Miasto Ur
- 
- Potrzeba jeszcze wiele lat, aby uzyskać odpowiedź na to pytanie, ale myślę, że tak. 
- 
-Niestety czasu nie można pominąć złotem… - Uśmiechnęła się lekko. 
- 
- Co nie znaczy, że niektórzy nie próbowali. - mruknął pod nosem i po chwili milczenia dodał: - Wybacz, pani, ale muszę już wracać do moich obowiązków. Mam nadzieję, że zaszczycisz mnie jeszcze kiedyś rozmową. 
 Po tych słowach oddalił się, wracając zapewne do pracy.
- 
Skoro nie miała już z kim rozmawiać, to poszła poszukać Zimtarry. 
- 
Z tego co powiedzieli ci zagadnięci sługusi, bo sama nie mogłaś go znaleźć i potrzebowałaś pomocy, to miał obecnie ważne spotkanie i nie życzy sobie, aby ktokolwiek mu przeszkadzał. 
- 
Skoro tak chciał, to poszła rozjerzeć się po pałacu i w ten sposób zabić czas. 
- 
Minęło tak kilka godzin, aż w końcu podbiegł do ciebie jakiś sługa, który powiedział, że Zimtarra może cię w końcu przyjąć. 
- 
Poszła więc czym prędzej do Zimtarry. 
- 
Czekał na ciebie w wielkim salonie, z kieliszkiem jakiegoś bursztynowego trunku w dłoni. 
 - Witaj. Wybacz, że musiałaś czekać, ale byłem naprawdę zajęty. O czym chciałaś ze mną pomówić?
- 
-Chciałam cię po prostu zobaczyć. - Podeszła do Zimtarry i złapała go za dłoń. - Czułam się trochę samotna bez ciebie… 
- 
Odwzajemnił uścisk. 
 - Niestety, ale przez jakiś czas musi to wyglądać. Mam nadzieję, że skończymy to prędzej niż później.
- 
-Może poszlibyśmy na jakiś spacer? - Zapytała spoglądając w jego oczy. - Chyba, że nie masz czasu… 
- 
- Wyjście poza mury tego pałacu stało się ostatnio groźniejsze niż kiedykolwiek, ale jeśli spacer po ogrodzie cię satysfakcjonuje, to chętnie. 
- 
Vader: - 
A co byś niby chciał robić, cudzoziemcze? - zapytał, unosząc lekko brew, widocznie niezbyt przekonany co do tego, że poradzisz sobie doskonale bez wzroku. 
- 
Co ty pierdolisz, do chuja pana Lorda Ur? 
 Ozel “Ślepiec” Golton 
 -- Raczej to samo, co większość tutejszych najemników.Drumen “Ogórek” al-Malik 
 -- Osoba, która chce zabić pracodawcę w tej chwili znajduje się w tym pokoju.
- 
- 
-Wolałabym gdzieś wyjść, ale jeśli tak mówisz, to taki spacer mi wystarczy. 
- 
Vader: 
 Uśmiechnął się pod nosem, ale nie wyśmiał cię, a zaledwie lekko wzruszył ramionami.
 - Szukaj pracy na targu niewolników, tamtejszym kupcom zawsze brakuje chętnych do pilnowania i pozyskiwania towaru.- No to dawaj, powiedz no, który to. - mruknął kpiąco, choć cofnął się dyskretnie pod ścianę, aby nikt nie mógł zadać mu ciosu w plecy. 
 Taczka:
 - Obiecuję, że gdy tylko się to zmieni, pokażę ci Ur o jakim nigdy nie śniłaś. - dodał z błyskiem w oku i podał ci rękę, kierując się w stronę ogrodów.
- 
Ozel “Ślepiec” Golton 
 Oczami wyobraźni widział siebie, jak zajmuje się wyłapywaniem biednych dusz i doprowadzaniem ich na targ, gdzie zostaną sprzedani. Z drugiej jednak strony, może tam znajdzie kogoś, kto zaoferuje mu lepszą pracę. Pokiwał więc głową barmanowi.
