Your browser does not seem to support JavaScript. As a result, your viewing experience will be diminished, and you have been placed in read-only mode.
Please download a browser that supports JavaScript, or enable it if it's disabled (i.e. NoScript).
Gibki jak zawsze, normalnie każdy rower jest Twój.
Tyle dobrego. Teraz ocenił odległość między ścianami. Jeżeli były.
No były, głupio byłoby ich nie mieć, wtedy wystawić tylko szyld i świeże mięsko Zombie. No, ale były, a dzieliło je od siebie może z osiem metrów.
Raczej za daleko. Szukał innych miejsc, gdzie mógłby poskakać.
W tym pokoju raczej ich nie znajdzie.
//Pokoju? On jest raczej za kasynem. No chyba że tam jest jakoś niebezpiecznie.//
//Nie, nie, dobra. Mi się coś pochrzaniło.//
//Czyli jest na zewnątrz? Mógłbym prosić o nowy odpis?
//Taka typowa, wąska uliczka za budynkiem, właściwie nic specjalnego.//
Są jakieś rzeczy, przez które mógłby poskakać?
Dalej uliczka się zwężała, były też balkony, tarasy, kosze na śmieci i tym podobne.
Próbował wspiąć się na najniższy balkon. Jeżeli to było możliwe.
Udało się już za pierwszą próbą.
Teraz chciał skoczyć na wyższy.
Tu również wyszło za pierwszym razem, ale było nieco trudniej.
.
//Po prostu czasami nie mam ochoty tu pisać.// Skakał tak sobie po balkonach, dopóki jego człowiek go nie zawołał.
Ano, ktoś go zawołał, a po chwili zrobiło się z tego nawet i kilku ktosiów.
Zszedł tam, zobaczyć czy to ten wysłannik.
Poza nim był jakiś chudy urzędas w okularkach i wielki kaban z dwoma obrzynami przy pasie oraz dubeltówką na plecach, odziany w skórzaną kurtkę o barwie takiej samej, jak jego okulary przeciwsłoneczne.