Miasto Ur
-
Z tego co powiedzieli ci zagadnięci sługusi, bo sama nie mogłaś go znaleźć i potrzebowałaś pomocy, to miał obecnie ważne spotkanie i nie życzy sobie, aby ktokolwiek mu przeszkadzał.
-
Skoro tak chciał, to poszła rozjerzeć się po pałacu i w ten sposób zabić czas.
-
Minęło tak kilka godzin, aż w końcu podbiegł do ciebie jakiś sługa, który powiedział, że Zimtarra może cię w końcu przyjąć.
-
Poszła więc czym prędzej do Zimtarry.
-
Czekał na ciebie w wielkim salonie, z kieliszkiem jakiegoś bursztynowego trunku w dłoni.
- Witaj. Wybacz, że musiałaś czekać, ale byłem naprawdę zajęty. O czym chciałaś ze mną pomówić? -
-Chciałam cię po prostu zobaczyć. - Podeszła do Zimtarry i złapała go za dłoń. - Czułam się trochę samotna bez ciebie…
-
Odwzajemnił uścisk.
- Niestety, ale przez jakiś czas musi to wyglądać. Mam nadzieję, że skończymy to prędzej niż później. -
-Może poszlibyśmy na jakiś spacer? - Zapytała spoglądając w jego oczy. - Chyba, że nie masz czasu…
-
- Wyjście poza mury tego pałacu stało się ostatnio groźniejsze niż kiedykolwiek, ale jeśli spacer po ogrodzie cię satysfakcjonuje, to chętnie.
-
Vader:
-
A co byś niby chciał robić, cudzoziemcze? - zapytał, unosząc lekko brew, widocznie niezbyt przekonany co do tego, że poradzisz sobie doskonale bez wzroku.
-
Co ty pierdolisz, do chuja pana Lorda Ur?
Ozel “Ślepiec” Golton
-- Raczej to samo, co większość tutejszych najemników.Drumen “Ogórek” al-Malik
-- Osoba, która chce zabić pracodawcę w tej chwili znajduje się w tym pokoju. -
-
-Wolałabym gdzieś wyjść, ale jeśli tak mówisz, to taki spacer mi wystarczy.
-
Vader:
Uśmiechnął się pod nosem, ale nie wyśmiał cię, a zaledwie lekko wzruszył ramionami.
- Szukaj pracy na targu niewolników, tamtejszym kupcom zawsze brakuje chętnych do pilnowania i pozyskiwania towaru.- No to dawaj, powiedz no, który to. - mruknął kpiąco, choć cofnął się dyskretnie pod ścianę, aby nikt nie mógł zadać mu ciosu w plecy.
Taczka:
- Obiecuję, że gdy tylko się to zmieni, pokażę ci Ur o jakim nigdy nie śniłaś. - dodał z błyskiem w oku i podał ci rękę, kierując się w stronę ogrodów. -
Ozel “Ślepiec” Golton
Oczami wyobraźni widział siebie, jak zajmuje się wyłapywaniem biednych dusz i doprowadzaniem ich na targ, gdzie zostaną sprzedani. Z drugiej jednak strony, może tam znajdzie kogoś, kto zaoferuje mu lepszą pracę. Pokiwał więc głową barmanowi.
-- Zapewne więc tam też zajrzę, jak skończę jeść. Dziękuję za informacje.Drumen “Ogórek” al-Malik
-- Miałem trochę czasu, także swoje spostrzeżenia, wraz z odpowiedzią, spisałem. – Mówiąc to sięgnął do swojej torby, z której to też wyciągnął przed najemników tamtego żebraka, którego wówczas porwał, żeby zobaczyć, czy można ukryć się w plecaku bez dna. – Taktyczny bezdomny! – zawołał, wyciągając go. Nie wierzył jednak, nawet o drobinę, że bezdomny będzie wystarczająco taktycznym rozegraniem, dlatego też, licząc na moment szoku wśród nowych przeciwników, rzucił w dwóch z nich nożami do rzucania. -
Skinął ci głową i zajął się obsługiwaniem kolejnych klientów.
