Miasto Gilgasz.
-
-
-
-
-
Kuba1001
Hades:
Pokiwał głową i wręczył Ci kluczyki.
‐ Piętro, drugie drzwi na lewo. Dziesięć złota za noc.
Radio:
Musiałaś niestety zapukać, a gdy karczmarz wychylił głowę zza lady, aby Cię dostrzec, ryknął śmiechem na całe gardło, tak zabawna wydawała mu się cała ta sytuacja.
Vader:
‐ W sprawie pracy? ‐ zagadnął tylko, mierząc Cię wzrokiem. Trzeba przyznać, że był też dość konkretny.
Zohan:
‐ To galera, mówią na nią “Czarny Jastrząb”. Ciężko nie rozpoznać, żaden inny kapitan nie maluje swojego okrętu na jedną barwę, w tym wypadku na czarno. A nawet, jak nie znajdziesz, to popytaj kogoś w porcie, oni tam dobrze znają galerę, kapitana i załogę. Tylko się śpiesz, bo wypływa już jutro. -
Mozimo
Mozimo postanowił znaleźć jakieś miejsce do spania. Był zmęczony po ciężkim dniu. Postanowił dowiedzieć się czegoś więcej o swoje ofierze, ale to już przygoda na następny dzień. Szukając miejsca na noc rozmyślał jak zlikwiduje strażnika, w końcu poddanie się tarczy to nie najlepszy pomysł w miejscu publicznym, a nie znał się dobrze na walce. W końcu wpadł na pomysł skrytobójstwa.
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Mozimo:
Skrytobójstwo ma to do siebie, że jest z natury skryte, a Ty musiałeś dokonać morderstwa jawnie, najlepiej przy gapiach, aby nikt nie miał wątpliwości co do tego, że to nie Ponury Opój zabił. Jeśli zaś chodzi o nocleg, możesz zawitać do dowolnej karczmy, pomijając tą, w której byłeś wcześniej, tam nie dość, że warunki byłyby pewnie okropne, to jeszcze ktoś mógłby poderżnąć Ci gardło we śnie.
Hades:
Miałeś do dyspozycji okno wychodzące na miejski rynek, zwyczajne łóżko z kompletem pościeli, kufer i niewielką szafkę nocną. Nie mogłeś liczyć na więcej, skoro zapłaciłeś dziesięć sztuk złota.
Ray:
‐ Świeże mięso? ‐ zapytał, nie odpowiadając w żaden sposób na Twój gest i przywitanie. Głos miał zimny jak lód, bezduszny i wyprany ze wszelkich emocji.
Radio:
‐ No normalnie dziesięć złota, ale takiemu konusowi mógłbym nawet za pięć dać kluczyki, i tak nie zajmiesz całego, co nie? ‐ zapytał i znowu się zaśmiał, w ten sposób odbijając piłeczkę, gdy nazwałaś jego karczmę “szopą”.
Vader:
‐ Nie potrzebuję tępych mięśniaków, takich mam nawet za wielu. Wykażesz się czymś czy mam kazać Ci się wynosić?
Zohan:
Okolice południa, plus minus godzina. Słowem, masz przed sobą prawie cały dzień.
Jurek:
Okien było kilka, a Twoje gabaryty umożliwiały ucieczkę przez nie, mimo że były dość ciasne, nawet jak na standardy dla takich konstrukcji.Bez słowa zgarnął monety i wzruszył ramionami.
‐ Podobno szykuje się jakaś większa robota dla całej zgrai takich psów wojny jak Ty. ‐ odparł, a jego wymijająca odpowiedź dała Ci do zrozumienia, że bez kolejnych złotników lub odrobiny perswazji nie zdołasz wyciągnąć z niego więcej. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Vader:
‐ Magii Ognia łatwo się nauczyć, ale podoba mi się Twój sposób myślenia. Gwarantuję Ci możliwość dołączenia do załogi teraz lub po tym wszystkim, choć nie musisz tego robić, pełne zakwaterowanie, wyżywienie i zaspokojenie pozostałych potrzeb, o ile będziesz wykonywać rozkazy moje i starszych oficerów na pokładzie, ale głównie moje, bez szemrania. Płyniemy do Archipelagu Sztormu i z powrotem, po drodze zawiniemy na kilka wysepek, a Twoim zadaniem jest zabić każdego, kto spróbuje nam przeszkodzić: Piratów, konkurencję, morskie potwory czy tubylców. Nagrodę ustalimy później, bo jak na razie jesteś pierwszym najemnikiem, który się tu zgłosił, ale to na pewno będzie sporo. Oferuję srebro, złoto, Akwamaryn, niewolników i inne dobra z dalekich wysp. Zgoda? ‐ zapytał na koniec swojego monologu i wyciągnął do Ciebie prawicę.
Zohan:
Port w Gilgasz był ogromny, chyba największy w całym Elarid, ale fakt, że wiedziałeś jakiego okrętu szukać, bardzo pomógł, i szybko odnalazłeś “Czarnego Jastrzębia”, stojącą przy nadbrzeżu galerę, wokół której uwijali się marynarze, zajęci olinowaniem, ożaglowaniem czy wnoszeniem na pokład prowiantu i innych zapasów, wszyscy ubrani w takie same sandały, krótkie niebieskie spodenki i białe koszule, z rękawem krótkim bądź długim, czasem też w chuście na głowie.
Hades:
Ciężko narzekać na nudę i monotonność w karczmach, bo choć wiele wygląda na pozór praktycznie tak samo, to ich pracownicy i klienci zawsze są inni, a siedząc w rogu i grając oraz śpiewając można zobaczyć, usłyszeć i dowiedzieć się naprawdę wiele… No, ale gnijąc tu nie zobaczysz nic poza sufitem swojego pokoju, wypada trochę odpocząć i ruszyć na poszukiwania innej pracy, skoro tutaj Cię nie potrzebują.
Radio:
‐ Nie. ‐ odparł z równie perfidnym uśmiechem na twarzy, mając już w dłoniach klucz, a jedynie czekając na wygórowaną zapłatę za pokój.
Ray:
‐ Nie twierdzę, że miło mi niańczyć kolejnego rekruta. ‐ odburknął oschle i dodał: ‐ Za mną. Idziemy na plac treningowy, a po drodze opowiedz mi coś o sobie.