Nowe Gilgasz
-
Dopiero teraz, po pozbyciu się w pełni opaski i knebla, zdałaś sobie sprawę, jak to dobrze być znów wolnym. No, nie do końca, wciąż musiałaś stąd jakoś uciec. Gdy pozbyłaś się szmaty z oczu dostrzegłaś najemnika, który również przyjął podobną postawę, ale nie sięgnął po zawieszone u pasa miecz czy sztylet, najwidoczniej nie chciał Cię skrzywdzić, a tym bardziej zabić. Zauważyłaś też, że na jego policzku widnieje spora blizna, z której wciąż leje się krew, choć nie na tyle, żeby jakoś przeszkadzać w walce, ale na pewno zostanie mu ślad.
- Nie ukrywam, że nawet mnie to cieszy… Jeśli się stawiasz to wszystko staje się ciekawsze. Ale nie licz na to, że wygrasz. -
Zacisnęła zęby i w biegu zaatakowała najemnika, a kiedy się wystarczająco do niego zbliżyła, spróbowała przeciąć mu gardło nożem.
-
Nie dał Ci takiej możliwości, sprawnie unikając ciosu.
- Wiesz, że nawet jeśli mnie zabijesz, to nie uciekniesz? Nie znasz tych tuneli, a nawet gdyby, to nie pokonasz wszystkich Murloków i Mutantów tego Maga… -
-Wolę spróbować stąd uciec, niż być twoją własnością. - Wciąż atakowała Haldira, tym razem spróbowała dźgnąć go w brzuch.
-
I tym razem udało mu się zrobić unik, a nawet złapać Cię za nadgarstek ręki, która trzymała nóż.
- Na decydowanie o tym już trochę za późno. -
-Zamknij się! - Krzyknęła i kopnęła najemnika w brzuch, żeby go od siebie odepchnąć.
-
Tym razem nie mogłaś chybić, ale jego skórzana zbroja zamortyzowała kopnięcie, dzięki czemu nie poczuł zbyt wiele bólu, choć udało Ci się zwiększyć odległość między Wami.
-
Pobiegła w stronę Haldira, żeby na niego skoczyć i spróbować wbić mu sztylet w klatkę piersiową.
-
Ciężko nazwać to sztyletem, to wciąż był nóż, który służył do spożywania posiłków, nie zabijania, ale i do tego mógłby się nadać, gdyby najemnik dał się w końcu trafić, tak jedynie wykonywał na tyle zwinne uniki, że nie dawał się drasnąć, a Ciebie powoli opuszczały siły.
-
Cofnęła się na bezpieczny dystans od najemnika i czekała na jego ruch.
-
- Daję Ci ostatnią szansę, żeby się poddać. - powiedział Haldir, a choć ton głosu miał dość beztroski, to nie zmieniał czujnej, gotowej do walki, postawy.
-
-Myślisz, że tak po prostu będę twoją zabawką? - Rozjerzała się za czymś, czym mogłaby rzucić w najemnika.
-
Poza skromnym umeblowaniem oraz zastawą z resztkami posiłku nie było tu nic takiego.
- Teraz nawet na to nie możesz liczyć. - odparł, wzruszając ze smutkiem ramionami. - Teraz wykorzystam Cię raz, a dobrze, i odeślę temu Mutageniście, aby mieć problem z głowy. I zemścić się. -
-Nie mam zamiaru ci tego ułatwiać… - Mruknęła i wciąż czekała na ruch Haldira.
-
I tak też zrobił, rzucając się po chwili naprzód. Miałaś wrażenie, jakby gnał przed siebie tylko po to, żeby Cię staranować.
-
Spróbowała uniknąć jego szarży i znów odskoczyć na bezpieczną odległość.
-
Udało Ci się to bez jakichkolwiek problemów, bo wpadnięcie na Ciebie nie było najwidoczniej celem najemnika, który gnał teraz prosto do drzwi. Może i ciężko było Ci sobie z nim poradzić, ale było to do zrobienia. Ale jeśli ściągnie do pomocy zgraję Murloków lub coś gorszego, to Twoje szanse na ucieczkę są przesądzone. Choć gdy on opuści pomieszczenie, Ty również możesz spróbować, pobiec w drugą stronę i uciekać, acz nie znasz tak dobrze korytarzy podziemnej jaskini jak on.
-
Jeśli najemnik wybiegł z pomieszczenia, to sama pobiegła w przeciwną w stronę, chyba, że tunel prowadził w jednym kierunku, wtedy spróbowała zatrzymać Haldira.
-
Biegłaś i przez jakiś czas nikt Cię nie zatrzymywał, dopiero za którymś zakrętem spotkałaś parę Murloków, chyba bardziej zaskoczonych tym spotkaniem niż Ty.
-
Powinna sobie poradzić z kilkoma Murlokami, ale używając zwykłego noża mogłoby to być trudnym zadaniem, więc sprawdziła najpierw, czy mogłaby ich ominąć, jeśli nie było takiej możliwości, to zaatakowała najbliższego Murloka.