//Nie pamiętam tego, ale szczerze mówiąc nie chce mi się tego sprawdzać. I za bardzo mnie to bawi, żeby kazać ci to usunąć.//
Taktyczny czy nie, na pewno zaskoczył wszystkich tu zebranych. Pierwszy ocknął się ze zdumienia Goblin, ale nim zdołał zapytać, o co tu chodzi, zrozumiał, gdy pierwszy z zaatakowanych przez ciebie najemników zwalił się na ziemię, bezskutecznie próbując zatamować krwotok z rany w okolicy serca, gdzie trafił twój nóż. Drugi, dzięki refleksowi lub odrobinie szczęścia, osłonił się przed rzutem karwaszem, który miał na ręce.
- Co tak stoicie, jełop?! - wydarł się Goblin, wycofując się kilka kroków. - Zabić ich! Za to wam płacę! A za jego głowę dam premię! - dodał, wskazując na ciebie paluchem, po czym odwrócił się na pięcie i gdzieś pobiegł. W pogoni za nim przeszkodzili ci pozostali najemnicy, wyciągając broń i szykując się do starcia. Dość beznadziejnie to wygląda, nawet mimo tego, że masz po swojej stronie tego Orka, o ile jego ograniczony móżdżek zrozumie, z kim ma trzymać. -
Ozel “Ślepiec” Golton
Sam Golton zabrał się za jedzenie, a chociaż po cichu liczył na prowokacje, by z kimś zawalczyć, to jednak w głębi duszy nie chciał walczyć. Nawet, jak w ostatnich tygodniach było jej pełno.Drumen “Ogórek” al Malik
/// Dawno, dawno temu testowałem, czy da się przeżyć w moim artefakcie, czyli plecaku bez dna. Wykorzystałem w tym celu jakiegoś bezdomnego na ulicy. I jak się okazało, teza potwierdzona, a bezdomny zyskał nowe zastosowanie. ///
/// Teraz tylko pytanie, czy dobrze pamiętam rozkład pomieszczenia. ///
W odpowiedzi na atak, kopnął stół w stronę jednego najemnika, po czym obrał na cel innego i spróbował go zaskoczyć, poprzez rzucenie się na niego barkiem, by tamten uderzył o ścianę pomieszczenia, po czym wepchnął mu nóż w klatkę piersiową. Tym samym jednocześnie zawołał.
-- Orku! Mój szef płaci więcej niż Smok! – krzyknął, licząc przy okazji, że bezdomny kupił im więcej dodatkowych sekund, niż był warty większość swojego życia, jak i też przekona Orka, by jednak zawalczył z najemnikami. -
Nie niepokojony skończyłeś posiłek, pozostaje ci więc tylko udać się na targ niewolników, tak jak doradził ci karczmarz. Lub wypytać go o inne, potencjalne zajęcia.
Cóż, Orkowi było chyba zupełnie obojętne, z kim dziś zawalczy, a wizja większej zapłaty i dobrej bitki ostatecznie go przekonała i rzucił się na dwóch przeciwników naraz. Poradził sobie z nimi bez większego problemu, a nie użył nawet broni, jedynie swojej masy, siły i pięści. Ty również pozbawiłeś życia jednego przeciwnika, pozostali, nie widząc sensu w marnowaniu swojego życia, uciekli w ślad za Goblinem.
-
Ozel “Ślepiec” Golton
NIe chciał zawarać mu dodatkowo głowy, dlatego też zwrócił naczynia i ruszył na targ niewolników, nie mając na obecną chwilę niczego większego do roboty.Drumen “Ogórek” al Malik
Al Malik, nie chcąc ryzykować spotkania z kolejnym sobowtórem i zamiennikiem, ruszył w pogoń, licząc na to, że poza Goblinem w końcu spotka również właściwego Smoka i nie będzie to prawdziwy smok, lecz koleś z wybujałym ego. -
Przekazywane z ust do ust relacje kupców i podróżnych nie kłamały: był to największy tego typu rynek na świecie. Dobrze widziałeś, jak rozciągał się na wielką połać miasta i niknął w oddali. W Verden nie brakowało miast, które mogłyby zmieścić się na jego terenie, a w wypadku niektórych i tak zostałoby trochę miejsca… Długie, szerokie i wytyczone prostopadle uliczki były czyste, patrolowane przez kilkuosobowe patrole straży miejskiej. Całość rynku podzielono na setki osobnych fragmentów, na każdym z nich swój stragan miał jeden handlarz, gdzie prezentował swój towar. Sprzedającymi byli przeważnie miejscowi, którzy odkupywali niewolników od pośredników, lub ci, którzy przybyli tu na handel z odległych rejonów Elarid, a więc Orkowie, Gobliny, Hobgobliny, Nordowie, ludzie czy wreszcie Mroczne Elfy. Kupujący byli podobnych ras, choć w obu przypadkach zdarzały się wyjątki. Jeśli zaś chodzi o niewolników wystawionych na sprzedaż, to byli tu przedstawiciele obu płci, w różnym wieku, a choć byłeś tu krótko, to zauważyłeś tu przedstawicieli niemal tuzina ras, a gdybyś dobrze poszukał na całym rynku, to prawdopodobnie znalazłbyś tu prawie każdego, może nie licząc kilku naprawdę rzadkich wyjątków.
