Miasto Kasuss
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Tamten jedynie zarechotał, a pozostali mu zawtórowali. Po jakimś czasie trafiliście pod okazałą rezydencję tego Goblina, znajdującą się nieopodal przecinającej miasto rzeki, przy której zbudowano nawet nadbrzeże i ustawiono kilka małych łódek. Całość otaczała palisada i kilka wieżyczek ze strażnikami, więc niewiele widziałaś. Dopiero po chwili, gdy przekroczyliście bramę, znalazłaś się w ciemnym, wilgotnym, zatęchłym i cuchnącym korytarzu, oświetlonym z rzadka kilkoma pochodniami na ścianach, wiszących tam w nieregularnych odstępach.
Kazute:
Mając w pamięci niedawne incydenty z kotami, psami i innymi miejskimi zwierzętami, leciałaś odpowiednio wysoko i daleko od zabudowy, więc znalazłaś się u siebie bez żadnych trudności. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
Nawet gdybyś nie była w stanie, to i tak Gobliny pchałyby Cię naprzód, więc nie miałaś zbytnio wyboru. Powinnaś za to skupić się na tym, żeby nie zwymiotować, bo mogłabyś udławić się zawartością swojego żołądka przez knebel tkwiący ciasno w ustach. Niemniej, po długiej podróży korytarzem trafiłaś do wielkiej sali tronowej, dla odmiany doskonale oświetlonej licznymi żyrandolami ze świecami i pochodniami na ścianach, więc trochę zajęło Ci przyzwyczajenie wzroku do światła. Gdy mogłaś już wszystko widzieć, dostrzegłaś dziesiątki Goblinów, głównie doradców, strażników i służących, a na wielkim tronie siedział ich przywódca, którego zapamiętałaś z Waszego ostatniego spotkania. Poza tym dostrzegłaś też wiele postaci innych ras, głównie Elfek i ludzkich kobiet, skąpo odzianych, najpewniej niewolnic i kurtyzan tego przestępczego watażki, ale też najemników i łowców nagród. Co ciekawe, w tłumie zobaczyłaś tego dziwnego psa o dwóch ogonach i pomarańczowym futrze oraz jego nastoletniego pana.
W sali panował ogólny gwar i niewiele osób zwracało uwagę na kolejną niewolnicę, którą przyprowadzili tu sługusi Goblina.
Żaden z nich nie pofatygował się, żeby rozwiązać Twoje ręce albo zdjąć knebel, jedynie odprowadzili Cię do tronu swojego szefo i zmusili do uklęknięcia.
Na Twój widok Goblin zatarł ręce, uśmiechając się paskudnie.
‐ No i co? Wiedziałem, że w końcu trafisz w moje łapska. Odwlekłaś to w czasie, a Twój pan i jego sługusi zginęli. ‐ powiedział, przypominając Ci tamten dzień napaści Goblinów, acz częściowo się mylił, bo Nord przecież przeżył… Chyba że dopadli go po Twojej ucieczce z miasta. ‐ Teraz też będziesz taka harda? ‐ dodał, a na jego znak jeden z żołdaków wreszcie wyjął Ci knebel z ust.
Kazute:
Nie był aż tak trudny do zlokalizowania, ponieważ jego donośne chrapanie obudziłoby zmarłego równie skutecznie jak czar mistrza Nekromancji.
Killer:
Po krótkiej podróży trafiłeś pod bramy miasta, a po uprzednim wylegitymowaniu mogłeś wdrożyć swój plan w życie. Tylko gdzie pytać o tego najemnika? No i jak? Przecież zrobisz to zbyt dosadnie i wprost, to na pewno tamten się dowie i doda dwa do dwóch, układając wynik na Waszych krwawych zwłokach. -
Kazute
Jako, że po akcji w karczmie jej humor nieco się pogorszył, postanowiła go sobie polepszyć drobnym żartem. Wwyszła i wzięła szklankę wody by następnie bardzo ostrożnie, z grymasem na twarzy wrócić do pokoju ze śpiącą beką i wylać jej zawartość na jego twarz. Fakt, zdarzało jej się szczerze lubić osoby, które owinęła sobie wokół palca, acz nie przeszkadzało to jej w dokuczaniu im.
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Killer:
Ponownie wzruszył ramionami, jemu to najwidoczniej było obojętne, a Ty w końcu powinieneś wziąć sprawy w swoje ręce i ruszyć dupsko, chyba że chcesz, żeby zastała Was tu pełnia.
Taczka:
Wyraźnie zadowolony z Twojej reakcji, polecił Ci wstać, a następnie kazał Twoim żołdakom usadzić Cię na swoich kolanach.
‐ No, wszystko na swoim miejscu, hę? ‐ zapytał, znów się uśmiechając, z wyrazem tryumfu na ustach, po czym przeraźliwie zarechotał. ‐ Powiedz no, jak wtedy udało Ci się uciec, hę?
Kazute:
‐ Hę? ‐ zapytał. ‐ Jakaś robota jest? ‐ dodał, sięgając po swój oręż, jakby w chwili wypowiedzenia pytania wiedział już, jaka będzie odpowiedź. -
-
-
-
Kuba1001
Goblin spojrzał na Ciebie z gniewem w oczach i bez słowa wymierzył Ci siarczysty policzek.
‐ Jak ja coś rozkazuję, to Ty masz to zrobić, jasne?! ‐ wydarł się. ‐ Teraz to ja jestem Twoim panem!
‐ Driga, spokojnie. ‐ usłyszałaś nagle dość rozbawiony, ale przy tym dziwnie zimny i wypruty z uczuć głos. ‐ Nie warto.
Po chwili dostrzegłaś trzy postaci wchodzące do sali tronowe Goblina, z czego przemawiała ta pośrodku, dwie kolejne trzymały się z tyłu, kilka kroków za nią, po bokach.
‐ Wszyscy wyjść! ‐ fuknął Goblin, a po chwili sala wyludniła się, każdy udał się do swoich kwater, z wyjątkiem jego, gości, Ciebie i garstki żołdaków.
‐ Zabrać mi ją stąd! ‐ dodał, a podwładni zabrali Cię z jego kolan. Jeden od raz, dla pewności, wziął szmatkę, którą byłaś wcześniej zakneblowana, i ponownie zmusił Cię, abyś ją zagryzła, zaciskając ciasno z tyłu głowy. Dopiero wtedy zostałaś odprowadzona jakimś bocznym korytarzem, a strażnicy dobrą chwilę sprzeczali się, gdzie Cię zabrać. Ostatecznie nie wykazali się zbytnią inteligencją czy zdolnością przewidywania, zabierając Cię do komnat ich szefa, gdzie zostałaś przywiązana do jednej z drewnianych kolumn, które podtrzymywały baldachim jego łoża. -