierw trzeba ją znaleźć gdzieś na strychu.//
– Kiedyś oglądałem, ale było to wieki temu. Idę coś zjeść i zrobię porządek ze swoimi rzeczami. – powiedział, po czym wrócił do kuchni ze swoim plecakiem i wypakował z niego całe jedzenie oraz napoje, które następnie położył na blacie lub stole. Gdy wszystko wypakował, to zabrał się za jedzenie jednej ze swoich konserw, którą popił napojem z puszki.
-
//Przeczytałem ją w jeden dzień, siedziałem chyba z jakieś dwadzieścia godzin lub lepiej, bo nie mogłem się oderwać. I warto.//
Typowy posiłek ocalałego, byłeś już przyzwyczajony do takiego żarcia, ale za każdym razem, gdy zajadałeś się konserwą, marzył Ci się jakiś solidny, ciepły i domowy posiłek. Może podczas siedzenia tutaj wreszcie uda Ci się na jakiś trafić? -
Takim bigosem albo leczo by nie pogardził, ale na chwilę obecną musi się najeść konserwą. Poszukał Roberta i zapytał go:
– Więc gdzie macie ten stół do bilarda?