Miasto Kasuss
-
Wyruszyła więc do kryjówki łaków.
-
Abby:
- Mam wrażenie, że to jakiś dar. Gdy ja potrzebuję jego pomocy, on się zjawia. A gdy moja pomoc jest potrzebna jemu, to również wiem gdzie i kiedy go znaleźć. - odparł, a po chwili wyszedł, zapewne po owe zlecenia. Gdy powrócił, Ty przyrządziłaś już obiad, a dzieci zajęły się nim na tyle, żeby dać Wam choć chwilę spokoju, niezbędną na przejrzenie nowych zleceń, jakie przed chwilą przyniósł Dethan i rozłożył na kuchennym stole.
Taczka:
//Zmiana tematu. Zacznę Ci, gdy będziesz na miejscu.// -
Wobec tego zaczęła je przeglądać, co innego mogła zrobić?
-
Zabójstwo, porwanie, kradzież i tym podobne. Nic ciekawego ani szczególnie dobrze płatnego. Twoją uwagę przykuło jedno z najświeższych zleceń. Było interesujące, bo opiewało na schwytanie niewolnika, a dokładniej niewolnicy. Wystawił je pewien gobliński watażka przestępczy, jeden z wielu lordów bezprawia w mieście. Był to ewenement, bo zwykle takie sprawy załatwiano po cichu, poprzez wynajęcie kilku łowców czy tropicieli z odpowiednimi zwierzętami i robili to ci łowcy niewolników, którzy dostarczyli na dwór swego pana pechową własność. Dlatego musiała mieć ona dla niego wielką wartość, skoro wystawił list gończy osobiście i w zamian za dostarczenie jej żywej, bo za martwą nie było nagrody, oferował już sporą fortunę, aż osiemset sztuk złota. Zlecenie było też ciekawe z tego względu, że jej celem była Twoja ostatnia podopieczna, którą pewien Nord, znajomy Dethana, pozostawił pod Waszą opieką, a która już dawno zniknęła i nie wróciła, a informacji o niej nie było aż do teraz.
- Kieszonkowcy, złodzieje, konkurencja. - podsumował Dethan swoje zlecenia, które przeglądał. - Nic ciekawego. A tym bardziej dobrze płatnego. A Ty coś znalazłaś? -
Osłupiała. Zastanawiała się, co też zrobiła w życiu, by nagle zostać poddana takiej próbie. Chciałoby się zebrać te pieniądze. Astronomiczna kwota. Odetchnęła i podniosła wzrok.
— Chyba nic ciekawego. Przynajmniej nic, za co bym się wzięła.
Co jak co, ale nie zamierzała ścigać własnych podopiecznych. Ta mała pewnie na to nie zasłużyła. Miała ochotę rzucić kartkę w ogień, choć wiedziała, że nic to nie da. -
Zdecydowanie nie, takich zleceń krążyły po mieście dziesiątki, mogłaś być pewna, że wielu łowców nagród je zobaczyło, a kilku może zdecydowało się na podjęcie zadania.
- Tak, u mnie podobnie… Na pewno wszystko w porządku? Nie wyglądasz. -
— A, nic. Po prostu jest zlecenie na tę małą, co była u nas przez chwilę. Trochę mi jej żal, ale co ja mogę?
Wzruszyła ramionami. Przy swoich możliwościach i tak robiła naprawdę dużo dla tych wszystkich dzieciaków. -
- Zawsze można jakoś pomóc szczęściu i zadbać o to, żeby żaden inny łowca jej nie odnalazł. - odparł, doskonale zdając sobie sprawę, że nie wzięłabyś takiego zlecenia, na co on tym bardziej nie miał ochoty.
-
— A gdziebyś ją niby ukrył, co? Bo ja jakoś nie mam pomysłu. To miejsce, jak już dobrze wiesz, nie jest i raczej twierdzą nigdy nie będzie.
