Warszawa
- 
Pierwszą uważał za najlepszą, ale druga też dobra. Zerknął też na inne płyty.
 - 
Oryginalna trylogia Gwiezdnych Wojen, trzy części Szklanej Pułapki, łącznie kilkanaście sezonów różnych polskich seriali, trochę filmów pornograficznych i jakieś kreskówki dla dzieciaków.
 - 
//zobaczymy czy się zdenerwujesz//
Oryginalna, czyli ta nowsza i lepsza…
– I możecie tak sobie oglądać lub grać w coś, gdy nie macie już nic do roboty? – zapytał Roberta. - 
//Czemu miałbym si… O żeż Ty skurwiwiju.//
- Czasem człowiek musi zapomnieć o tym, że świat wokół niego się kompletnie popierdolił. - 
Odpalił pierwszą część trylogii Gwiezdnych Wojen i zaczął oglądać coś, co jeszcze powstało zanim świat poszedł się jebać.
 - 
I w ten sposób na ponad dwie godziny życia mogłeś się wreszcie zrelaksować i odpocząć, czyli zrobić coś, na co nie miałeś szans od bardzo dawna.
 - 
Jeszcze by się przydała pizza, piwo, jakaś laska i byłby w niebie…
– A macie może piwo? - 
Parsknął śmiechem.
- Tylko szczyny pędzone na boku, gdy ktoś z góry nie widzi. Jakikolwiek alkohol sprzed apokalipsy to teraz cholerny luksus. - 
– Do czego to doszło, że trzeba na boku pędzić… Zanim opuściłem swój dom, to żona coś tam pędziła i szło to głównie na handel, ale czasami coś tam podbierałem.
 - 
- I jak smakował? - zapytał, celowo omijając temat Twojej żony, pewnie domyślał się, dlaczego jej tu nie ma, a nie miał zamiaru szarpać Cię za wrażliwą strunę.
 - 
– Nie najgorzej, ale kopał po wątrobie. A teraz mi powiedz od kogo dostanę trochę alkoholu.
 - 
- Stary Romuś, on siedzi tu najdłużej. Wiadomo o nim właściwie tylko to, że pędzi ten bimber i jest cholernie chytry, musisz mieć coś porządnego na wymianę, jeśli chcesz sobie golnąć.
 - 
– Tyle chytrych chujków przewinęło się przez moje życie, że pewnie i z tym dam sobie radę, ale to jutro. Teraz obejrzymy sobie drugą część. – wyjął płytę z odtwarzacza i włożył kolejną.
 - 
Nie obejrzałeś nagle połowy, gdy do świetlicy dotarł dźwięk dzwonka, na który wszyscy przerwali wykonywane czynności i udali się do wyjścia w lekkim pośpiechu.
 - 
Zatrzymał film i ruszył za innymi.
 - 
Nie była to zbiórka ani jakieś zagrożenie, jak mógłbyś myśleć. Gdy trafiłeś do budynku, gdzie kierowali się wszyscy inni, zauważyłeś stoły, krzesła i zastawiony potrawami szwedzki stół. Najwidoczniej przyszła pora na kolację.
 - 
– Jakaś okazja czy macie tak co ileś dni? – zagadał do Roberta.
 - 
- Dopóki nam się powodzi, a ostatnio nie ma potrzeby, żeby oszczędzać. Zwłaszcza, że nie mamy jak przechowywać większości jedzenia, nie mamy tylu lodówek, zamrażarek i innych takich sprzętów, dlatego musimy zjadać wszystko, żeby nie zgniło czy popsuło się. Marnowanie jedzenia pomoże nam w przeżyciu tak jak luka w obronie, przez którą wejdzie horda Zombie.
 - 
– Zawsze można porobić jakieś przetwory, dżemy, powiodła, ale nie moja w tym głowa.
Zerknął, co jest na stole. - 
To, czego nie można było długo przechowywać: Owoce, warzywa, chleb, jakieś mięso, a także woda, soki i tym podobne. Szału nie ma, ale to chociaż nie konserwy.