 -- Zapewne więc tam też zajrzę, jak skończę jeść. Dziękuję za informacje.Drumen “Ogórek” al-Malik 
 -- Miałem trochę czasu, także swoje spostrzeżenia, wraz z odpowiedzią, spisałem. – Mówiąc to sięgnął do swojej torby, z której to też wyciągnął przed najemników tamtego żebraka, którego wówczas porwał, żeby zobaczyć, czy można ukryć się w plecaku bez dna. – Taktyczny bezdomny! – zawołał, wyciągając go. Nie wierzył jednak, nawet o drobinę, że bezdomny będzie wystarczająco taktycznym rozegraniem, dlatego też, licząc na moment szoku wśród nowych przeciwników, rzucił w dwóch z nich nożami do rzucania.
- 
Skinął ci głową i zajął się obsługiwaniem kolejnych klientów. //Nie pamiętam tego, ale szczerze mówiąc nie chce mi się tego sprawdzać. I za bardzo mnie to bawi, żeby kazać ci to usunąć.// 
 Taktyczny czy nie, na pewno zaskoczył wszystkich tu zebranych. Pierwszy ocknął się ze zdumienia Goblin, ale nim zdołał zapytać, o co tu chodzi, zrozumiał, gdy pierwszy z zaatakowanych przez ciebie najemników zwalił się na ziemię, bezskutecznie próbując zatamować krwotok z rany w okolicy serca, gdzie trafił twój nóż. Drugi, dzięki refleksowi lub odrobinie szczęścia, osłonił się przed rzutem karwaszem, który miał na ręce.
 - Co tak stoicie, jełop?! - wydarł się Goblin, wycofując się kilka kroków. - Zabić ich! Za to wam płacę! A za jego głowę dam premię! - dodał, wskazując na ciebie paluchem, po czym odwrócił się na pięcie i gdzieś pobiegł. W pogoni za nim przeszkodzili ci pozostali najemnicy, wyciągając broń i szykując się do starcia. Dość beznadziejnie to wygląda, nawet mimo tego, że masz po swojej stronie tego Orka, o ile jego ograniczony móżdżek zrozumie, z kim ma trzymać.
- 
Ozel “Ślepiec” Golton 
 Sam Golton zabrał się za jedzenie, a chociaż po cichu liczył na prowokacje, by z kimś zawalczyć, to jednak w głębi duszy nie chciał walczyć. Nawet, jak w ostatnich tygodniach było jej pełno.Drumen “Ogórek” al Malik 
 /// Dawno, dawno temu testowałem, czy da się przeżyć w moim artefakcie, czyli plecaku bez dna. Wykorzystałem w tym celu jakiegoś bezdomnego na ulicy. I jak się okazało, teza potwierdzona, a bezdomny zyskał nowe zastosowanie. ///
 /// Teraz tylko pytanie, czy dobrze pamiętam rozkład pomieszczenia. ///
 W odpowiedzi na atak, kopnął stół w stronę jednego najemnika, po czym obrał na cel innego i spróbował go zaskoczyć, poprzez rzucenie się na niego barkiem, by tamten uderzył o ścianę pomieszczenia, po czym wepchnął mu nóż w klatkę piersiową. Tym samym jednocześnie zawołał.
 -- Orku! Mój szef płaci więcej niż Smok! – krzyknął, licząc przy okazji, że bezdomny kupił im więcej dodatkowych sekund, niż był warty większość swojego życia, jak i też przekona Orka, by jednak zawalczył z najemnikami.
- 
Nie niepokojony skończyłeś posiłek, pozostaje ci więc tylko udać się na targ niewolników, tak jak doradził ci karczmarz. Lub wypytać go o inne, potencjalne zajęcia. Cóż, Orkowi było chyba zupełnie obojętne, z kim dziś zawalczy, a wizja większej zapłaty i dobrej bitki ostatecznie go przekonała i rzucił się na dwóch przeciwników naraz. Poradził sobie z nimi bez większego problemu, a nie użył nawet broni, jedynie swojej masy, siły i pięści. Ty również pozbawiłeś życia jednego przeciwnika, pozostali, nie widząc sensu w marnowaniu swojego życia, uciekli w ślad za Goblinem. 
 