Nie wiedziała, czy to już zakrawa o pesymizm czy wciąż jest realizmem i specjalnie jej to nie obchodziło. -
- Ukrycie jej tu byłoby albo skrajnie głupie, albo skrajnie mądre, bo z jednej strony to tutaj jej szukają, ale z drugiej nikt nie spodziewałby się, że wróci i będzie żyć pod nosem tego goblińskiego watażki. Ale są inne miejsca, gdzie mogłaby się ukryć, z daleka od Kasuss i wszystkich jego problemów.
-
Otworzyła usta i znów je zamknęła, pocierając ramiona. Z dala od Kasuss. Znów zaczęła myśleć, jakby to się wynieść. Zacisnęła powieki, wzdychając. Nie czas na czcze wyobrażanie sobie.
— To jak, które z nas ma ją znaleźć? -
- Mogę rzucić monetą, dla mnie zostanie z dzieciarnią i walka na śmierć i życie z bandą wrednych łowców nagród to jedno i to samo. - odparł, sięgając do sakiewki po złotnik. - Awers czy rewers?
-
— Rewers — rzuciła z uśmiechem.
Czasami nie potrafiła się nadziwić, że potrafił to porównać, innym razem kompletnie to rozumiała. Zebrała włosy dłonią i poczekała na wynik. -
- Wygrałaś. - mruknął ponuro, choć nie byłaś pewna, jak szczerze. - Po wszystkim przyprowadź ją do Kasuss, bo nie wątpię, że ją znajdziesz, a potem ja zajmę się resztą. Poruszę stare kontakty, wyślę gołębia do jednego czy dwóch starych druhów, może jakiemuś będę coś później winien… Ale kto wie? Może zacznie się od tej małej, a z czasem uda się nam przenieść wszystkie dzieciaki w jakieś miejsce, gdzie będą bezpiecznie, z dala od tego syfu?
-
Rozejrzała się po pokoju i westchnęła. No tak, słowo się rzekło. Trza ruszyć rzyć do roboty.
— Gdzie sugerujesz zacząć poszukiwania? Bo ci powiem, że ni cholery nie mam pomysłu. -
- Spróbuj u tego Goblina, skoro to jemu uciekła, to powinien wiedzieć coś na jej temat, dać Ci jakiś ślad. Nie pierwszej i nie ostatniej, bo pewnie już tłumy przeszukują miasto, okolicę i wszystkie gościńce.
-
Pokiwała głową i przygotowała się do wyjścia. Upewniła się ostatni raz, że dzieciaki niczego więcej nie potrzebują, po czym wyszła.
-
Nie, a choć Dethan wzorową niańką nie był, to nie musiałaś się obawiać, że stanie się z nimi coś złego, gdy Cię nie będzie. Na zewnątrz przywitał Cię typowy dla tego miasta zgiełk oraz tłumy pełne najemników, płatnych morderców, łowców nagród, handlarzy bronią, niewolnikami i różnymi nieciekawymi substancjami, majordomów różnych watażków, kupców, prywatnych ochroniarzy, żebraków, kieszonkowców, miejskich strażników na żołdzie Kartelu… Dzień jak co dzień.
-
Zastanowiła się, czy mogła w swoim stanie przebiec trasę do celu dachami, ale w końcu zaniechała tego. Nie ma co się męczyć na próżno. Podążyła do tego całego Goblina.
-
Nie tylko męczyć, ale i zwracać na siebie zbędnej uwagi. Na zleceniu był też adres, więc bez trudu odnalazłaś jego lokum, a wartownicy wpuścili Cię od razu, gdy pokazałaś im owy świstek. Po krótkiej podróży przez długi korytarz, “ozdobiony” wypchanymi łbami różnych zwierząt, potworów, ale i ras rozumnych, choćby ludzi, Elfów, Orków czy Krasnoludów, dotarłaś do sporej sali tronowej, pełnej ochroniarzy, najemników, łowców nagród, służby i niewolnic. Goblin siedział na tronie, otoczony przynajmniej trzema spośród nich, łącznie był ich tu może z tuzin, a w innych pomieszczeniach może i jeszcze więcej? Dlatego dziwiło Cię to, że wystawił nagrodę za jedną zbiegłą niewolnicą, gdy miał ich tak wiele, a jeśli już to zrobił, to czemu za tak wysoką stawkę?