Miasto Kasuss
-
Postanowiła wziąć się za tych od kredytów.
//takie deja vu, mam wrażenie że już kiedyś to omawialiśmy
-
//Pewnie tak, twoja postać brała już jakieś zlecenia, a przynajmniej czegoś szukała, więc mogliśmy pisać już coś podobnego.//
Im więcej dany pechowiec zabrał, tym większa za jego głowę była nagroda. Niestety, przy zleceniach za większość z nich jasno napisano, że opuścili miasto, więc ich poszukiwanie może zająć dni, a nawet tygodnie, jeśli zaszyli się odpowiednio dobrze i daleko stąd. Szukając innych zleceń, napotkałaś takie, które było dość ciekawe, chodziło o jakiegoś złodzieja, który podbiera kupcom towary, czasem nawet Kartelowi, w wręcz hurtowych ilościach, aby później sprzedać na lewo. Podano nawet jego imię, nazwisko, rysopis i miejsce pobytu, którym była jedna z lokalnych karczm. Ciekawe było to z tego powodu, że zlecenie jakiś czas tu wisiało, ktoś na pewno próbował je wykonać, a najwidoczniej nikomu się nie udało… -
Zawahała się. Wnioski w jej głowie były dosyć pospieszne - albo na plakacie figuruje stek nieaktualnych bzdur albo facet stanowi nie lada orzech do zgryzienia. Oparła dłonie na biodrach, a potem zabrała ogłoszenie.
-
Kojarzyłaś lokal, o którym była mowa: “Pod Złotym Ślimakiem”. Dziwne, bo to tam często pojawiały się rozmaite najemne draby na usługach Kartelu i pierwszy lepszy parol powinien go zgarnąć. Tak czy siak, karczma była niedaleko, a na przekonanie się, czy to wszystko prawda, jest tylko jeden sposób.
-
Schowała ogłoszenie do kieszeni, dłoń zacisnęła na schowanym nożu i pomalutku ruszyła w stronę karczmy.
-
Pomalutku do niej dotarłaś. Raczej nic wielkiego, dość obskurny lokal. Zresztą, jeśli kilka liter odpadło od szyldu, tak jak prawie cała złota farba, to w środku nie mogło być lepiej. Całość wyglądała jak typowa karczma, był więc kontuar, za nim gobliński barman, kilkanaście stolików, przy każdym kilka krzeseł i właściwie to tyle. Klienteli było akurat teraz jak na lekarstwo, widziałaś tylko dwóch zbirów Kartelu, a to na pewno nie ich szukasz, oraz uzbrojonego po kaprawą mordę Orka, choć i on odpadał, bo szukać miałaś człowieka, którego rysopisowi wypada się przyjrzeć.
-
Ukradkiem jeszcze raz przeczytała ogłoszenie.
-
Poza tym, co już wiedziałaś na jego temat, przypomniałaś sobie, że nazywa się Vesus Ollin, a tak przynajmniej widniało to pod rysopisem, który z kolei przedstawiał młodego, mającego trochę ponad dwadzieścia pięć lat, mężczyznę rasy ludzkiej. Jak na kogoś, kto spędził tu tak wiele czasu i parał się tak niebezpiecznym zawodem, jak okradanie groźniejszych od siebie, nie miał zbyt wielu złamań, blizn, szram czy ran, a przynajmniej rysunek tego nie oddawał. Wiesz już właściwie wszystko, co teraz? Bo stać tak na środku przejścia nie wypada, a możesz usiąść i po prostu na niego zaczekać lub od razu podejść do barmana i zapytać go o niego. Bądź też wymyślić czy zrobić coś jeszcze innego.
-
//ja I myślenie po północy… To jest mniej prawdopodobne niż… dobra nie ważne
Stwierdziła, że nie ma ochoty gadać z barmanem, więc po prostu usiadła sobie przy pustym stoliku i zaczęła pleść warkoczyk, tak z nudów.
-
//Gdybyś odpisała w dzień to raczej nic by się nie stało.//
Przez jakieś dwa kwadranse nic się nie działo, przybyło kilku klientów, ale wciąż albo brak pośród nich ludzi, albo są zbyt starzy czy wyglądają kompletnie inaczej. Nikt nie przykuł twojej uwagi, ale ty przykułaś czyjąś, bowiem dwóch już nieco podchmielonych ludzi Kartelu wstało ze swoich miejsc, idąc w kierunku twojego stolika, ale w ich stanie dotarcie tu trochę im zajmie, więc masz czas wymyślić coś, żeby się ich pozbyć. -
//jak tak ładnie prosisz o odpisy owo
Stwierdziła że to pierdoli. Wstała i skierowała się do wyjścia. Może akurat dureń wyszedł i trzebaby spróbować tak za pół godziny czy coś. -
Tamci na szczęście nie mieli zamiaru iść za tobą, więc bez żadnych kłopotów opuściłaś lokal.
-
Postanowiła więc się kawałek przespacerować, mając na oku okolicę. A nuż kradziej jeden sam się pojawi. Nie miała ochoty na przesiadywanie w knajpach.
-
Nie widziałaś go nigdzie w tłumie, ale mając na oku wejście do karczmy zauważyłaś, jak opuściło ją wielu klientów, w tym ci podchmieleni z Kartelu, a do środka weszli nowi. Ponownie, żaden nie przypominał nawet trochę tego z rysopisu, ale twoją uwagę przykuł ktoś w czarnym płaszczu z kapturem. Nie widziałaś przez to jego twarzy, ale miałoby to sens, gdyby to był ten cały Vesus Ollin.
-
Ruszyła więc jak gdyby nigdy nic z powrotem.
-
Kimkolwiek był ten w płaszczu, usiadł przy ladzie. Ty zaś zauważyłaś swój cel, ale nie dlatego, że nieznajomy ściągnął kaptur, ale przy jednym ze stolików, gdzie siedział jak gdyby nigdy nic, sącząc spokojnie jakiegoś drinka. Nie wiedziałaś czy go przeoczyłaś, czy dostał się jakimś innym wejściem, ale najważniejsze, że tu był.
-
Stwierdziła, że jest już wkurzona, więc podeszła do kontuaru kupić sobie piwa. Tak na rozluźnienie.
-
- Dwa złotniki. - zaskrzeczał Goblin, taksując cię wzrokiem. Najwidoczniej karczma miała stałą klientelę i pojawienie się tu kogoś nowego budziło zainteresowania zielonoskórego barmana. Lub reagował tak na każdą urodziwą kobietę, która przyszła do tej nory.
-
Cóż, Sylvia w swej głowie pod zakładką “urodziwy” miała całkiem świeżą wizję zgoła innego typu mężczyzny niż byle goblin, więc nawet nie zaprzątała sobie tymi spojrzeniami głowy. Oblizała usta i zapłaciła. Niby głupio przepieprzać pieniądze, ale kto tam będzie się tym przejmował poza nią następnego dnia?
-
Goblin rzucał ci jeszcze ukradkowe spojrzenia, ale o nic nie pytał, jedynie zabrał pieniądze i wrócił do swoich spraw albo jedynie usiłował sprawiać takie wrażenie. Bo choć przecierał z uporem maniaka i tak brudny kontuar, to w końcu odszedł od lady. Kątem oka zauważyłaś, że podszedł do stolika, gdzie siedział poszukiwany przez ciebie złodziej, z którym wymienił kilka zdań i jak gdyby nigdy nic wrócił na swoje miejsce.