Obóz Hordy
-
Położone na Plugawych Ziemiach skupisko setek namiotów, dom dla tysięcy, jeśli nie dziesiątek tysięcy, wojowników Hordy, wszelkiej maści Centaurów, Orków, Goblinów, Ogrów, Cyklopów, Orkologów, Trolli, Olbrzymów, Hobgoblinów i innych, przygodnie napotkanych przedstawicieli wielu ras, choćby Gnolli, Worgenów czy nawet Minotaurów.
Horda nigdy nie słynęła z tego, że obozuje dłużej w jakimś miejscu, bowiem nie jest powszechnie lubiana w Elarid, stąd raczej pewnym jest, że i ten obóz niedługo zostanie zwinięty, choć nie jest to takie pewne, gdy popatrzy się na obecną politykę Hordy, która mogłaby spróbować zacząć tu budowę własnego państwa.
Miejsce to jest widoczne z daleka, a przez położenie na tych wypalonych równinach, nijak można je ukryć lub zbudować z czegoś fortyfikacje, choć pewnie to też celowy zabieg, bowiem Horda i jej dwaj wodzowie niczego się nie boją.
Odkąd tylko obóz stanął w miejscu na dłużej, coraz więcej ochotników z okolicy zaczyna ściągać na służbę Hordy, a jednocześnie wiele Centaurów zaczyna uciekać z jej szeregów do Klanu Krwawego Kopyta, co może prowadzić do wielkiego rozłamu w jej szeregach i wielkiej wojny pomiędzy Centaurami, Hordą oraz okolicznymi nomadami. -
Kuba1001
Szakal:
Wraz ze swą grupą, lub tym, co z niej zostało, pozbawiony zapasów i z miernymi łupami, ale żywy, dowlokłeś się do głównego obozu Hordy. Nie, nie witano Was jak bohaterów, ale i z Was nie szydzono, choć większości wszystko byłoby jedno, byli bowiem tak piekielnie zmęczeni i odwodnieni, że w większości udali się do swoich namiotów lub źródeł wody pitnej. Niestety, nim do nich dołączysz, musisz komuś zameldować o tym, co się tam właściwie stało oraz o pewnych przetasowaniach na szczeblu dowództwa. -
-
-
-
-
-
-
-
-
-
Kuba1001
Nie było to tak skuteczne, gdybyś ruszył swoją dupę osobiście, ale po chwili zebrałeś oddział i przyprowadziłeś do Hobgoblina.
‐ I wszyscy, je**ne ch*jopląty, checie, żeby ten bydlak został Waszym nowym szefo? ‐ zapytał, a gdy odpowiedziały mu mniej lub bardziej entuzjastyczne, ale zawsze zgodne i ostatecznie jednogłośne, głosy, pokiwał głową i zwrócił się do Ciebie:
‐ Gratuluję awansu. Jak się w ogóle zwiesz? -
-
-
Kuba1001
Minął tydzień. Mniej więcej. Oddziały w tym czasie opuszczały obóz i wracały, zwycięsko, z jeńcami, łupami i trofeami, lub przetrzebione, pokonane i złamane, a czasem nie wracały wcale. W tym czasie Twój oddział został uzupełniony, a wspólne walki pozwoliły na dotarcie się nowym i starym członkom. Tak jak wcześniej, w oddziale najwięcej było Orków, ale trafiło się też sporo Hobgoblinów, a nawet kilka Gnolli. No i oczywiście wszyscy Twoi towarzysze, którzy nie mieli ochoty się stąd ruszać. A jeden z nich Gnoll, przyszedł do Ciebie dzisiejszym rankiem, tuż po obfitym śniadaniu.
‐ Szefo, robota jest. -
-
- Podobno się jaką grubsza akcja kroi, a Horda na wojnę idzie. Ale zanim pójdzie, jeśli pójdzie, to nam broni potrzeba. Wodzowie załatwili nam najlepszy sprzęt, z Czarnej Góry, goblińskich kuźni, a pierwsze karawany już ruszyły. My będziemy je chyba chronić albo coś takiego.
-
Urulg na wieść o wojnie uśmiechnął się. W końcu coś ciekawego. Ale na wieść o ochronie karawan ucieszył się jeszcze bardziej. Stąd do czarnej góry jest sporo rzeczy niebezpiecznych dla takich karawan.
- Dobrze. Zwołaj chłopaków - polecił - A tak wogóle to kto Ci to powiedział? -
- Tamten Hobglin. - odrzekł na odchodnym, aby wykonać rozkaz, mając na myśli zapewne tego samego zielonego, który oficjalnie przekazał Ci dowództwo nad zdziesiątkowanym oddziałem po powrocie z walk z nomadami, gdy Wasz pierwszy orczy dowódca poległ.
-
Nie mając nic innego do zrobienia, Urulg czekał na swój oddział tam gdzie z reguły odbywały się takie zbiórki. Przy okazji rozglądając się za tym Hobgoblinem.
-
Nie widziałeś go, miał pewnie wiele ważnych rzeczy na głowie, ale i Ty nie zaprzątałeś się nim długo, bo po kilku chwilach zebrała się przed Tobą Twoja banda siepaczy, do której wypada jakoś przemówić: Krótko, treściwie i na temat.
-
- Dobra! Słuchać bo nie będę kurwa powtarzać! Horda najpewniej idzie na wojnę. Wodzowie dogadali się z Czarną Górą co do broni i tak dalej. Ponoć pierwsze karawany już wyruszyły a nam pewnie przypadnie ochrona jednej z nich. Jakieś pytania?
-
- A gdzie te karawany są? - zapytał jeden z Orków, oparty niedbale o swój dwuręczny topór.
- I kto nas tam może zaatakować? - dodał inny, stojący obok.