Miasto Kasuss
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Abby: 
 Możliwe, ale on nie odpowiedział na uśmiech, siedząc tak samo, jak wcześniej. Jako że myśli Ci nie odpowiedziały to jest tylko jeden sposób, aby się o tym przekonać…
 Max:
 Pięknie wpie**oliłeś się jednemu ze strażników, niemalże przypłacając to życie, bowiem jego miecz tkwiłby teraz w Twojej czaszce, gdyby go w porę nie zatrzymał… Kopniak się udał, a Goblin padł martwy, drugi, walcząc na raz z dwójką kolejnych strażników, szybko podzielił jego los.
 Taczka:
 Trafiłaś do jednej z licznych bocznych uliczek, która od innych różniła się z pewnością tym, że nie ma w niej wszechobecnych żebraków i innych bezdomnych. Mogło to wynikać z obecności wielkiego mężczyzny opartego o ścianę jednego z domów. Miał na sobie płaszcz z kapturem, ale szybko go zdjął, ukazując Ci rude włosy oraz bujne wąsisko, bokobrody i brodę w tym samym kolorze. Odziany był w skórzany pancerz z naszytymi nań płytkami żelaza w niektórych miejscach, a u pasa zwisał mu sztylet, miecz i topór. Zauważył Cię, ale nic nie powiedział, jedynie wyciągnął muskularne ramię, aby latający gad mógł na nim przysiąść.
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Taczka: 
 ‐ Dobry? Z pewnością… Cieszę się, że postanowiłaś tu przyjść, mój pan z pewnością również będzie rad. ‐ powiedział mężczyzna, ale nie wykonał żadnego ruchu czy gestu w Twoją stronę.
 Max:
 Żegnały Cię wyzwiska i inne bluzgi ze strony strażników, ale trafiłeś pod kolejne drzwi, tym razem szczelnie zamknięte.
 Abby:
 Ciężko określić, siedzi skulony, ze zwieszoną głową, a jego łachmany skutecznie zasłaniają większość jego ciała.
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Taczka: 
 ‐ Mój pan jest Styricem i bardzo potężnym Magiem. W pobliżu Gilgasz stworzył ostoję dla wszystkich Łaków, w którym są bezpieczni, mają dach nad głową, jedzenie i wszystko, co potrzebne do życia. W zamian wymaga jedynie służby… Nie wiem czy słyszałaś, ale to właśnie my, Łaki z Klanu Tor‐Alta wypędziliśmy Czarne Słońce z Gilgasz, a późnij odparliśmy ich atak… Z niewielką pomocą pewnego człowieka i najemników, ale jednak…
 Max:
 Nie, ale było słychać, że ktoś na pewno był w środku, gdyż słyszałeś szuranie, chrobotanie i urywany oddech.
 Abby:
 Nie odpowiedział, nawet się nie poruszył, zupełnie Cię ignorując.
- 
- 
- 
- 
- 
- 
- 
 Kuba1001 Kuba1001Taczka: 
 ‐ Doskonale… Kiedy chcesz opuścić miasto?
 Max:
 Trafiłeś na magazyn, a przynajmniej tak to wyglądało z racji różnych pak, skrzyń, beczek i worków, które dostrzegłeś dzięki nikłym płomykom.
 Abby:
 Nikt, tamci żebracy uciekli już wcześniej, najpewniej również nie zwrócili uwagi na to, że tamten nie żył.
- 
- 
 

 
  
 