Warszawa
-
//Przeczytałem ją w jeden dzień, siedziałem chyba z jakieś dwadzieścia godzin lub lepiej, bo nie mogłem się oderwać. I warto.//
Typowy posiłek ocalałego, byłeś już przyzwyczajony do takiego żarcia, ale za każdym razem, gdy zajadałeś się konserwą, marzył Ci się jakiś solidny, ciepły i domowy posiłek. Może podczas siedzenia tutaj wreszcie uda Ci się na jakiś trafić? -
Takim bigosem albo leczo by nie pogardził, ale na chwilę obecną musi się najeść konserwą. Poszukał Roberta i zapytał go:
– Więc gdzie macie ten stół do bilarda? -
- W takiej jednej świetlicy, tak samo jak stoły do ping-ponga i całą resztę rozrywki w tej smutnej jak pizda bazie.
-
– Idziesz pograć w coś?
-
Pokiwał głową i ruszył pierwszy, aby zaprowadzić Cię do świetlicy.
-
Podążył za nim.
-
Był to niewielki budynek, który swoim wystrojem nie zachwycał, mebli było niewiele, a podłoga i sufit nagie, bez obrazów, plakatów, dywanów czy czegokolwiek, co mogłoby dodać uroku dla tego miejsca. Jeśli chodzi o rozrywki, to tak jak mówił Robert, był to stół do ping-ponga, bilarda, tarcza do rzutek, radio, telewizor, odtwarzacz DVD, ułożone na nim płyty z filmami, rzędy krzeseł i kanapa.
-
Podbiegł do odtwarzacza i zaczął przeglądać płyty, mając nadzieję, że trafi na coś wartego uwagi, jak np. Ojciec Chrzestny lub Siła Magnum.
-
Trafiłeś drugą część filmowej trylogii o rodzinie Corleone.
-
Pierwszą uważał za najlepszą, ale druga też dobra. Zerknął też na inne płyty.
-
Oryginalna trylogia Gwiezdnych Wojen, trzy części Szklanej Pułapki, łącznie kilkanaście sezonów różnych polskich seriali, trochę filmów pornograficznych i jakieś kreskówki dla dzieciaków.
-
//zobaczymy czy się zdenerwujesz//
Oryginalna, czyli ta nowsza i lepsza…
– I możecie tak sobie oglądać lub grać w coś, gdy nie macie już nic do roboty? – zapytał Roberta. -
//Czemu miałbym si… O żeż Ty skurwiwiju.//
- Czasem człowiek musi zapomnieć o tym, że świat wokół niego się kompletnie popierdolił. -
Odpalił pierwszą część trylogii Gwiezdnych Wojen i zaczął oglądać coś, co jeszcze powstało zanim świat poszedł się jebać.
-
I w ten sposób na ponad dwie godziny życia mogłeś się wreszcie zrelaksować i odpocząć, czyli zrobić coś, na co nie miałeś szans od bardzo dawna.
-
Jeszcze by się przydała pizza, piwo, jakaś laska i byłby w niebie…
– A macie może piwo? -
Parsknął śmiechem.
- Tylko szczyny pędzone na boku, gdy ktoś z góry nie widzi. Jakikolwiek alkohol sprzed apokalipsy to teraz cholerny luksus. -
– Do czego to doszło, że trzeba na boku pędzić… Zanim opuściłem swój dom, to żona coś tam pędziła i szło to głównie na handel, ale czasami coś tam podbierałem.
-
- I jak smakował? - zapytał, celowo omijając temat Twojej żony, pewnie domyślał się, dlaczego jej tu nie ma, a nie miał zamiaru szarpać Cię za wrażliwą strunę.
-
– Nie najgorzej, ale kopał po wątrobie. A teraz mi powiedz od kogo dostanę trochę alkoholu.