Dekapolis
-
Było ciepło, to poczułeś jako pierwsze. Później poczułeś typowy dla takich miejsc zapach, a więc pot, krasnoludzkie ziele, piwo, smażone mięso i tak dalej. Karczma pełna była ludzi spoza miasta, niewielu było tu mieszczan i im podobnych, o wiele więcej strażników karawan, najemników, kupców, traperów i innych, którzy przybyli tu w interesach, uzupełnić zapasy lub zostali, nie chcąc czy nie mogąc opuszczać bezpiecznych murów.
-
Tak, brakowało mu już tego ciepła. Nie żeby narzekał na zimno, wszak w zimnym klimacie się urodził. Poszukał wzrokiem brata, a jeśli ten już usiadł przy jakimś stole, to dosiadł się do niego.
-
Wątpliwe, żeby zajmowano się tu każdym z klientów z osobna, biorąc pod uwagę, jak gburowaci są ludzie w Dekapolis i jak wielu klientów się tu obecnie znajduje, więc lepszym pomysłem będzie pójście wprost do kontuaru.
-
Tak, z pewnością będzie lepszym pomysłem. Podszedł więc do kontuaru, tam szukając brata.
-
I tam też go znalazłeś, gdy akurat płacił karczmarzowi, zapewne za posiłek. Aby nie robić zbędnego tłoku, po wręczeniu mu złotych monet od razu odszedł, siadając przy jednym z wolnych stolików.
- A ty czego? - burknął w twoim kierunku barman, przeliczając monety. -
- Czegoś do jedzenia - odparł spokojnie - I do picia też - Dawno w sumie nie pił niczego, co zawiera choć odrobinę alkoholu. Warto byłoby chociaż dla dodatkowego rozgrzania.
-
- Świetnie. - mruknął i odszedł, aby nalać piwa jakiemuś Krasnoludowi. Najwidoczniej nie mają tu karty z menu (co nie dziwi, skoro większość klientów nie potrafi pewnie czytać ani pisać), więc lepiej dać jakieś konkrety, zwłaszcza, że karczmarz już do ciebie wrócił.
- Zastanowił się? -
- Piwo do picia, a do jedzenia może być byle co, byle ciepłe - powiedział.
-
Krzyknął coś do małego okienka kuchni, które stało za kontuarem, jednocześnie nalewając ci piwa.
- Osiem złota za wszystko. -
Otworzył sakiewkę i podał mu wyliczoną sumę złota. Wziął piwo i dosiadł się do Abaki.
-
Twój brat milczał, a gdy przyniesiono wam posiłek też się nie odezwał, od razu zabierając się za niego. Nie żeby było to coś wielkiego, po prostu duża miska kaszy, gęstego sosu z ziołami, grzybami i mięsem, ale było dość smaczne i ciepłe, więc dla was idealne.
-
Nie czekając długo również zabrał się za posiłek, od czasu do czasu popijając piwo.
-
- No. - mruknął Abaka i beknął, gdy obaj już skończyliście. - Co teraz?
-
- Hmm - zastanowił się chwilę - Na pewno gdzieś tutaj musi być tablica ogłoszeń, gdzie powinniśmy znaleźć jakieś zlecenia na potwory - odpowiedział bratu.
-
@kubeł1001 napisał w Dekapolis:
Złoto czyni cuda i rzeczywiście dzięki odpowiedniej sumie dla twojego wierzchowca znalazło się nie tylko miejsce w ciepłej stajni, ale też woda i pasza, ktoś nawet go wyszczotkował. Zamówiony pokój nie opływał z kolei w luksusy, ale grunt, że było ciepło, miałeś wygodne łóżko zasłane futrami, jakieś meble i obietnicę solidnej porcji snu, gdy nie zagrażają ci mrozy, dzikie bestie i barbarzyńcy.
Po sprawdzeniu pokoju i stanu swego wierzchowca wybrał się na okoliczne targowisko by uzupełnić swe zapasy, nie żeby brakowało mu czegoś szczególnego ale takie sprawy zawsze warto przemyśleć kilka razy.
//Znowu sorry za takie przerwy, teraz powinienem odpisywać regularniej bo chyba chęć do życia mi wraca
-
Burger:
- Myślisz, że zakapiory z Targos nie potrafią sami upolować Yeti, który włazi im pod mury?
Szakal:
Przez szalejącą wokół wojnę wyprawienie się poza mury w celach handlowych nie było zbyt bezpieczne, podobnie jak polowanie, ale to nie znaczy, że nie próbowano. Cała ta sytuacja odbiła się bardziej na mieszczanach niż takich jak ty, bo wciąż mogłeś kupić broń, prowiant i tym podobne towary, produkowane na miejscu, na kramach brakowało jedynie tych zagranicznych i najbardziej luksusowych dóbr. -
Skupił się przede wszystkim na medykamentach. Leki to w sumie jedyny rodzaj zapasów jakich mu brakowało więc szukał jakiegoś alchemika czy uzdrowiciela.
-
- Czymś zająć się musimy - odrzekł - Nie mamy bardzo dużo złota, a jeszcze będzie trzeba uzupełnić zapasy i może dokupić strzały lub kupić nowy miecz - mruknął. Tak, są w Dekapolis, poza szukaniem zleceń trzeba tu też zakupić trochę potrzebnego sprzętu.
-
Szakal:
Było kilku uzdrowicieli, ci jednak świadczyli swoje usługi wyłącznie w mieście i nie interesował ich handel, chyba że rozumiałeś pod tym słowem opłacenie ich złotem za leczenie ran, obrażeń, uzależnień i tym podobnych. Lokalni sprzedawcy oferowali medykamenty pochodzące z wymiany z Krasnoludami, czasem coś z Verden, ale przede wszystkim pochodzące z ich własnego wyrobu, oparte o dary tundry. W Targos mieszkał tylko jeden Alchemik, dość ekscentryczny, według innych zwyczajnie walnięty, ale na pewno miał on najlepsze mikstury i tym podobne, rzecz jasna nie za darmo.
Burger:
- Targos to miasto z największą armią i uzbrojoną flotą w całej okolicy, co jak co, ale broni im tu pewnie nie brakuje. -
- Chodźmy no - wstał i ruszył przodem, aby wyjść z karczmy.