Miasto Kasuss
-
Ruszyła więc jak gdyby nigdy nic z powrotem.
-
Kimkolwiek był ten w płaszczu, usiadł przy ladzie. Ty zaś zauważyłaś swój cel, ale nie dlatego, że nieznajomy ściągnął kaptur, ale przy jednym ze stolików, gdzie siedział jak gdyby nigdy nic, sącząc spokojnie jakiegoś drinka. Nie wiedziałaś czy go przeoczyłaś, czy dostał się jakimś innym wejściem, ale najważniejsze, że tu był.
-
Stwierdziła, że jest już wkurzona, więc podeszła do kontuaru kupić sobie piwa. Tak na rozluźnienie.
-
- Dwa złotniki. - zaskrzeczał Goblin, taksując cię wzrokiem. Najwidoczniej karczma miała stałą klientelę i pojawienie się tu kogoś nowego budziło zainteresowania zielonoskórego barmana. Lub reagował tak na każdą urodziwą kobietę, która przyszła do tej nory.
-
Cóż, Sylvia w swej głowie pod zakładką “urodziwy” miała całkiem świeżą wizję zgoła innego typu mężczyzny niż byle goblin, więc nawet nie zaprzątała sobie tymi spojrzeniami głowy. Oblizała usta i zapłaciła. Niby głupio przepieprzać pieniądze, ale kto tam będzie się tym przejmował poza nią następnego dnia?
-
Goblin rzucał ci jeszcze ukradkowe spojrzenia, ale o nic nie pytał, jedynie zabrał pieniądze i wrócił do swoich spraw albo jedynie usiłował sprawiać takie wrażenie. Bo choć przecierał z uporem maniaka i tak brudny kontuar, to w końcu odszedł od lady. Kątem oka zauważyłaś, że podszedł do stolika, gdzie siedział poszukiwany przez ciebie złodziej, z którym wymienił kilka zdań i jak gdyby nigdy nic wrócił na swoje miejsce.
-
Korciło ją, żeby się od razu ruszyć, ale trza wypić nalane piwo. Czy jak to się tam mówiło. Nie ruszyła się z miejsca. Jaka jest szansa, że byle zauroczony goblin będzie ją znał?
-
Raczej żadna, skoro byłaś w tym lokalu chyba pierwszy raz od kilku lat, a wtedy, z tego, co pamiętałaś, za ladą stał zwykły człowiek, a nie ten Goblin. Nie musiał też rozmawiać z tamtym o tobie, ale faktycznie lepiej założyć najgorsze i uznać, że twój cel został już ostrzeżony.
-
Obaliła więc swoje piwo i spróbowała udać, jak to się wielce upiła i jak to jest nim zainteresowana. Tak dla beki, ale może był na tyle głupi by dać się nabrać.
-
Dał lub nie, ciężko powiedzieć, bo w ogóle nie zwracał na ciebie uwagi. Przynajmniej złodziej, Goblin cały czas miał cię na oku, ale chyba i on teraz stracił nieco czujności.
-
Zmrużyła oczy, wstała i ruszyła w ich stronę z dłońmi na biodrach. Lekko się bujała dla lepszego efektu zamroczenia.
-
//Ich? Goblin wrócił za ladę i jest właściwie na wyciągnięcie ręki, więc chodzi o stolik, przy którym siedzi złodziej, tak?//
-
//tak, sorki, przegapiłam ten kawałek
-
Choć udawałaś pijaną, to jednak bez trudu dotarłaś do stolika mężczyzny, który szybko otaksował cię wzrokiem, pomimo tego, że robił tak już jakiś czas.
- Znamy się? - zapytał podejrzliwie, ale z lekkim uśmiechem błąkającym się po ustach. -
— Chyba jeszcze nie. Ale czy to problem? Zawsze jest czas, żeby się poznać bliżej.
Zaśmiała się cichutko i przymrużyła oczy. Może uda się go wziąć na jakieś zaplecze czy coś. -
Uśmiechnął się szerzej, choć czułaś, że jest jeszcze daleki od stracenia czujności. Niemniej, złapał przynętę, odsuwając krzesło obok siebie, abyś mogła usiąść.
- Chętnie. Nazywam się Hunisk, jestem najemnikiem. A ty? -
Zaśmiała się cichutko, przeczesała dłonią włosy i usiadła.
— Cynthia. Jak tam robota, polecasz, czy niespecjalnie? -
- Bywają lepsze i gorsze momenty, czasem nieźle płacą, ale na nudę nie narzekam i to najważniejsze. - odparł, nieco się rozluźniając. - A czemu pytasz? Też chcesz spróbować sił w tym fachu?
-
Pokręciła głową i skrzyżowała ręce na piersi.
— Oj, wątpię, bym się nadawała do takich rzeczy. Zresztą, pewnie do pracy prędzej i tak by wzięli takiego silnego przystojniaka jak ty. -
Uśmiechnął się, tym razem szczerze.
- Rzadko słyszę takie komplementy. Ale powiedz mi: co taka kobieta jak ty robi w takiej dziurze jak ta? - zapytał, mając na myśli albo tę dość lichą karczmę, albo całe miasto.