Archipelag Sztormu
-
Wpakował go do środka, zamknął drzwi na klucz i poszedł się upewnić, że okno również jest solidnie bronione. Potem poszedł zajmować się sobą.
//Można prosić o przeskok czasowy, jeśli nie masz już niczego ciekawego na tę chwilę? -
Starała się lecieć pod tą postacią naturalnie, jakby z resztą dymu. Nie miała zamiaru się materializować, wolała uciec, acz… wojowie ciasno otoczyli wodza, tak? Nie da rady po cichu zmaterializować się za nim, by poderżnąć gardło zatrutym ostrzem?
-
Max:
//A gdzie byś ten przeskok chciał? A dokładniej to kiedy?//
Kazute:
Otóż to, szanse na taki manewr były dość małe, jeśli nie żadne. -
//Głównie do kolejnego wydarzenia. Nie mam ochoty opisywać jego czynności na tym okręcie do kolejnego abordażu.
-
W takim razie wycofuje się. Starała się poruszać zgodnie z wiatrem zdmuchującym resztki jej wcześniejszego dymu tak długo, by zniknąć przeciwnikom z pola widzenia, a następnie wlecieć w dżunglę z daleka od wioski.
-
Brook “Wilcze serce” Currington
Zaklnął na sam widok kajdan, po czym postarał się zbudzić tyle żołnierzy, ile się dało.
- Wstawać do cholery, zdradzono nas. -
Max:
Czasu na czytanie dzienników czy nudę nie było, bo po wykonaniu tego zadania, od razu przydzielono Wam kolejne: Odeskortować piratów do Cesarstwa i tam urządzić im proces oraz służyć za przewodników dla kolejnych okrętów i statków, przewożących zaopatrzenie i osadników do kolonizacji wysp. Dla Ciebie przygoda z Archipelagiem Sztormu się kończy, ale nie na długo. Zwłaszcza, że po drodze pozostaje Wam jeszcze pewne piracka skrytka…
Kazute:
Udało Ci się w ten sposób uciec przed jednym zagrożeniem, ale nie oznacza to, że jesteś bezpieczna: Lokalna flora i fauna mogą uprzykrzyć Ci życie bardziej niż uzbrojeni tubylcy.
Vader:
Czymkolwiek Was odurzono, solidnie sprawdzało się w swojej roli, bowiem bez trudu obudziło się tylko kilku innych marynarzy, usiłując zachować, podobnie jak Ty, zimną krew i nie panikować. Pozostali wciąż spali lub majaczyli, nieświadomi losu, jaki ich czeka.
- Myślicie, że chcą wziąć za nas okup? - zapytał jeden z przebudzonych mężczyzn.
- Prędzej zrobią z nas posiłek, wiele plemion archipelagu ma skłonności kanibalistyczne. - odparł spokojnie Wasz tłumacz.
- Gdybym nie był związany, to dałbym Ci teraz w pysk za to, że nie mówiłeś o tym wcześniej, tak to bym wziął wartę w obozie. -
To nie pierwszy raz, gdy ukrywała się w dziczy samodzielnie, ale pierwszy raz w egzotycznym miejscu o którym wiedziano niewiele. Nie zamierza spać, śmierć skrytobójcy podczas snu jest po prostu śmieszna i nieprofesjonalna. Zaczęła rozglądać się za jakąś jaskinią, norą czy w miarę wysokim drzewem z grubymi gałęziami, na którym mogłaby się skryć.
-
//Ekhem.//
-
//Ja w sumie nie wiem co na to odpisać.
-
//Cokolwiek, bo zaraz zrobię Ci zmianę tematu.//
-
Trochę żałował, że ostatecznie nie pozna nowego lądu, ale przynajmniej ma zajęcie.
-
//Zmiana tematu. Założę jakiś nowy i tam zacznę.//
-
Brook “Wilcze serce” Currington
To, co pozostawało Brookowi, to sprawdzenie, czy Magią Leczenia mógł jakoś zwalczyć efekty tego narkotyku, czy co to było. Potrzebował wszystkich, im szybciej, tym lepiej.
- Wiesz, że jak się uwolnimy, to stracisz pracę, tłumacz? - odpowiedział. - Nie będziesz komu miał tłumaczyć naszych słów. -
Kazute:
Jaskiń czy nor nie było, a drzewa pozbawione były rozłożystych gałęzi, to głównie palmy, na które mogłabyś się wspiąć, ale ciężko byłoby się tam dłużej utrzymać, zwłaszcza jeśli wódz wyśle za Tobą pościg.
Vader:
- To jedna osada na tysiąc wysp, skąd mogłem wiedzieć, że akurat ci lubią zżerać ludzi? - zapytał tamten.
Mogłeś, ale zajmie to sporo czasu, którego i tak nie macie pewnie za wiele, im szybciej się uwolnicie, tym lepiej, bo nie wiadomo, kiedy dzikusy zgłodnieją na tyle, aby sięgnąć po Was. -
Hmm. Jak długo będzie jeszcze w stanie się utrzymać jako pył? I czy statek, który ją tu odstawił był w pobliżu na tyle, by zdołała do niego dolecieć?
-
Aby nie prowokować miejscowych odpłynął, a Ty wiedziałaś, że zjawi się dopiero za dwa dni. Kapitan, zresztą słusznie, nie chciał, aby wywoływać na dzikusach presję, zmotywowani siłą ognia okrętu i możliwością desantu jego zbrojnej po zęby załogi mogliby się zgodzić na wszystko, ale co z tego, skoro pewnie zbuntowaliby się po tym w ciągu kilku dni? Dlatego jesteś zdana na siebie, dopóki ten nie wróci, a wątpliwe, żeby wódz ot tak zapomniał o całej tej sprawie i pozwolił Ci bezpiecznie przeczekać na jego wyspie.
-
Zajebiście. No kurwa w chuj. Jedyne, co pozostało to przetrwać te dwa dni na wyspie, w międzyczasie próbując jeszcze zabić wodza. Acz obawiała się, że bez masowego mordu tubylców się nie obędzie. Rozejrzała się, czy lokalnej fauny nie ma w pobliżu. Ani wojów wodza.
-
Jeśli cokolwiek było, to doskonale ukrywało się przed Twoim wzrokiem w gęstwinie dżungli i ciemności. Jednak nic nie słyszałaś, więc mogłaś założyć, że póki co masz chwilę na wytchnienie.
-
Zmaterializowała się, by rzeczywiście trochę odetchnąć i zaoszczędzić nieco energii magicznej na ucieczkę lub dalszą zasłonę dymną w razie realnego zagrożenia. Wyciągnęła bukłak z wodą pitną, w którą została zaopatrzona na okręcie i pociągnęła kilka łyków w miarę cicho. Jedyne, co jej pozostało to zachowywać się cicho, wtapiać w tło i być czujną, by nie dać się zajść od tyłu.