Archipelag Sztormu
-
Kuba1001
Wiewiur:
Przybierał on już konkretnych kształtów, bowiem wyładowano zapasy, które chowano w części chat, jakie nie nadawały się do zamieszkania. W samych chatach zamieszkał Mag i większość załogi, tubylcy musieli spędzić noc pod gołym niebem. Poza tym kilku marynarzy wytyczało obecnie na piasku różne linie, najpewniej pod wykopanie fosy zasilanej morską wodą i palisady z okolicznych drzew, ale tym zajmiecie się (czytaj: zajmą się tubylczy niewolnic) rano, po kolacji i solidniej dawce snu (czytaj: to Wy będziecie mieć zapewnioną kolację i solidną dawkę snu, oni nie).
Ekspedycja:
Wiewiur:
Dawało to równie niewiele i mógłbyś skończyć rzeczywiście przepołowiony na pół lub w najlepszym przypadku zmiażdżony, nawet mimo wielkiej wytrzymałości, i wrodzonej, i pancerza, gdyby nie interwencja pozostałych wojowników, która zmusiła kraba do puszczenia Cię, aby mógł obronić się jakoś przed tym atakiem.
Max:
Udało się, dopóki jeden nie posłał wesoło jednej wesołej strzały, która wbiła Ci się wesoło w prawe przedramię.
Kazute:
Tak właściwie to robi to, co powinien, a więc stoi na warcie przed wejściem, czasem rzucając Ci krótkie spojrzenia, choć nie wiesz czy to ze względu na urodę, czy dlatego, że musi Cię pilnować. Niemniej, hamak okazał się dość wygodny, więc chyba możesz już udać się na spoczynek.
Vader:
Zgodnie z rozkazem, zagłębili się w dżunglę, kierując się najpierw do źródła wody, a później z jego biegiem, do ujścia w innej rzece. Następnie wciąż szliście wodnym tropem, ostatecznie zatrzymując się w szerokiej rzecznej delcie, nieopodal cuchnących bagnisk, w których mieszały się ze sobą woda słona i słodka. Zgadnij, kto tu mieszka i kogo musicie się pozbyć? -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Samotna przechadzka to raczej niezbyt dobry pomysł, zwłaszcza że wszyscy udadzą się zaraz na kolację i spoczynek. No, ale z drugiej strony, kto Ci niby zabroni?
Wiewiur:
Kapitan został chyba na okręcie, więc pogadasz albo z Magiem, albo poszukasz jakiegoś innego oficera pokładowego, który przybył z marynarzami na ląd.
Ekspedycja:
Wiewiur:
Wściekłość to najwidoczniej najlepsza broń przeciwko tym potworom, bowiem zdołałeś w ten sposób skruszyć mu szczypce, którymi Cię wtedy pochwycił, dzięki czemu dla reszty zabicie go było tylko formalnością. Cóż, został jeszcze jeden.
Max:
//Możesz.//
Skryć się mogłeś co najwyżej za masztem, ale było to zbędne, bo Twój strzał okazał się o wiele celniejszy i nieszczęśnik wyłożył się martwy na deskach pokładu.
Kazute:
Udało Ci się, obudziłaś się dopiero rankiem, dnia następnego.
Vader:
‐ Dziesięciu, ale tutaj na pewno będą wszyscy, czyli znacznie więcej… Może ponad dwudziestu. ‐ odparł tłumacz, po wysłuchaniu relacji tubylców. -
wiewiur500kuba
Gdurb
Do Maga woli się nie zbliżać. Nie po tym, co ten powiedział mu w tej świątyni tubylców. Pozostało mu więc poszukanie jakiegoś oficera pokładowego, co też zaczął robić.Sh’arghaan
Sprawdził więc co robi ten ostatni krab. Może akurat będzie czymś zajęty i jakieś upieczenie go, czy coś będzie łatwe? -
-
maxmaxi123
maxmaxi123 pisze:Dalej wolał nie ryzykować, wypił co najwyżej tylko miksturę, która niweluje na pewien czas efekty hemofilii, po czym poszukał wolnej balisty, aby z niej zdjąć maga.
//Strona 12.//
I tak wolał się schować, żeby chociaż wyjąć strzałę. Udał się więc za ten maszt, aby tam w chociaż względnym spokoju, wyjąć pocisk wroga ze swego ciała. -
-
-
Kuba1001
Taczka:
Cóż, zagłębiłeś się tym sposobem w dżunglę pełną nieznanych Ci dźwięków, ich źródeł, oraz roślin, zwierząt i tym podobnych.
Wiewiur:
W końcu znalazłeś jednego, a tak Ci się przynajmniej wydaje, bo kto inny stałby z założonymi rękoma i co najwyżej darł mordę na pracujących marynarzy, jak nie oficer?
Ekspedycja:
Wiewiur:
Sądząc po tym, że pieczenie innych krabów niezbyt zdawało egzamin, to powinieneś coś zrobić w inny sposób, zwłaszcza że on ma Cię gdzieś, gdyż jest zaabsorbowany walką z resztą najemników.
Vader:
‐ Wiemy? ‐ zapytał jeden półżartem, półserio, a reszta zaśmiała się. Cóż, morale ździebko podreperowane.
Max:
Udało Ci się, bolało jak cholera, z racji ząbkowanego grotu, a z rany polała się obficie krew, ale to było na tyle. O ile sama strzała nie jest zatruta, rzecz jasna.
Kazute:
Nic się nie zmieniło, może poza kolejnym bukłakiem wody i miską pełną owoców stojącą nieopodal wejścia. -
-
-
-
-
-
Kuba1001
Taczka:
Nic takiego nie dostrzegłeś, chyba że uważasz drzewa za równorzędnych sobie przeciwników.
Wiewiur:
‐ Było zadać to pytanie, zanim poszedłeś spać. ‐ odrzekł oficer ze śmiechem i wskazał na resztę marynarzy. ‐ Kolacja. Później możesz wziąć pierwszą wartę, jeśli tak bardzo chcesz zrobić cokolwiek.
Ekspedycja:
Wiewiur:
Wystarczyło ledwie kilka ciosów i przebiłeś się przez jego pancerz na odwłoku, a jeśli chodzi o to miękkie ciało, które było pod nim, to wystarczył już tylko jeden cios, aby uśmiercić monstrum.
Vader:
//Bingo.//
Kazute:
Jak najbardziej, najwidoczniej nikt nie miał zamiaru zwolnić go teraz z warty.
Max:
Zatamowałeś krwawienie, więc co dalej? -