Miasto Ur
-
-
Kuba1001
Wiewiur, Zohan:
O dziwo do kamienia podszedł jeden z łowców, ostrożnie chwytając go czymś, co przypominało szczypce, i umieszczając w jutowym worku. Po tym przestoju grupa ruszyła dalej.
Taczka:
‐ Cholerny Wampir. ‐ mruknął Rodo i pomógł Ci wstać. ‐ Na pewno nic Ci nie zrobił?
Vader:
Niby tak, ale po co robić sobie wrogów już teraz? -
-
-
-
-
aliquis
Leesha bezczelnie gapiła się na leżące przed nią ciało. jak zwykle ‐ obudziła się wcześniej niż powinna. Chyba postradała zmysły, ale chłopak był piękny, a śmiertelność przy budowie dróg zawrotnie wysoka. Praktycznie nic o nim nie wiedziała. Kiedy wróciła z targu po dniu spędzonym w drodze ledwo wdrapała się na piętro, gdzie znajdował się jej pokój. Wychodząc stąd miała zamiar wrócić sama W jednym łóżku było trochę ciasno, ale się zmieścili. Ech… Czy było ją stać na niewolnika?
-
Kuba1001
Taczka:
‐ Dlaczego w ogóle z nim wyszłaś?! ‐ krzyknął, choć jego gniew napędzany był strachem o Ciebie. A może i o własną głowę, w końcu kary za różne przestępstwa są tu karane inaczej niż w Twoim rodzimym Verden.
Vader:
Smoka też nie.
Zohan, Wiewiur:
Oddaliliście się na dobre od miasta, zaś łowcy rozbili obóz, aby to z niego wyruszać na łowy.
Aliquis:
Jak najbardziej, z racji wielu niewolników i niemalże codziennych dostaw kolejnych prawie każdego, kto był w stanie wyłożyć od kilkunastu do kilkuset złotników, było stać na niewolnika. -
-
-
-
-
Kuba1001
Wiewiur:
Dalszy rozwój wypadków był taki, że dalej rozbijali namioty, wystawiali warty, szykowali posiłek i tak dalej.
Vader:
Więc może jest tu jego jakiś znajomy?
Aliquis:
Tak, może to zrobić. A z tego co się orientujesz to jest dzisiaj jeden z dni powszednich, więc z wolnego nici. Ach, nie. Chwila. Przecież Ty w ogóle nie masz wolnego, tak jak większość ludzi w tym mieście. A jeśli chodzi o dzisiejszy harmonogram to wypadałoby kogoś o niego zapytać.
Taczka:
‐ Lepiej wracajmy do pałacu. ‐ mruknął i tam też się udał, a że nie był pewny Twojego stanu, i zapewne chciał być na miejscu jak najszybciej, to wziął Cię na ręce i ruszył truchtem, kątem oka dostrzegłaś idącego w pobliżu Norda. -
-
-
-
-
Kuba1001
Aliquis:
Poszło dość sprawnie, gdy byłaś gotowa do wyjścia to Twój towarzysz wciąż smacznie spał.
Zohan:
Skinął głową i odszedł na skraj obozowiska.
‐ Obejdzie się. ‐ odparł jeden z myśliwych.
Taczka:
Argument zupełnie do niego nie trafił, toteż stanęłaś na własnych nogach dopiero w pałacu szlachcica, którego to Rodo pobiegł powiadomić o całym zajściu.
Vader:
Może pora sprawdzić czy poczynił już w tej sprawie jakieś postępy? -
-