Imalin
-
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
//Pewnie edytowałeś posta, skubańcu.
Nie no, mój błąd.//
Wewnątrz nieco zakrztusiłaś się dymem powstałym w wyniku najpewniej kilkugodzinnego spalania tytoniu i krasnoludzkiego ziela w fajce mężczyzny siedzącego za biurkiem, którego dość szybko rozpoznałaś jako przywódcę Morskich Kundli. Zajęty był wpatrywaniem się w rozłożoną na meblu mapę, ale gdy weszłaś do środka podniósł na Ciebie wzrok i zagwizdał przeciągle.
‐ No proszę, a spodziewałem się jakiegoś wilka morskiego. Życie potrafi jeszcze jednak zaskakiwać. ‐ powiedział i ze śmiechem wskazał Ci na krzesło naprzeciw swojego fotela.
Ether:
‐ Skradziono mi pewien przedmiot. Nie powinno Cię w ogóle obchodzić jaki. Jest w szkatułce z drewna białego dębu, ozdobionej w kwiatowe ornamenty. Masz ją odzyskać. Z tego, co wiem, to bandyci, którzy ją ukradli, mają swój obóz nieopodal Rezydencji Mellenmir. Zapłacę Ci sto sztuk złota za odzyskanie szkatułki i dodatkowe dwadzieścia za głowę każdego bandyty, którego zabijesz. Zainteresowany? -
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
Pokiwał głową i ponownie wskazał na fotel, jednocześnie ściskając dłoń Twojego kompana, a jednocześnie ujmując Twoją, aby pocałować ją niczym szlachcic, którym z pewnością nie jest.
Ether:
‐ Sto i ani sztuki złota więcej, bandytów jest dostatecznie wielu, abyś to sobie powetował.
Vader:
Po trwającej nieco czasu podróży przybyłeś pod bramy miasta. -
-
-
-
Kuba1001
Ether:
//Jak ruszysz tam dupsko? Pewnie.//
Uścisnął Ci dłoń i zaczekał aż ruszysz, aby wykonać zlecenie, w końcu czas to pieniądz, czyż nie?
Vader:
Rzeczywiście, nader klasyczna:
‐ Imię, nazwisko, miejsce pochodzenia, stan społeczny i cel przybycia do miasta? ‐ spytał jeden, zaś drugi dodał od siebie:
‐ I czemu Ty jesteś taki kurna wielki?
Makaroniarz:
Kapitan zaciągnął się fajką i wypuścił kółko z dymu nad Waszymi głowami, a Sugar stał po Twojej prawej, z racji braku krzeseł.
‐ Więc co sprowadza do mnie tak uroczą damę wraz z jej… Kompanem? -
-
-
-
Kuba1001
Ether:
Udało się, wyglądał on mniej więcej tak (z tym, że dużo mniejszy, około metr osiemdziesiąt).
//Zmiana tematu, zacznę za chwilę.//
Makaroniarz:
‐ Nie oferuję zleceń indywidualnych, pracujecie na własną rękę zabijając bandytów i potwory na lądzie lub piratów na morzu, potem przynosicie dowody, a ja wypłacam Wam złoto. Zrozumiano?
Vader:
Anegdota wzbudziła wesołość i śmiech pośród strażników, całkiem miła odmiana od tej z Hammer…
‐ Do kogo ta wiadomość? ‐ drążył strażnik, gdy skończył się śmiać. -
-
-
Kuba1001
Vader:
I w ten sposób wkroczyłeś do miasta.
Makaroniarz:
‐ Różnie, zależy na co traficie. Za takich bandytów to z dziesięć sztuk złota za głowę, w wypadku potworów różnie, zwłaszcza że handlujemy z Gildią Magów składnikami alchemicznymi, które można z nich zyskać, więc za jednego dostaniesz pięćdziesiąt złota, a za innego pięćset. -
-
-
Kuba1001
Makaroniarz:
‐ Las Straceńców, ewentualnie Otulisko. ‐ wyjaśnił. ‐ Choć panią przyjemniej mi byłoby widzieć tutaj, ale rozumiem, że obowiązki wzywają?
Vader:
Była dość charakterystyczna, w końcu na drodze do swego domu normalni ludzie sadzą sobie kwiaty lub drzewa, a on postawił na co? Ano, na szubienice. Niemniej, pod drzwiami wejściowymi natrafiłeś na parę wyprężonych jak struna i umięśnionych strażników, którzy choć milczeli, to właściwie bezgłośnie zadali takie oczywiste pytania jak: Kim jesteś i czego tu szukasz?