Najemnicy uciekali do innych pomieszczeń lub schodzili ci z drogi, wciąż nie mając zamiaru ginąć za swojego pracodawcę, rozumieli też, że nie masz nic do nich, tylko właśnie do Smoka. Goblina znalazłeś na końcu korytarza, gdy nerwowo starał się znaleźć odpowiedni klucz na liczącym kilka sztuk pęku, a później otworzyć nim drzwi. Na twój widok jeszcze bardziej przyspieszył, ale stres i strach, które też spotęgowałeś, niewiele mu w tym pomogły.
-
Ozel “Ślepiec” Golton
Postanowił się rozejrzeć, raczej rezygnując z jakiegokolwiek przeglądania niewolników, nie popierając zbytnio handlu nimi, lecz głównie z tego powodu, że nie miał dla nich zastosowania. To były problemy bogatszych, ale też postanowił rozejrzeć się wśród kupujących, by zauważyć, jacy kupcy byli tutaj najpopularniejsi.Drumen “Ogórek” al Malik
Był zaskoczony tchórzostwem najemników, ale postanowił rozgrywać to wszystko ostrożnie, głównie dlatego, że mogli zaatakować jego plecy, nawet jeżeli Ork dodatkowo pełnił rolę odstraszacza. Zatrzymał się w pewnej odległości za Goblinem, ściskając w ręku nóż do rzucania.
-- No, nie śpiesz się. A może pozwolę ci stąd spieprzać w całości. -
Kupowali w większości podobni do tych, którzy sprzedawali: Mroczne Elfy szukały tu zdrowych i silnych mężczyzn, Orków, Krasnoludów i tym podobnych, aby zasilić nimi szeregi swojego mięsa armatniego, opartego właśnie o bezwartościowe w ich mniemaniu jednostki, takie jak pospolici bandyci, różni najemnicy czy właśnie niewolnicy, motywowani do walki wizją wolności i godnego życia dzięki łupom i odwadze w boju lub zmuszani do walki batem, torturami czy wreszcie naginani do tego celu Magią Mroku, którą Drowy szczególnie lubiły. Nordowie, Orkowie, Hobgobliny i Gobliny wybierali coś zupełnie innego, a więc kobiety, a także przedstawicielki innych ras, choćby Elfki, przeznaczone dla ich prywatnych haremów, domów publicznych i tym podobnych. Ludzie zaś również skupowali kobiety, w podobnych celach, samców zaś z przeznaczeniem do prac na roli, w kopalniach i innych miejscach tego typu. Ni brakowało też kupców wielu ras, którzy skupywali to, co akurat było na stanie, korzystając z obfitości towaru, a przez to niższych cen, aby wrócić z tym do Verden lub Karak’Akes, gdzie o niewolników trudniej i tam pozbyć się ich z zyskiem.
Goblin w końcu znalazł odpowiedni klucz i włożył go do zamka, ale na tym poprzestał. Przełknął głośno ślinę, odchrząknął i spojrzał na ciebie:
- Klucz za życie? - zapytał, chcąc wystawić Smoka w zamian za możliwość ucieczki. Nie gwarantowało mu to co prawda przeżycia, gdyby to Smok wyszedł z konfrontacji zwycięsko, wytropiłby i zamordował nielojalnego podwładnego, mógł go też zgładzić współpracujący z tobą Ork, ale i tak dawało mu to większe szanse na ujście z życiem niż zablokowanie drzwi swoim ciałem i oddani życia za pracodawcę.