Warszawa
- 
- A, czyli nie do niego. Ale i tak polecam, jeśli znasz się na naprawie samochodów i potrafisz prowadzić je lepiej niż byle gówniarz po tym, jak stary kupił mu prawko to znajdziesz tam sobie robotę, za którą nieźle płacą. A Białas? Jeśli nie mieszkałeś przez dwa lata przed rozpoczęciem się tego szajsu na jakimś drzewie czy coś to gwarantuję, że musiałeś o nim słyszeć, cała Polska o nim wtedy mówiła. Henryk Biały, pseudonim Biały, najważniejszy i najpotężniejszy szef mafii w naszym kraju, przed którym podobno nawet prokuratorzy srali pod siebie. Ale w końcu wpadł. Jak wieźli go na rozprawę, z sądu do aresztu, to zaczęły się pierwsze ataki zdechlaków, radiowóz, który go wiózł, miał wypadek. Najlepsze jest to, że podobno wyciągnął z niego jednego z policjantów, którzy go tam wieźli, chociaż nie musiał i razem przeżyli początek apokalipsy. Kiedy wszyscy zaczęli uciekać z Warszawy do Gdańska, skąd podobno odpływają statki na Grenlandię, czy gdziekolwiek indziej, gdzie się dało, to on został w okolicy, organizował ludzi, broń, żywność i wszystko inne. Uwił tu sobie małe gniazdko i pewnie planuje wrócić do stolicy jak już wojskowi się stamtąd wyniosą, bo podobno warto. 
- 
— Coś kojarzę. Miałeś z nim styczność czy tylko słyszałeś o nim w telewizorze i z ust różnych ludzi? 
- 
- Mój brat tam pracuje i załatwił mi robotę u niego. Też jesteś chętny? 
- 
— A kiedy widziałeś się z tym bratem? Nie chce być wścibski ani złośliwy, ale jednego dnia możesz z kimś rozmawiać, a drugiego dnia będziesz mu musiał kopać grób, bo go coś zabiło. Nie grożę tobie ani twojemu bratu, ale jeżeli miałeś z nim kontakt tydzień temu, to on może być już martwy. 
- 
- Widzieliśmy się dziś rano, palancie. Mam samochód zaparkowany po drugiej stronie tej dziury, szef kazał mi się tu wybrać na szaber i sprawdzić, czy żołnierzyki nadal się tu kręcą. 
- 
– Jak widać i słychać, dalej się kręcą i moim zdaniem będą tu jeszcze przychodzić. 
- 
- A niech się kręcą, nikt ich tu już nie potrzebuje. Dali dupy, niech odlatują z resztą na Grenlandię czy coś. 
- 
– Na czym się znasz, że brat ci załatwił robotę u tego całego Białasa? Bimber umiesz pędzić? 
- 
- Jakbyś zgadł. A poza tym potrafię strzelać, jebnąć ze łba i inne takie. 
- 
– Czyli zostaniesz typowym karkiem, jeżeli masz pewną robotę. Nie jest to chyba nic szczególnego. A twój brat? Też kark? 
- 
- Przed apokalipsą robił za ślusarza, a później włamywacza, więc zajmuje się taką bardziej… no, powiedziałbym, że dyskretną i delikatną robotą. 
- 
– Wiesz, gdzie znajdę tego Białasa? 
- 
Kiwnął głową. 
 - No przecież dla niego robimy, nie? W sensie ja i mój brat. Jak będziesz trzymać łapy na widoku i nie spróbujesz nas zastrzelić czy coś, to może cię nawet do niego zabierzemy.
- 
– Wolę samemu do niego trafić. Jestem nadzwyczaj ostrożny. 
- 
Prychnął pod nosem. 
 - Nie będzie. Wyjeżdżasz stąd, dwa kilometry prosto. Na rozjeździe w lewo. Później jedziesz tak długo, aż któryś z jego ludzi cię zgarnie i zaprowadzi dalej. Jasne?
- 
— Dwa kilometry prosto, na rozjeździe w lewo i wio. — powtórzył do siebie szeptem. — Jasne, dzięki. A ty nie potrzebujesz podwózki? 
- 
- Z bratem się wrócę, tak jak przyjechałem. 
- 
— Więc trzymaj się i pozdrów brata. — pożegnał się, a następnie zabrał swoje manatki do samochodu, którym następnie opuścił to zniszczone miasteczko. 
- 
- Ta, nawzajem. - mruknął i również odszedł, ty zaś bez problemu opuściłeś to miejsce. Tylko co dalej? 
- 
No chyba uda się w kierunku tego miejsca, o którym usłyszał od tego gościa. Może i wcale tam nie zagości, ale zrobienie małego skanu okolicy mu nie zaszkodzi. 
 

