Vader:
Po ostatnim zamachu pewnie każdy nieznajomy włamujący się w środku nocy jest przyjacielem.
Jakoś nie wzięła sobie tej uwagi do serca i próbowała krzyczeć i szarpać się, żeby uciec i wezwać pomoc.
Nadal przytrzymywał jej usta, tym razem mocniej.
‐Opanuj się, albo oni tutaj przyjdą. Myślisz, że kto wydał Lorda?
I dlaczego tu jestem? Miałem dług u niego, a teraz go wypełniam. Mam was chronić do cholery.
Nadal mówił cicho i opanowanie.
Vader:
Uspokoiła się nieco, ale chyba nie ma zamiaru wpaść Ci w ramiona i dziękować. Prędzej zacznie krzyczeć jak tylko odsuniesz rękę i prawdziwość swoich słów potwierdzą strażnicy. Najlepiej pod szubienicą.
‐Rozumiesz więc, że jesteś w dużym niebezpieczeństwie? Musisz z rodziną uciec z miasta, do Nowego Gilgasz. Tam was nie znajdą.
Nadal zasłaniał jej usta.
Vader:
Kiedy usłyszała nazwę miasta pokręciła w niedowierzaniu głową i zaczęła znów się szarpać. Chyba nici z dyplomatycznego rozwiązania.
Bóbr:
Dowiesz się kiedy będziesz na miejscu.
Vader:
Udało Ci się ją ogłuszyć, ale nie miałeś pewności czy obudzi się za pięć minut czy za pięć godzin.
Strażnicy zawsze przeszukują wozy na obecność kontrabandy. Ale jeśli trafisz na tych z niższego szczebla to masz szanse dać im w łapę nieco złota i odjechać.