Warszawa
-
- Łażą po okolicy od dobrych dwóch tygodni, może dłużej. Pierdoły. Znam kogoś, kto posiedział w tym ich obozie dla uchodźców i się wymknął. Może wyglądało to tak, jak mówią ci żołnierze, ale chyba nie spodziewali się takiego odzewu, bo mają leki, wodę, jedzenie i tak dalej, ale muszą to racjonować, żeby dla wszystkich wystarczyło i to tak, że większość chodzi tam głodna. A bajki o transporcie, który będzie za kilka dni, opowiadają od dwóch tygodni, pełno tam brudu, smrodu i pewnie chorób, aż się dziwię, że ci żołnierze jeszcze tam siedzą, to tykająca bomba-Zombie. No, chyba że chcesz sam się przekonać, jak jest, wtedy nie zatrzymuję. A w ogóle to co tu robisz, Maciek?
-
— Uciekłem z Warszawy. Nieprzyjemnie tam jest.
-
- A żebyś wiedział, ja się stamtąd wyniosłem jakieś dwa miesiące temu, do Białasa. Też do niego jedziesz?
-
— Do kogo? — zapytał oschle.
-
- A, czyli nie do niego. Ale i tak polecam, jeśli znasz się na naprawie samochodów i potrafisz prowadzić je lepiej niż byle gówniarz po tym, jak stary kupił mu prawko to znajdziesz tam sobie robotę, za którą nieźle płacą. A Białas? Jeśli nie mieszkałeś przez dwa lata przed rozpoczęciem się tego szajsu na jakimś drzewie czy coś to gwarantuję, że musiałeś o nim słyszeć, cała Polska o nim wtedy mówiła. Henryk Biały, pseudonim Biały, najważniejszy i najpotężniejszy szef mafii w naszym kraju, przed którym podobno nawet prokuratorzy srali pod siebie. Ale w końcu wpadł. Jak wieźli go na rozprawę, z sądu do aresztu, to zaczęły się pierwsze ataki zdechlaków, radiowóz, który go wiózł, miał wypadek. Najlepsze jest to, że podobno wyciągnął z niego jednego z policjantów, którzy go tam wieźli, chociaż nie musiał i razem przeżyli początek apokalipsy. Kiedy wszyscy zaczęli uciekać z Warszawy do Gdańska, skąd podobno odpływają statki na Grenlandię, czy gdziekolwiek indziej, gdzie się dało, to on został w okolicy, organizował ludzi, broń, żywność i wszystko inne. Uwił tu sobie małe gniazdko i pewnie planuje wrócić do stolicy jak już wojskowi się stamtąd wyniosą, bo podobno warto.
-
— Coś kojarzę. Miałeś z nim styczność czy tylko słyszałeś o nim w telewizorze i z ust różnych ludzi?
-
- Mój brat tam pracuje i załatwił mi robotę u niego. Też jesteś chętny?
-
— A kiedy widziałeś się z tym bratem? Nie chce być wścibski ani złośliwy, ale jednego dnia możesz z kimś rozmawiać, a drugiego dnia będziesz mu musiał kopać grób, bo go coś zabiło. Nie grożę tobie ani twojemu bratu, ale jeżeli miałeś z nim kontakt tydzień temu, to on może być już martwy.
-
- Widzieliśmy się dziś rano, palancie. Mam samochód zaparkowany po drugiej stronie tej dziury, szef kazał mi się tu wybrać na szaber i sprawdzić, czy żołnierzyki nadal się tu kręcą.
-
– Jak widać i słychać, dalej się kręcą i moim zdaniem będą tu jeszcze przychodzić.
-
- A niech się kręcą, nikt ich tu już nie potrzebuje. Dali dupy, niech odlatują z resztą na Grenlandię czy coś.
-
– Na czym się znasz, że brat ci załatwił robotę u tego całego Białasa? Bimber umiesz pędzić?
-
- Jakbyś zgadł. A poza tym potrafię strzelać, jebnąć ze łba i inne takie.
-
– Czyli zostaniesz typowym karkiem, jeżeli masz pewną robotę. Nie jest to chyba nic szczególnego. A twój brat? Też kark?
-
- Przed apokalipsą robił za ślusarza, a później włamywacza, więc zajmuje się taką bardziej… no, powiedziałbym, że dyskretną i delikatną robotą.
-
– Wiesz, gdzie znajdę tego Białasa?
-
Kiwnął głową.
- No przecież dla niego robimy, nie? W sensie ja i mój brat. Jak będziesz trzymać łapy na widoku i nie spróbujesz nas zastrzelić czy coś, to może cię nawet do niego zabierzemy. -
– Wolę samemu do niego trafić. Jestem nadzwyczaj ostrożny.
-
Prychnął pod nosem.
- Nie będzie. Wyjeżdżasz stąd, dwa kilometry prosto. Na rozjeździe w lewo. Później jedziesz tak długo, aż któryś z jego ludzi cię zgarnie i zaprowadzi dalej. Jasne? -
— Dwa kilometry prosto, na rozjeździe w lewo i wio. — powtórzył do siebie szeptem. — Jasne, dzięki. A ty nie potrzebujesz podwózki?