Miasto Kasuss
-
Jeśli pozostał niezauważony przez bitewne zamieszanie, zakradł się do Elfa z szablami i zamachnął się toporem, usiłując ściąć mu głowę od razu.
-
Tak długo, jak stałeś z dala od bitwy, tak byłeś niezauważony. Wystarczyło, że podszedłeś do Elfa od frontu, bo obejść go nie zdołałeś, aby jego bystre oczy Cię wypatrzyły, a dłonie dzierżące broń przygotowały na konfrontację. Twojego ciosu nie mógł sparować swoją broń, ale gładko uchylił się przed nim i wyprowadził własną kontrę, tnąc po dłoniach i szyi.
-
Odskoczył od tego, robiąc swoisty unik. Wykorzystał chwilę, by namieszać w umyśle Elfa tak, by najzwyczajniej w świecie nie ogarniał co się dzieje oraz zapomniał jak walczyć. Jak się udało, to ponownie się zamachnął toporem na szyję przeciwnika.
-
Pobiegła więc jak najszybciej za Verofem.
-
Kazute:
Nie miałeś na to czasu, gdy tylko odskoczyłeś, Elf natarł ponownie, wyłamując się z formacji obronnej. Pewnie widział w Tobie o wiele większe zagrożenie niż w pozostałych najemnikach, więc chciał się Ciebie jak najszybciej pozbyć, dosłownie zasypując Cię gradem ciosów. Choć większość była niegroźna, uderzając w pancerz, to niektóre mogły trafić Cię w szyję czy twarz, musiałeś robić uniki lub parować je, nie było więc czasu na używanie jakiejkolwiek Magii.
Taczka:
Brama stała otworem, strażników nie było. Najwidoczniej to, co powiedział im, lub raczej wręczył, chłopak było na tyle wartościowe, że uznali ten moment za dobry na przerwę, zwłaszcza że pod bramą nie było żadnego ruchu. Ucieczka była banalnie prosta, już po kilku chwilach znaleźliście się poza murami miasta. Gorzej, że Gobliny Was zauważyły i nie przerwały pościgu, a bramy nikt nie zamknął. -
-Co teraz? - Spytała się Verofa, cały czas biegnąc za nim.
-
Spróbował podstawić nogę Elfowi, by ten się potknął i przy odrobinie szczęścia głupi ryj rozwalił. Jak to się udało, to wtedy spróbował ponownie odciąć mu łeb. Jeśli to się nie udało to ciągle robił uniki i parował ciosy, szukając wzrokiem Khargula do pomocy.
-
Taczka:
- Musimy się ukryć. A później jakoś dostać do Twojego mistrza. - odparł i zboczył w kierunku lasu, w zaroślach o wiele łatwiej będzie Wam zgubić bandę Goblinów.
Kazute:
Ork chętnie by pomógł, ale gdyby teraz włączył się do walki, zrobiłby więcej złego, niż dobrego, zapanowałby tu taki ścisk, że wykonanie jakiegokolwiek ataku graniczyłoby z cudem. Jeśli chodzi o Twój chytry plan, to powiódł się częściowo, wytrącił Elfa z równowagi, ale nie na tyle, żeby nie zdążył uniknąć ciosu. Dlatego Twój topór nie odciął jego długouchego łba, ale utkwił w barku, a krzyk bólu poniósł się daleko po korytarzach pałacu bandyty. Elf zaś zawył z bólu i padł na kolana, ale zamachnął się jeszcze raz szablą, za pomocą zdrowej ręki, chcąc zabrać Cię ze sobą, jeśli zginie, co raczej jest pewne. -
Odskoczył, by uniknąć ostrza szabli, puścił nawet rączkę topora. Po chwili, gdy ręka Elfa opadła, wyrwał topór i postarał się odrąbać przeciwnikowi głowę.
- Za Ciebie kupię sobie nowy pancerz boś mi ten porysował, chujcu - mruknął jeszcze przed zamachnięciem. -
Elf ponownie odskoczył, ale unik nie był doskonały, może się zawahał, może za późno ocenił zagrożenie, ale fakt, że ostrze topora trafiło w jego szyję. Gdyby w ogóle się nie ruszył, straciłby głowę, tak jedynie przedłużył sobie agonię, gdy jego gardło zostało rozpłatane, a on upadł na podłogę, bezskutecznie próbując zatamować dłońmi upływ krwi.
-
- I na co Ci to było? - zacmokał niezadowolony z faktu, że przeciwnik jeszcze żyje. - Weź się tera nie ruszaj, pomogę Ci przejść na tamten świat - dodał, po czym jak powiedział tak zrobił. Spróbował odrąbać głowę po raz kolejny tej samej osobie.
-
Pobiegła za nim do lasu.
-
Kazute:
Może i Elf żył, ale wątpliwe, żeby Cię słyszał i reagował na słowa, gdy z każdą straconą kroplą krwi, uchodziło z niego życie. Tym razem nie próbował uniku, może nawet w głębi duszy liczył na to, że zadasz mu ten cios łaski, więc bez problemu tym razem oddzieliłeś jego głowę od ciała.
Taczka:
Nie wystarczyło to, aby pozbyć się Goblinów, dopiero po długim biegu, gdy znaleźliście się w środku leśnej głuszy, wszystko wskazywało na to, że udało się Wam ich zgubić. -
Już bez zbędnego gadania schował główkę do swojej torby z szerokim uśmiechem na brodatej mordzie. Fakt, pobrudzi ją krwią, ale za dzisiejszy zarobek kupi sobie nową, nawet lepszą, wytrzymalszą, a nawet kilka takich. Dobra, koniec rozmyślań. Pozostali przeciwnicy też padli przez innych?
-
-Wiesz może, w którą stronę powinniśmy teraz pójść, żeby wyjść z tego lasu?
-
Kazute:
Zginął jeszcze jeden najemnik, ale Elfów było zbyt mało, musieli w końcu ulec, i tak się stało, zostali wymordowani, a Twoi kompani ruszyli dalej, zabierając uprzednio głowy tamtych Elfów, doskonale pamiętali o premii, jaką za nie dostaną.
Taczka:
- Nie mam bladego pojęcia. - przyznał szczerze, co jednak w ogóle nie podniosło Cię na duchu. - Ale plus jest taki, że Gobliny też pewnie nie znają tej okolicy, wątpię, żeby często wychodziły poza miasto, a jeśli już, to raczej trzymali się utartych ścieżek i gościńców. -
Sam też ruszył dalej, zastanawiając się, co wstąpiło w martwego już Elfa, że tak niemal desperacko próbował go zabić? Wyczuł, że jest Zmiennokształnym? A może chodziło o to, że jest magiem?
-
-Trochę tu strasznie… M-może zacznijmy szukać wyjścia.
-
Kazute:
Mógł też po prostu chcieć się pozbyć Cię jak najszybciej, by byłeś najemnikiem, który usiłował i jego zgładzić, a im szybciej poderżnąłby Twoje gardło swoją szablą, tym mniejsze były szanse na to, że odrąbiesz mu głowę toporem.
Taczka:
- Lepiej tu zostać, przynajmniej na noc. Znajdziemy jakieś schronienie i przeczekamy obławę. Wtedy ruszymy do Gilgasz. -
-D-dobrze… - Rozejrzała się wokół. - Ale gdzie możemy się schować?