Miasto Gilgasz.
-
-
Kuba1001
FD_God:
o twarzy kapitana również błysnął uśmiech, jednak na chwilę spoważniał.
‐ Mam nadzieję,że będę mógł na Ciebie liczyć w czasie rejsu. ‐ powiedział. ‐ Istnieje spora szansa na spotkanie piratów lub innych tego typu szumowin w drodze.‐ Szefo jeszcze coś obgada. ‐ rzekł Goblin, ale sam z Krasnoludem udał się na tyły. Tobie zaleca się to samo, gdyż najwyraźniej Mag i jegomość w fotelu mają jeszcze sobie coś do powiedzenia.
Taczka:
Trafiłaś do małej, acz przytulnej karczmy, która niczym nie odbiegała od standardowej. Było w niej jedynie dość tłoczno. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
Nie było wolnych stolików, ale kolejki też nie, więc spokojnie trafiłaś do lady.
FD_God:
‐ Cieszę się, że to słyszę.Za domem stały przywiązane do płotka cztery konie i zapasy w postaci rzeczonych mikstur i skrzyń zabezpieczonych poprzez włożenie do metalowych skrzyń oraz worki z jedzeniem i bukłaki wody.
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ W sensie? Kosa, piwo, wino?
Bóbr:
Zatoczył się, a gdy ukazał Wam z powrotem swoją twarz, była ona cała we krwi, głównie za sprawą rozciętej wargi i złamanego nosa, z których obficie broczyła krew.
‐ Teraz Wam, ku*wa, nic nie powiem.
FD_God:
‐ Maruderzy wracają. ‐ powiedział nagle kapitan na widok grupki marynarzy. ‐ Pora się zbierać. Na pokłąd, Szkarłatku. ‐ dodał, uśmiechając się pod nosem, gdy wykorzystał przezwisko, jakie otrzymałeś od marynarzy już w Archipelagu.‐ Oghren. ‐ odrzekł Krasnal i wyciągnął potężne łapsko na przywitanie. ‐ Najemnik z dziada i pradziada, a do tego najlepszy w Tym Ku*wa Wymiarze.
‐ Slys. ‐ dodał Goblin, ale nie wyciągnął dłoni. ‐ Zabójca. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
‐ Żeby tylko gardła. ‐ powiedział karczmarz, ale posłusznie podał Ci kieliszek, który napełnił fioletowym i mętnym płynem.
FD_God:
‐ Na bocianie gniazdo, raz! ‐ krzyknął do Ciebie kapitan, a maruderzy przyspieszyli kroku, gdyż pewnie nie słyszeli co krzyczy kapitan, ale sam fakt, że w ogóle krzyczy zmusił ich do pośpiechu.‐ A jakie znasz Magie? ‐ zapytał Goblin, który teraz zainteresował się żywo Twoją osobą. Krasnolud milczał, ale zapewne chciał powiedzieć coś podobnego.
-
-
FD_God
Jin:
‐Aye aye, Kapitanie!‐ Powiedział uradowany, po czym udał się biegiem na statek, by swoim magicznym sposobem wskoczyć na bocianie gniazdo.Lorenzo:
‐Na obecną chwilę jedynie elektryczności, stali oraz wody… O ile nasza wyprawa się powiedzie to ten arsenał znacząco się powiększy.‐ Zarechotał nieco nadal uradowany tą wycieczką. -
-
Kuba1001
Bóbr:
‐ Nic więcej nie wiem! Nie wypytuję klientów! Ona dała mi dwieście złota za pokój i za to, żebym nie pytał, to nie pytałem!
Taczka:
Poczułaś ogromny ból, gdy płyn zaczął wypalać Ci gardło, przełyk, a później żołądek. Na szczęście było to uczucie złudne i nic się takiego nie działo, jednak boli jak cholera.
FD_God:
Zrobiłeś to bez problemów, spóźnieni maruderzy wrócili na pokład, a kapitan pozostał jeszcze jakiś czas na nadbrzeżu.Nie mieli żadnych pytań, a do Was dołączył trzeci członek wyprawy. Cóż, był to człowiek w poszarpanym płaszczu z kapturem, wyposażony w ochronne nakolanniki, nagolenniki, naramienniki i pancerz chroniący tułów oraz plecy. Nie chronił niczym głowy. Przy jego pasie zwisał miecz półtoraręczny oraz długi sztylet. W każdej z cholew buta widziałeś po jednym nożu. Jego twarz była także nieco dziwna, bo wydawała się podzielona na pół. Dosłownie. Prawa część była zwykła, żeby nie rzecz: przeciętna, oraz z niebieskim okiem. Druga posiadała już czerwone oko oraz wiele blizn. Człowiek bez zbędnych ceregieli wsiadł na konia, a jego niscy kamraci zrobili to samo.
-
FD_God
Jin:
Postanowił, więc do czasu odpłynięcia czy jakiegoś ważnego wydarzenia obejrzeć dokładnie ten jeszcze jeden raz port.Lorenzo:
‐Ten to chyba dostał gorącym żelazem po jednej stronie twarzy…‐ Pomyślał tak sobie czekając, aż ci się ruszą. Prowadźcie zatem gdziekolwiek to miejsce jest.‐ Tym razem już powiedział, kierując to głównie do osoby, która teraz przybyła. -
Kuba1001
Cóż, niewiele się zmienił. Wiele alkoholu tu przepiłeś, wiele przyjemnych nocy spędziłeś i wiele razy dostałeś w mordę, ale i tak czułeś pewną nostalgię, gdy zdałeś sobie sprawę, że zobaczysz go najwcześniej za kilka tygodni, a może i wcale.
Osobnik odezwał się dopiero, gdy byliście jakieś dwa kilometry za miastem.
‐ Słyszałeś może o Dzikich Polach? ‐ zapytał. -
-